- Co się z tobą dzieje? – Posey zmierzył mnie
podejrzliwym spojrzeniem, na co wzruszyłam ramionami. Pomagał mi w nauce tekstu
do „Grease”, jednak od kilku dni całkowicie nie mogłam się skupić, co było
widoczne dla każdego kto mnie znał. Odkrycie, że mam jakieś uczucia do Dylana całkowicie namieszało mi w głowie. A
O’Brien jeszcze to pogarszał. Przy każdej okazji mnie przytulał, posyłał
tajemnicze spojrzenia i rzucał swoje zwyczajowe, perwersyjne żarty...a
następnie biegał ze Spencer na kolejne eleganckie przyjęcie.
Najgorsze, że nie mogłam się nikomu wyżalić bo
spowodowałabym tym samym apokalipsę i zbiorową panikę. Albo jeszcze gorzej.
Znając Crystal zaczęłaby organizować nasz ślub.
Tyler przyciągnął mnie do siebie i
mocno przytulił, głaszcząc moje ciemne włosy.
-
Wiem, że stresujesz się koncertem, ale wyluzuj! Będziecie świetni!
Och, koncert to była dobra wymówka.
Uśmiechnęłam się wymuszenie, kiwając głową.
-
No wiesz...trema.
W ten weekend były urodziny Jamie, a
tym samym pierwszy występ Lile’S Splash. I jasne, nie wiedziałam jak odbierze
nas publika, ale sytuacja z Dylanem na tyle skutecznie odciągnęła moje myśli,
że wręcz całkowicie o tym zapomniałam.
-
Co zagracie? – mruknął mój przyjaciel, sięgając po pilot od telewizora.
Widocznie on także porzucił już ochotę do ćwiczenia tekstu.
-
Umm...- przygryzłam wargę. To była kwestia sporna. Zgadzaliśmy się do
większości piosenek i stworzyliśmy listę, która wydawała nam się zadowalać
każdy gust muzyczny. Jednak nadal nie ustaliliśmy co zrobimy z piosenką
napisaną przeze mnie kilka dni temu: Guessing. Josh i Adam upierali się, że
musimy ją zagrać, ale dla mnie była zbyt osobista. Napisałam ją o Dylanie, tuż
po tym kiedy odkryłam w jak bardzo popieprzonej sytuacji się znalazłam. –
Trochę Sheerana, trochę Paramore, Uptown Funk...Nawet jedną piosenkę Taylor
Swift.
-
A coś swojego?
-
Jeszcze nie wiemy.
Drzwi wejściowe trzasnęły i w
salonie pojawiła się Reed z Holland. Nie mogłam nie zauważyć jak fatalnie
wyglądała rudowłosa. To się ciągnęło już od jakiegoś czasu, mniej więcej od
imprezy u Carter Haliwell. Nie wiedziałam co się stało, a dziewczyna nie
wyglądała jakby chciała na ten temat rozmawiać. Poza tym i tak nie byłam
odpowiednią osobą do tego by ją oceniać. Sama wyglądałam coraz gorzej, a Dylan
wytykał mi to za każdym razem, kiedy była ku temu okazja.
Co było z nami nie tak? Zakochanie
powinno powodować radość, rozkwit i motyle w brzuchu. Nie powinno być toksyczne
i przygnębiające.
-
Cześć wam! – uśmiechnęłam się do dziewczyn, które odpowiedziały tym samym.
-
Kupiłyśmy trochę świątecznych ozdób – Crystal wyciągnęła z papierowej torby
zestaw tandetnych czerwonych bombek na choinkę. - Musimy się za to wziąć!
W przyszłym tygodniu wypadały święta
bożonarodzeniowe i było mi naprawdę przykro, że nie spędzę ich z rodzicami. Od
ich nieszczęsnej wizyty w Nowym Jorku nie odezwali się do mnie ani słowem, co
zapewne było tylko ciszą przed burzą. Znałam ich na tyle by wiedzieć, że nie
odpuszczą i prawdopodobnie przygotowują na mnie coś dużego, choćby nakaz sądowy
powrotu do kraju albo ubezwłasnowolnienie.
-
Trzeba skombinować choinkę – westchnął Posey, obserwując obwiniętą srebrnym
łańcuchem Crystal.
-
Spokojnie, Alex nam załatwi – wzruszyła ramionami z obojętnością. Zmarszczyłam
brwi, ale powstrzymałam się od komentarza. Ostatnio mężczyzna nie przychodził
do nas tak często jak kiedyś. Odnosiłam wrażenie, że Reed się nim znudziła, co
było naprawdę przykre.
-
Wszystko z wami w porządku? – podeszłam do zlewu i nalałam sobie szklankę wody.
Moja przyjaciółka skinęła głową, bardziej interesując się nowo nabytymi
ozdobami niż rozmową na temat swojego chłopaka. Nie zamierzałam naciskać. Jeśli
będzie chciała pogadać, przyjdzie.
-
Idę do siebie – westchnęłam, zerkając na swoich przyjaciół. Posey wpatrywał się
tępo w telewizor, Holland wyglądała jak trup, a Crystal była obojętna niczym
Bohen na starania uczniów. Miałam wrażenie, że wszyscy popadliśmy w jakąś
melancholię i po raz pierwszy ucieszyłam się na koncert. Przyda się nam
wszystkim. A mi przydałoby się też kilka odcinków Supernatural...
- Wyglądasz niesamowicie! – jęknęła
Jamie na mój widok i objęła mnie swoim kościstym ramieniem. Sama również nie
mogła narzekać: ubrana w zjawiskową srebrną sukienkę, zwracałaby na siebie
uwagę nawet bez zabawnej, różowej korony solenizantki na głowie.
Ale to ja dzisiaj wyglądałam jak królowa rocka.
Moje długie włosy, które sięgały mi już niemal do
tyłka idealnie wyprostowałam. Oczy zaakcentowałam „dymowym” makijażem, a usta
przyozdobiłam głębokim odcieniem wiśni. Krótkie, skórzane szorty może nie były
najwygodniejsze, ale za to zjawiskowo podkreślały moje długie i chude nogi. Do
tego założyłam czarny crop top, na który zarzuciłam ciemnofioletową koszulę w
kratkę. Całości dopełniały bordowe creepersy z ćwiekami na czubkach, o
ośmiocentymetrowej platformie. Byłam gotowa na podbój sceny, widowni i
świata.
-
Dylan jest? – mruknęłam do przyjaciółki, biorąc od niej szklankę z drinkiem.
Pokręciła głową, upijając łyk.
-
Nie widziałam go. Dlaczego?
Westchnęłam głęboko, czując, że jest
to dobry moment by powiedzieć komuś prawdę. Nabuzowanej adrenaliną przed
koncertem udało mi się odnaleźć w sobie odwagę, której zazwyczaj mi brakowało.
-
Pamiętasz Guessing? – mruknęłam, unikając jej przenikliwego wzroku. Skinęła
głową. Jasne, że pamiętała. Była w tej piosence zakochana i to właśnie ona
przekonała mnie do zaśpiewania jej na scenie. – Jest o nim.
Cote najpierw zamrugała kilkakrotnie
zdziwiona, a potem na jej ustach pojawił się triumfalny uśmiech.
-
A nie mówiłam! – szturchnęłam ją lekko i przewróciłam oczami. – To świetnie,
Gardner! Od początku wiedziałam, że...
-
Nie zapędzaj się tak! – wycelowałam w nią szklanką. – Pamiętaj, że ma
dziewczynę. I to nie byle jaką. Nic z tego nie wyjdzie.
Moja przyjaciółka się spięła i widocznie
zirytowała. Nawet zrobiło mi się głupio, że zdenerwowałam ją w jej urodziny.
-
Ale z ciebie pesymistka! – warknęła. – Czy ty nie widzisz jak on na ciebie
patrzy?
Wbiłam wzrok w blat baru. Jedyne co
widziałam to jego zdjęcia ze Spencer na wszystkich plotkarskich portalach.
Serio, ludzie! Czy naprawdę ma mnie obchodzić informacja, że „Blat i jej
chłopak zostali ogłoszeni przez internautów najbardziej uroczą parą 2015
roku?”.
-
Nie ważne. Dopóki z nią nie zerwie, nie zamierzam nic robić. Poza tym nie jestem
pewna czy nie jest za wcześnie...Minęło dopiero pół roku od zerwania z
Ryanem...A przypominam, że byłam z nim praktycznie od...zawsze!
To była prawda. Nie wiedziałam czy
chciałam plątać się w kolejny związek. Nawet z Dylanem. Sześć miesięcy to bardzo
mało czasu na zapomnienie o chłopaku, który był przy tobie od pierwszej
wycieczki do piaskownicy. Z nim dorastałam, zaczynałam rozumieć całe to gówno
jakim była miłość i gdyby nie nasze rozmijające się wizje przyszłości, zapewne
byłby tym jedynym, z którym pewnego dnia stanęłabym na ślubnym kobiercu.
A jednak życie potoczyło się inaczej
i wysłało mnie do Nowego Jorku, podważyło wszystkie moje uczucia do Ryana i
postawiło mi na drodze tego irytującego, piekielnego chłopaka, o oczach
ciemniejszych niż najmocniejsza kawa.
-
Przecież mówiłaś, że to co czułaś do tamtego było tylko przymusem...- Jamie
zmarszczyła brwi, a ja uśmiechnęłam się lekko.
To prawda. Ale odkąd moje życie
uczuciowe się skomplikowało, naprawdę zaczęłam tęsknić za tym kochanym
chłopakiem, który zawsze przy mnie był. Nie mogłam przestać porównywać go do
Dylana. Był dobry, inteligentny, kochał mnie. Kiedy ostatnio po raz kolejny
słyszałam jak O’Brien wymyka się w nocy by pojechać do Spencer, naprawdę
chciałam być znów w Londynie i poczuć się tak bezpieczną, jak zawsze to było
przy Ryanie.
-
Wydaje mi się, że to była pochopna opinia – przeczesałam włosy ręką. –
Zachłysnęłam się miastem, nowymi znajomościami, tymi wszystkimi ogromnymi
zmianami...Uczuć nie da się wyłączyć jak światła.
Cote pokiwała głową ze zrozumieniem
i przytuliła mnie krótko.
-
Będzie dobrze. Rozgryziesz to, mała - odsunęła się i kiwnęła głową, wskazując
coś po drugiej stronie baru. – Chyba tylko nie ty masz ten problem.
Zerknęłam w danym kierunku i
jęknęłam. Widocznie nie. Holland siedziała na kanapie pod ścianą w towarzystwie
Coltona Haynesa i nie mogło się to dobrze skończyć. Przeprosiłam Jamie i
skierowałam się w stronę pochłoniętej rozmową pary. Starałam się podejść
niezauważona, ale nie musiałam się wybitnie starać. Prawdopodobnie mogłabym
stanąć przed nimi z wielkim transparentem „TUTAJ JESTEM” i orkiestrą dętą, a
oni i tak nie oderwali by od siebie oczu.
Niedobrze.
Oparłam się o ścianę, ukryta za
wielką rośliną, gdzie swobodnie mogłam przysłuchiwać się rozmowie. Być może
podsłuchiwanie nie było moralne, ale chodziło mi tylko o dobro Holland.
Chciałam wiedzieć co się dzieje, żeby jej pomóc i w razie czego powstrzymać
przed popełnieniem błędu.
-
Naprawdę pięknie wyglądasz – ręka chłopaka spoczęła na udzie Roden i zaczął
rysować na nim kółka kciukiem. – Chociaż wyraźnie czymś się przejmujesz...-
westchnął. Może nie był aż takim dupkiem, za jakiego zawsze go miałam. Lubiłam
Maxa, widziałam cierpienie Rudej i jakoś samoistnie nienawidziłam Haynesa. Ale
teraz widząc prawdziwe zmartwienie w jego oczach, musiałam przyznać, że
naprawdę zależało mu na mojej przyjaciółce. Ryan też tak na mnie patrzył.
Niezależnie czy ktoś uderzył mnie łopatką w piaskownicy, przewróciłam się na
rowerze, dostałam złą ocenę czy się upiłam. Zawsze był gotów mi pomóc i się mną
zaopiekować. Ta sama potrzeba tkwiła teraz w Coltonie.
-
Mam czym...- mruknęła Roden, starając się nie patrzeć mu w oczy. – To co się
stało ostatnio... Col, nie możemy.
-
Możemy – Haynes uśmiechnął się, musiałam przyznać, zabójczo. Nie wiedziałam o
co chodzi, ale mogłam jedynie przypuszczać, że
do czegoś między nimi doszło.
-
Jestem z Maksem.
Nawet ja usłyszałam wahanie w jej
głosie. Rozumiałam ją. Max był świetnym facetem, ale Colton to było… „to”. Doskonale
o tym wiedziała, jednak nie miała pojęcia co z tym zrobić.
-
Wiem o tym. Ale wiem też, że ty i ja to całość. Jesteśmy sobie przeznaczeni.
Rudowłosa pokiwała głową, nie mogąc
wykrztusić słowa. Kiedy w końcu jej się udało, jej głos był płaczliwy i
bezsilny.
-
Wszystko komplikujesz, wiesz? Było mi lepiej kiedy miałeś mnie gdzieś...
-
Nigdy nie miałem cię gdzieś, Hol. Kocham cię.
Poczułam się intruzem. Chciałam
zrozumieć o co chodzi, by pomóc Roden, ale teraz zrozumiałam tylko tyle, że
byłam świadkiem naprawdę intymnej sceny i powinnam była odejść. Ale nie byłam w
stanie. Moje nogi całkowicie wrosły w ziemię.
Holland wtuliła się w ramię Coltona,
a ja zapytałam samą siebie „gdzie jest do cholery Max?!”. Zapewne pił gdzieś z
Danielem i Poseyem, nawet nie wiedząc, że może właśnie stracić dziewczynę. Nie
wiedząc, że powinien o nią walczyć.
-
Nie znoszę widzieć cię w takim stanie – westchnął Haynes, głaszcząc moją
przyjaciółkę po włosach. – Jeśli chcesz, żebym zniknął, zrobię to. Musisz powiedzieć
tylko jedno.
Dziewczyna podniosła głowę i
spojrzała na niego z szeroko otwartymi oczami.
-
Powiedz, że mnie nie kochasz. Dam ci spokój.
Przygryzła wargę i doskonale
wiedziałam jaki zamęt ma teraz w głowie. Mogła pozbyć się całego tego problemu
i chaosu w życiu, którym był Haynes. Ale czy ona naprawdę tego chciała? Sama
przecież przyznała, że nadal coś do niego czuje i tak będzie zawsze.
-
Nie kocham cię.
Te dwa słowa przecięły powietrze i
zapadła jakaś dziwna, ciężka cisza, mimo tego, że muzyka grała, a ludzie
dookoła prowadzili głośne rozmowy. Spojrzałam na Coltona, którego twarz zbladła
i skamieniała. Nie mogłam odczytać z niej żadnych emocji i to świadczyło o tym
jak bardzo wyznanie Holland złamało mu serce.
-
Cóż...- odchrząknął. – W takim razie dobrze...Spełnię obietnicę – przejechał
ręką po głowie, przeczesując krótkie włosy. – Powodzenia, Hol. Mam nadzieję, że
ten koleś wie co ma.
Cóż, on na pewno wiedział co
stracił. Prawdopodobnie jeszcze nigdy nie widziałam kogoś o tak smutnych oczach
i naprawdę zrobiło mi się go żal. Kiedy wstawał, jego ręce drżały, a on
skierował się prosto do baru. Coś czułam, że nie będzie w stanie wrócić dziś do
mieszkania na własnych nogach. Ruda ukryła twarz w dłoniach, a jej ciałem
wstrząsnął szloch i uznałam, że jest to moment, żeby się ujawnić.
-
Hej – mruknęłam, siadając obok niej i obejmując ją ramieniem. Wtuliła się we
mnie całkowicie rozbita i bezbronna. – Przepraszam, słyszałam.
Nawet tego nie skomentowała.
Podniosła tylko na mnie zapłakane oczy.
-
Jade...Wiesz, że go okłamałam.
-
Wiem.
-
Kocham go. Ale Maxa też. Czy można kochać dwie osoby jednocześnie?
Ostrożnie skinęłam głową. Długo
wydawało mi się, że nie. Ale proszę, oto ja.
Zadurzona w innym chłopaku, niż tym, który zawsze był mój.
-
Jaka jest różnica między miłością życia, a bratnią duszą?
To pytanie całkowicie zbiło mnie z
tropu. Przełknęłam ślinę. Nigdy o tym nie myślałam. Myśli Holland musiały
zabrnąć w naprawdę dalekie sfery jej umysłu. Zastanowiłam się przez chwilę,
kiedy ona w tym czasie wpatrywała się we mnie z nadzieją, że powiem coś co
rozwiąże wszystkie jej problemy.
Nagle przy drzwiach zrobił się mały
szum, więc obie zerknęłyśmy w tamtą stronę. Dylan wszedł do baru i zaczął się
ze wszystkimi witać. Pan popularny.
-
Różnica jest taka...- zaczęłam, szybko odwracając wzrok od postaci chłopaka. –
Że pierwsza to wybór, a druga nie.
Holland chciała coś powiedzieć, ale
dokładnie w tej samej sekundzie, na miejsce obok niej opadł Max.
-
Mała! Szukałem cię! – uśmiechnął się szeroko, ale nagle spoważniał, widząc jej
zaczerwienione oczy. – Płakałaś?
-
Ktoś potrącił ją w tańcu – szybko wyratowałam ją z opresji. – Jej kostka
strasznie bolała. Myślałyśmy, że jest skręcona, ale jest już lepiej.
Rudowłosa posłała mi wdzięczne
spojrzenie.
-
Kochanie – chłopak nachylił się i z czułością dotknął jej nogi. – Dlaczego mnie
nie zawołałaś? Potrzebujesz czegoś? Lodu? Chcesz jechać na pogotowie? Albo do
domu?
-
Nie, dziękuję – uśmiechnęła się do niego z czułością. – Już dobrze. No i chcę
zobaczyć występ.
Całkowicie zapomniałam, że za pięć
minut miałam wejść na scenę! Zerwałam się z miejsca, czując zbierające się w
moim ciele zdenerwowanie.
-
Koncert! Muszę lecieć. Max, wiem, że zajmiesz się Rudą.
Chłopak skinął głową, a dziewczyna
posłała mi bezdźwięczne „dziękuję”. Mrugnęłam do niej i oddaliłam się w
kierunku sceny, na której Josh i Adam już ustawiali sprzęt.
-
Dobrze, że jesteś! Jak stres?
Wzruszyłam ramionami. Cała ta
sytuacja z Holland sprawiła, że nie miałam czasu się martwić.
-
Zróbmy to – uśmiechnęłam się, czując jak adrenalina przejmuje kontrolę nad moim
ciałem. Byłam gotowa i zamierzałam dać najlepsze show jakie mogłam. Musiałam
odreagować wszystkie te dramaty, w jakich ostatnio zdarzyło mi się brać udział.
Do dzieła!
Było fantastycznie. Publiczność
tańczyła, śpiewała z nami, reagowała. Czułam się jak w transie i dopiero kiedy
Josh szepnął mi do ucha, że czas na Guessing, powróciłam do rzeczywistości.
Westchnęłam i spróbowałam wyszukać w tłumie
tą jedną twarz. Stał przy stoliku w towarzystwie Jamie, Crystal, Alexa i
jakiegoś mężczyzny którego nie kojarzyłam. Uśmiechał się do mnie szeroko,
unosząc dwa kciuki w górę, by dodać mi otuchy i pokazać, że jest dobrze.
-
Teraz zagramy bardzo ważną piosenkę...- powiedziałam do mikrofonu. – To nasza
autorska piosenka i...- jest napisana dla kogoś specjalnego. – ...i mam
nadzieję, że wam się spodoba.
Rozległy się pierwsze takty, a ja zamiast
zdenerwowania poczułam ulgę. Chciałam, żeby usłyszał tą piosenkę. Przy
odrobinie szczęścia może domyśli się, jak bardzo miesza mi w głowie.
- I Get lost in you. You’re the sky I’m falling through...- zaczęłam,
zerkając w stronę chłopaka. Patrzył na mnie w dziwny sposób, nie odrywając
wzroku, uważnie i z powagą. Myślałam, że mój głos się załamie, ale on tylko
nabrał mocy. – Two roads converge, and neither moves forwards...
Nagle chłopak wyciągnął z kieszeni
telefon i odebrał go z uśmiechem. Nagle całkowicie ignorując występ, wyszedł z
baru na ulicę by spokojnie porozmawiać. Mogłam tylko przypuszczać kto dzwonił.
- You stay up I'm crashing
down…
Zostaliśmy
nagrodzeni ogromnymi brawami, a ja czułam się jakbym latała kilka centymetrów
nad ziemią. To było fantastyczne uczucie. Nawet jeśli dla Dylana była
ważniejsza Spencer, mało mnie to obchodziło. Ja miałam swój koncert.
Może moje miejsce nie było w
Londynie przy Ryanie, ani przy Dylanie w Nowym Jorku. Może moim światem była scena i
to do niej należałam. Mocno uściskałam chłopaków i natychmiast podbiegli do nas
nasi przyjaciele. Jeden przez drugiego zaczęli opowiadać jak fantastyczni
byliśmy, a ja szczerze mogłam przyznać, że nigdy nie czułam się tak szczęśliwa.
-
Jade! – Dylan przebił się przez tłum i złapał mnie za ramię. Uśmiechnęłam się
do niego szeroko, zupełnie tak jakby nigdy nic. – Muszę was komuś przedstawić!
Zero słowa na temat koncertu.
Poczułam jak niewidzialna pięść uderza mnie w brzuch, ale tylko westchnęłam i
skinęłam głową. Zawołałam przyjaciół i całą paczką poszliśmy do stolika, który
wcześniej zajmowali. Tam czekał facet, którego widziałam z O’Brienem na
koncercie.
-
Przedstawiam wam Tylera Hoechlina – Dylan wyglądał na podekscytowanego niemal
tak samo jak przed zjedzeniem fat burgerów, czyli bardzo. – Tyler, przedstawiam
ci Lile’S Splash.
Mężczyzna koło trzydziestki był cholernie przystojny. Trochę wyższy od Dylana, z wyraźnie zarysowanymi kośćmi
szczęki i męskim zarostem, a na dodatek ubrany w gustowny czarny garnitur.
Wyglądał na kogoś kto odniósł cholerny sukces. Posłałam O’Brienowi zdezorientowane
spojrzenie.
-
Tyler jest agentem muzycznym...
-
Reprezentuję wytwórnię Sony Music Entertainment.
Moje oczy otworzyły się szeroko ze
zdziwienia, a dłoń Adama zacisnęła się na moim ramieniu. To była jedna z największych
wytwórni muzycznych na świecie.
-
Poznaliśmy się na ostatniej imprezie Spenc i namówiłem go, żeby przyszedł
zobaczyć wasz występ – Dylan był wyraźnie z siebie zadowolony.
-
Byliście świetni – mężczyzna skinął głową. – Masz ogromny talent, dziewczyno –
zwrócił się do mnie. – I charyzmę. Dałoby się zrobić z ciebie gwiazdę.
Zabrakło mi słów by powiedzieć
cokolwiek. Po raz pierwszy cieszyłam się, że O’Brien chodzi ze swoją dziewczyną
na te wszystkie spotkania. To było spełnienie marzeń.
-
Zadzwońcie do mnie w poniedziałek, umówimy się na rozmowę – mężczyzna podał
Adamowi swoją elegancką wizytówkę i poklepał go po ramieniu. – Do usłyszenia.
A potem tak po prostu wyszedł.
Światowej klasy agent muzyczny wyszedł z naszego małego baru na Brooklynie, po
tym jak dał nam swój numer. To się nie działo.
Wszyscy zaczęliśmy krzyczeć i
piszczeć, zwracając na siebie uwagę wszystkich. Rzuciłam się Dylanowi na szyję.
-
Nie wierzę! – prawdopodobnie trochę go poddusiłam, ale naprawdę nie mogłam
powstrzymać ekscytacji.
-
Wybacz, Oakley nie mógł przyjść, ale myślę, że to było dobre zastępstwo?
-
Tak! Tak! Tak! – nawet nie wiedziałam, że potrafię się tak szeroko uśmiechać. –
To jest szansa na...na wszystko! Jedna na dziesięć milionów!
Chłopak nagle spoważniał i założył
mi włosy za ucho. Wpatrywał się we mnie uważnie, a ja niemal mogłam zauważyć
jak trybiki w jego głowie pracują. W końcu się odezwał.
-
Jestem z ciebie naprawdę dumny – to było wszystko czego potrzebowałam usłyszeć.
Jeśli wcześniej unosiłam się kilka centymetrów nad ziemią, to teraz były to
przynajmniej te trzy słynne metry nad niebem. A jednak była jeszcze jedna
sprawa, którą musiałam załatwić.
- Cześć – usiadłam na barowym
krześle, a chłopak obok posłał mi zaskoczone spojrzenie. – Jak się trzymasz?
-
Bywało lepiej – powiedział ostrożnie, niepewny o co mi chodzi. – Coś się stało,
Gardner?
-
Skąd wiesz kim jestem? – tym razem to ja się zdziwiłam, a Colton zaśmiał się
cicho.
-
Przyjaźnisz się z Hol. No i jesteś ulubienicą Bohena. To daje pewną popularność
w NYADA.
Przewróciłam
oczami i zawołałam barmana, u którego zamówiłam cztery szoty. Dwa z nich
postawiłam przed Haynesem.
- Widziałam co zrobiłeś. To było odważne z twojej
strony – mruknęłam, a chłopak uśmiechnął się lekko.
- Wiem, że kłamała. Ale skoro tak woli, to chcę, żeby
była szczęśliwa.
Po
raz kolejny mnie zaskoczył. Spodziewałam się, że uwierzył w kłamstwo Roden i
dlatego odszedł, a on doskonale wiedział o jej rozterkach i postanowił ułatwić
jej sprawę.
- Col, to jest...Niesamowite – położyłam mu dłoń na
ramieniu.
- Miałem swoją szansę, czas się pogodzić z tym, że
zjebałem. Ona już nie jest moja.
- Byłoby łatwiej, gdybyśmy zakochiwali się tylko w
tych ludziach, którzy kochają nas, co? – skrzywiłam się i stuknęłam się z
chłopakiem kieliszkami. Zerknęłam w stronę Dylana, który siedział na kanapie i
pisał do kogoś esemesa.
- O wiele. Ale też trochę nudno – Haynes wzruszył
ramionami, a ja zaśmiałam się. Coś w tym było. Wypiliśmy też drugiego szota i zrozumiałam, że ten chłopak był w porządku. Pasowałby do Holland. Ale ona
podjęła decyzję.
- Jesteś fajny – szturchnęłam go lekko w ramię, a
on odwdzięczył się tym samym.
- Ciebie też da się znieść.
- Kiedyś spotkamy osoby, które nie będą musiały
zastanawiać się czy chcą z nami być. Dla których nie będziemy drugim wyborem – spojrzałam
prosto w jego błękitne oczy.
- I za to wypijmy!
Porozmawialiśmy
jeszcze piętnaście minut i okazało się, że nie jest takim dupkiem za jakiego
miałam go przez cały ten czas. Był naprawdę fajnym chłopakiem ze złamanym
sercem, zakochanym w kimś, kogo nie może mieć. Może dlatego tak dobrze czułam
się w jego towarzystwie. Jechaliśmy na tym samym wózku.
- Idę stąd, bo zaraz nie będę w stanie – zaśmiałam się,
czując jak kręci mi się w głowie. Pocałowałam chłopaka w policzek. – Będzie dobrze,
Haynes!
- No pewnie, że będzie – przewrócił tymi swoimi
smutnymi oczami. – A tak przy okazji... To nie przejmuj się O’Brienem. W końcu doceni to co ma.
Coś
ścisnęło mi gardło i nie byłam w stanie wydać głosu. Nie mówiłam przecież
chłopakowi o tym, że czuję coś do Dylana. Czy było to tak widoczne?
- Cześć – mruknęłam i skierowałam się w stronę drzwi.
Miałam dość tego wieczoru. Za dużo wrażeń na raz. Moje życie, odkąd
zamieszkałam w Nowym Jorku, stało się pieprzonym wyścigiem formuły jeden. Gnało
do przodu nie patrząc na nic. Potrzebowałam snu i odpoczynku. A potem miałam zadzwonić do Hoechlina i zająć się karierą. Może chociaż z nią miało mi wyjść, skoro z miłością
nie było mi po drodze?
***
Jak zwykle z opóźnieniem, ale jest.
A teraz ogłoszenia parafialne:
1. 38 tys. wyświetleń i 50 obserwatorów! To więcej niż kiedykolwiek mogłam marzyć! Dziękuję wam!
2. Dziękuję też za życzenia urodzinowe! Zarówno te na blogu, jak i te na fb. Jesteście wspaniali i kocham was bardzo!
3. Mam problem z pewną sprawą w opowiadaniu i potrzebuję waszej pomocy. Z boku, pod spisem treści macie ankietę. Proszę, zaznaczcie odpowiedź!
4. Jak każda blogerka apeluję o komentarze :) To naprawdę motywuje do pisania!
5. Mam nadzieję, że rozdział się podobał. Wiem, że jest to jeden z krótszych, ale naprawdę mam teraz bardzo mało wolnego czasu. Szkoła nas ciśnie, a weekendy zawalone 8nastkami.
6. Zachęcam was do followania oficjalnego konta ATW na tt oraz mojego konta.
Teraz to już wszystko. Pozdrawiam was i postaram się dodać kolejny rozdział na początku czerwca :)
Ohh jak mi żal Coltona i Jade, ale będą z swoimi miłościami życia, kiedyś, po cierpieniu, racja?
OdpowiedzUsuńA sam Haynes mnie zauroczył, bo jest naprawdę uroczym chłopkiem i wg. mnie stworzonym dla Holland i to na niego zagłosowałam w ankiecie,
A i mam nadzieje, że kariera Lile' S Splash potoczy się dobrze.
Pozdrawiam A.
Świetny rozdział <3
OdpowiedzUsuńNie wiem czemu, ale tak po cichutku shippuję Jade i Coltona bo Dylan na nią nie zasługuje, jednak jestem wierna ich przyjaźni.
W każdym razie współczuje tej dwójce i uważam, że to świetny ruch z tym wprowadzeniem Hoechlina :D
Nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów.
Cudo *-* Życzę weny i czekam na kolejny rozdział :D
OdpowiedzUsuńOch, a już miałam nadzieję, na pierwszy komentarz. No trudno... ;/
OdpowiedzUsuńRozdział wspaniały, jak każdy wcześniejszy. Dialogi, akcje, postacie zaskakują, w pozytywnych sensie. Ale i tak najbardziej uwielbiam Jade! Jest jedną z moich najbardziej ulubionych ff'owych głównych bohaterek, jeśli nie najlepszą. To dobrze, że jak już "odkryła", że podoba jej się Dylan, to nie robi z tego takiego wielkiego halo i nie rozpowiada tego wszystkim, czy nie siedzi gdzieś w kącie i nie opłakuje swoją "jakże beznadziejną sytuację" - jak to ma z zwyczaju większość bohaterek opowiadań, a nawet książek młodzieżowych. Za to ma u mnie wielkiego plusa, hah.
Co do ankiety - Max, zdecydowanie. Pomimo, że żal mi Coltona, to myślę, że lepiej by mu było w innym, nowym związku z dziewczyną, z którą nie miałby skomplikowanej przeszłości.
Pozdrawiam i czekam niecierpliwie na następne części tego cudnego opowiadania. <3
Jak zawsze cudowny rozdział ♥
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział jak każdy inny <3
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejne :3
PS. Gdybyś napisała książke i wydali by ją, napewno bym kupiła!
GENIALNY ROZDZIAŁ! W sumie jak każdy inny :p
OdpowiedzUsuńChociaż jeśli mam być szczera, myślałam że umrę w momencie, kiedy Dylan odebrał telefon :c
Czekam na następny <3
Ta scena kiedy Jade przytula się do Dylana taka awww. ♥♥♥ Pomysł z agentem muzycznym jest świetny, mam nadzieję, że będzi e więcej takich udanych koncertów.
OdpowiedzUsuńPomimo tego, że trochę szkoda mi Coltona, to i tak zagłosowałam na Maxa. ^^
Jestem zakochana w tym blogu i czuję ogromny niedosyt! Mam taki mętlik w głowie, że nawet nie wiem co napisać, co jest po prostu MEGA WOW, bo mało blogów - ba, nawet książek - tak na mnie działa. Zagłosowałam na Maxa, zanim przeczytałam rozdział i żałuję, ponieważ Colton okazał się dużo lepszy niż sądziłam na początku.
OdpowiedzUsuńNie przedłużając - czekam na nowy rozdział, życzę weny i powodzenia w blogsferze no i oczywiście zapraszam do siebie http://dracoikatnissmiloscwkapitolu.blogspot.com/ :)
jejku dziewczyno.... rozdzial cudowny jak zawsze,boziu ja chce Jylan :(((
OdpowiedzUsuńkocham tego bloga, kocham no xd
swietnie piszesz, strasznie zazdroszcze ci tego ::(
wiesz ze ciagle tylko czekam na nowy rozdzial? XD
dobra dobra, nie przedluzajac - cudownie i to wyszlo, jak zawsze zreszta i pisz szybciutkooo i dluuuuugasny ma byc kolejny rozdzial ;*
kckc
i jak zwykle zapraszam do siebie, choc wiem, ze i taknie zajzysz xd
much-imperfections.blogspot.com
calkieemnienormalna.blogspot.com
Świetny :) Dylan ogarnie się zapewne kiedy będzie już za późno.... podobnie jak Colton...
OdpowiedzUsuńPS: Uwielbiam Coltona... szczególnie jego rolę w Arrow... i oczywistym jest na kogo zagłosuję :)
Świetny rozdział! Już nie mogę się doczekać kolejnego, naprawdę masz talent do pisania. Do następnego! 😉
OdpowiedzUsuńomg jestes genialna dziewczyno! chociaz wole, kiedy sie rozpisujesz (no bo kto w tym kacie internetu nie lubi czytac o Dylim?) takie krotkie rozdzialy sa zawsze lepsze niz nic. dlatego teraz ide wypelnic ankiete, a Tobie zycze weny i powodzenia w szkole! xx
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział!
OdpowiedzUsuńZawiodłam się na Dylanie na maksa, jak wyszedł podczas piosenki, która była w końcu o nim! Myślałam, że już będzie okay a tu takie buumm..
Super wyszło z Hoechlinem; ciągle myślałam, jaką rolę tu odegra i nigdy bym chyba nie wpadła na coś takiego, świetny pomysł.
Przez cały rozdział myślałam "Holland powinna być z Max'em" - po czym w ankiecie zaznaczyłam Coltona..ehh..
No nic, życzę weny i powodzenia w szkole ;*
Rozdział jest przegenialny.
OdpowiedzUsuńTak bardzo mi szkoda Coltona i Jade:(
Ależ oni mają problemy xd
Ale nic nie przebije Dylasia:
Jest takim strasznym dupkiem i kompletnie nic nie widzi.
Nic a nic.
Ale na 100% się poprawi.
Na samym końcu opowiadania, ale da radę xd
Więc pozostaje tylko czekać.
I mam nadzieję, że to Holland będzie z Coltonem<3
Howk.
03. Królewna Śnieżka: aktywacja (zimno-zimno.blogspot.com/)
Węgielek xxx
Naprawdę , uwielbiam twoje opowiadanie jedno z lepszych na które czytałam z niecierpliwością czekam na następny rozdział :* :D Życzę powodzenia w szkole :)
OdpowiedzUsuńW koncu się przyznala!!! A piosenka o Dylanie jest niesamowite. Szkoda tylko, że on nadal jest takim dupkiem i nie potrafi zrozumiec wlasnych uczuc. Spencer absolutnie jest nie dla niego, a slawe już ma, więc niech zerwą ze sobą.
OdpowiedzUsuńChociaz.. gdyby nie ich zwiazek, to zespol nie mialby tak szybkiego wybicia się.
A co do Holland.. cóż. Wole ją z Maxem, bo to jednak on o nią dba i jest za dobry, by go skrzywdzić. Wystarczy, że w prawdziwym zyciu to wlasnie ci mili chlopacy spotykaja się z wieksza iloscia cierpienia przez nieodwzajemniona milosc. Niech przynajmniej raz będzie mniej sztampowo ^^
A teraz "i koniec i bomba, a kto czytał ten trąba "
Jak zawsze przecudowny, przegenialny, przeniesamowity ^^ oddaje pokłon twojemu talentowi i tworczosci <3 czekam na Jylan...ale moze nie za szybko xd
OdpowiedzUsuńTe rozdziały są coraz lepsze!!!! <3 życzę więcej weny i czytelników! ;)
OdpowiedzUsuńNajlepsze opowiadanie! <3
OdpowiedzUsuńnie mogę się doczekać Jylan <3rozdział - jak zawsze, zajebisty!
OdpowiedzUsuńi nawet się znalazło Supernatural :D
życzę weny, idzie Ci po prostu świetnie
AAAAAAAAA
OdpowiedzUsuńoddechy!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Dobra qutgwiugv ♥♥
Mało Dylana, ale dużo Jade, dużo wszystkich, dużo wszystkiego, dużo awwwwwww
Nie wiem XDD
Dobra powoli xd
Czekam na Jylan, chcę żeby Hol była z Coltonem i chcę następny rozdział!
Pisz szybko! :D
Nie lubię Spencer, teraz tak cholernie nienawidzę tej suki, ale tak kocham Kayę Jezus do czego ty doprowadziłaś xDDD
Czekam na następny rozdział z kilku powodów:
1) Bo cię kc
2) Bo kc Dylan
3) Bo czekam na Jylan
4) Bo kocham to opowiadanie
5) Bo facebook XD
6) Bo spam :)))
7) Bo jestem z tobą i ATW od początku i mam zamiar zostać po za koniec xDD
8) Bo chcę żeby moje dzieci to przeczytały
10) A jak nie będą chciały to im to będę czytać przed snem
(jak podrosną ofc)
11) Dawaj
12)Szybko
13) Next!
~ Julie
Ps. Jak zwykle reklama, zapraszam do nas;)
http://tworczosci-julie-tajemnicza.blogspot.com/
*Fragment, spam spam xD*
" Osiem. Miałam dokładnie osiem lat, kiedy przejrzałam na oczy. Z nosa spadły mi różowe okulary i z głośnym hukiem roztrzaskały się o twardy beton, który kiedyś wydawał się mocnym podparciem i silnym zabezpieczeniem. Szkiełka rozsypały się po całym moim małym świecie raniąc mnie boleśnie z każdym kolejnym krokiem coraz mocniej. Wraz z plastikowymi oprawkami na drobne kawałki rozpadło się moje dzieciństwo.
Na pewno każdy z nas ma taki moment w życiu kiedy zaczyna zauważać co jest grane, jakie naprawdę jest życie - brutalne, nieustanne, samotne, a nie tak jak to się dzieciom wydaje - kolorowe, pełne szczęścia, bezproblemowe.
Kiedy zaczynamy zauważać, że ten kto patrzy na nas z góry robi sobie z nas jaja czujemy się dziwnie, czasami mamy wrażenie, że to nasza wina, że my zrobiliśmy coś nie tak, ale z czasem dociera do nas, że tak naprawdę jako dzieci byliśmy zbyt ślepi, żeby zauważyć prawdę.
W większości przypadków różowe okulary tracą moc między czternastym, a osiemnastym rokiem życia. Wtedy jesteśmy na to przygotowani, przynajmniej w minimalnym stopniu.
Kiedy ktoś psuje niewidzialny przedmiot, który ułatwia nam życie zbyt wcześnie, czujemy jak grunt dosłownie wysuwa nam się spod nóg.
Zbyt wczesne zmiany niosą za sobą ogromne konsekwencje."
Naprawdę spodobał mi się twój blog. Masz talent!! Piosenka jest przepiękna, a rozdział genialny! Oczywiście z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńNaprawdę fajnie piszesz i masz ciekawy pomysł na fabułę. Nie będę się rozpisywać i tylko dodaje komentarz,że naprawdę świetnie się czyta. Nic tylko czekać co się będzie działo!
OdpowiedzUsuńKocham to opowiadanie. Jesteś najlepsza. Juz się nie mogę doczekać co dalej się zdarzy...
OdpowiedzUsuńJAKI ŚLICZNY NOWY WYGLĄD AWWWWWW *-*
OdpowiedzUsuńZAKOCHAŁAM SIĘ
Ja też! Dzieło Julki <3
Usuń@Susanne597
Jaki cudowny rozdział!
OdpowiedzUsuńPiszesz obłędnie.
Kocham. <3
~D.
kiedy będzie nowy rozdział? :( już się nie mogę doczekać! <3
OdpowiedzUsuńbrak słów !!! rozdział megaaaaaa
OdpowiedzUsuńmasz talent do pisanie... czyta sie to bardzo przyjemnie : )
dobry cytat! system of a down <3
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńHeloł ;c Czekam niecierpliwie na next rozdzial ;c
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle genialny, cóż to dużo mówić :3
OdpowiedzUsuńA tutaj w pełni zasłużona nominacja do LBA ^^ Więcej informacji -> http://lovemeyourpsycholove.blogspot.com/p/lba.html
ŚWIETNY ROZDZIAŁ i świetny blog, odkryłam go w tym tygodniu i po prostu go UBÓSTWIAM !!!!
OdpowiedzUsuńszkoda mi Coltona i chociaż w tw za nim nie przepadałam to tutaj.....on musi być z holland <3 !!!!