Nie
wiedziałam jakim cudem dotarłam do domu. Ostatnie co pamiętałam to zaułek za
barem i alkohol, który wypiłam, powracający do życia.
Słońce
wpadające przez okno w moim pokoju niemal wypaliło mi oczy. Suchość w gardle
była nieznośna, ale nie mogłam zmusić mięśni do ruszenia się z łóżka. Mój mózg pulsował.
Po
kilku minutach, które wydawały się być wiecznością, udało mi się spełznąć na
podłogę. Moim celem było dotarcie do źródła wody, chwycenie jakiejś aspiryny i
szybki powrót pod kołdrę.
Przeszłam
obok lodówki i poczułam mdłości na samą myśl o jedzeniu. Byłam w trakcie picia
trzeciej szklanki wody, kiedy usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Wychyliłam
się lekko i zobaczyłam Dylana zakradającego się do własnego pokoju na palcach,
zapewne nie chcącego nas obudzić.
Na
mój widok zatrzymał się i przez chwilę wpatrywaliśmy się w siebie bez słowa.
- Wyglądasz okropnie – powiedział
w końcu. Przygryzłam wargę. Z jakiegoś powodu czułam się niekomfortowo.
- A ty odbywasz spacer wstydu.
Uśmiechnął
się lekko.
- To spacer wstydu tylko jeśli
się wstydzisz.
Było
niezręcznie choć sama nie wiem czemu. Przygryzłam policzek i rozejrzałam się
dookoła, żeby uciec przed tym intensywnym spojrzeniem brązowych oczu.
- Więc…masz jakieś plany na
dzisiaj? Naprawdę nie wyglądasz dobrze...- nie wiedziałam czy była to obraza
czy oznaka troski.
- Mam zajęcia z Bohenem, więc
muszę iść…Chociaż marzę o całym dniu w łóżku z herbatą i pięcioma częściami
„Dziewczyn z drużyny” – jęknęłam.
- Druga część jest beznadziejna.
Główna aktorka bardzo irytująca – skrzywił się Dylan, a ja nie mogłam
powstrzymać śmiechu.
- Oglądałeś „Dziewczyny z
Drużyny”?
Dylan
tylko sekundę wyglądał na zmieszanego, ale potem znów zamienił się w
zarozumiałego i pewnego siebie.
- Dziewczyny tańczące w krótkich
spódniczkach. Duh!
Zmierzył
mnie spojrzeniem i nagle poczułam się niekomfortowo we własnej piżamie, która
składała się jedynie z za dużej koszulki Ryana. Nie wiem czy było to
spowodowane jej długością, czy może tym do kogo należała.
- Muszę się uszykować na zajęcia
– wskazałam kciukiem swój pokój.
- Jasne – Dylan odwrócił głowę,
tym samym przerywając gapienie się na moje nogi. – Też wybieram się na
uczelnie…Możemy jechać razem.
Skinęłam
głową. Gdyby zaproponowałby mi to Daniel albo Posey, nie zrobiłoby to na mnie
większego wrażenia. Ale Dylan był…Dylanem. Irytującym, pewnym siebie sobą,
który sprawiał, że zawsze w jego towarzystwie cała się spinałam i dostawałam
gęsiej skórki.
Odwróciłam
się na pięcie i zniknęłam w swoim pokoju. Rzuciłam się na łóżko, wzdychając
głęboko, ale chwilę później zerwałam się gwałtownie przypominając sobie zarówno
o małej ilości czasu jak i okropnym stanie fizycznym, nie mówiąc już o
psychice.
Szybko
wzięłam prysznic, spróbowałam ogarnąć włosy i narzuciłam na siebie byle co. Nie
zdążyłam nawet zrobić makijażu, bo O’Brien zaglądał do mojego pokoju co pięć
minut, pytając czy jestem już gotowa. W drodze na uczelnię opowiadałam mu o tym
co działo się na wczorajszej imprezie po tym kiedy wyszedł, choć ja również
niewiele pamiętałam.
- Jade! – usłyszałam znajomy
głos, kiedy razem z Dylanem wchodziłam do budynku uczelni. Odwróciłam się i
uśmiechnęłam do biegnącego w moją stronę chłopaka.
- Cześć, Berkley.
- Cześć – nachylił się i
pocałował mnie w policzek na przywitanie. – O której kończysz zajęcia?
- O piętnastej.
- Widzimy się? – przeczesał ręką
swoje przydługie włosy i poprawił torbę spadającą z ramienia. Prawdopodobnie
zaspał, albo był strasznie niezorganizowany.
- Jasne – wzruszyłam ramionami. –
Napisz mi gdzie.
- Okay – posłał mi ostatni
uśmiech i wtopił się w tłum innych uczniów, wchodzących do szkoły. Zanim fala
studentów pochłonęła go na dobre, odwrócił się jeszcze i zawołał:
- Będzie fajnie, zobaczysz.
- Nie wątpię!
Mimo,
że z początku nie byłam pozytywnie nastawiona do całego pomysłu, teraz odczułam
lekką ekscytację. Adam wydawał się być fajnym chłopakiem, Josh był totalnie
słodki i miły, a z Jamie odnalazłam wczoraj wspólny język.
- Kto to był? – nawet nie
zauważyłam, że Dylan również się zatrzymał i był obserwatorem całej sceny. –
Już się dałaś poderwać? – wiedziałam, że miał to być żart, bo chłopak się
uśmiechnął, ale jednak usłyszałam w pytaniu jakąś złośliwą nutę. Zmarszczyłam
brwi i wyminęłam chłopaka. Nie umiałam go rozgryźć, a z takimi ludźmi lepiej
nie dyskutować. Po chwili ktoś złapał mnie za nadgarstek i nie musiałam mieć
zdolności profetycznych, by wiedzieć kto to był.
- Daj spokój, Młoda…Żartowałem.
- Wiem.
- To kim on był? – wydawał się
być szczerze zainteresowany, a ja głęboko westchnęłam.
- Znajomy z zajęć. Zaproponował
mi założenie zespołu. Dzisiaj mamy mieć pierwszą próbę…
- Zespół – brew Dylana uniosła się w wyrazie
zdziwienia.
- Tak. Zespół. To takie coś w
czym kilku ludzi tworzy muzykę – przewróciłam oczami, a Dylan niczym
przedszkolak, pokazał mi język.
- Wiem co to zespół ty moja mała,
ironiczna przyjaciółko. Nie wiem tylko co ty tam robisz...
Uderzyłam
go w ramię, a on się zaśmiał. Nie zauważyłam nawet, że doszliśmy już do sali, w
której miałam zajęcia.
- Wyluzuj – ponownie chwycił mnie
za nadgarstek i pogłaskał go kciukiem. Miałam wrażenie, że krew w moich żyłach
zaczęła szybciej płynąć, kiedy wpatrywał się we mnie tymi swoimi niebezpiecznie
głębokimi oczami. – Nie słyszałem jeszcze jak śpiewasz. Może zrobisz mi dzisiaj
jakiś prywatny koncert? Lubisz śpiewać pod prysznicem? Chętnie posłucham
i…popatrzę.
Uśmiechnął
się złośliwie, a ja wiedziałam, że chciał mnie tylko zirytować. Prychnęłam i
uwolniłam dłoń z jego uścisku. Planowałam coś odpowiedzieć, ale przerwał mi
rozbawiony głos Bohena.
- No proszę, proszę…Moje dwie
ulubione Gwiazdy. Czy jestem zaskoczony, że się znacie? – udał, że się
zastanawia. – Nie…Jakoś nie.
- Powiem ci więcej – Dylan
uśmiechnął się szeroko i objął mnie ramieniem. Wydawał się być wyluzowany, co
było dziwne, bo Bohena wszyscy się bali. – Dzisiaj jedliśmy razem śniadanie i
jesteśmy również umówieni na kolację. Na dodatek spędzimy też razem całą noc!
Miałam
ochotę uderzyć się dłonią w czoło, robiąc tak zwanego „facepalma”, ale wybrałam
opcję, w której to Dylan był poszkodowany.
- Ała – jęknął rozcierając
miejsce w które go uderzyłam.
- Mieszkamy razem – burknęłam do
uśmiechniętego Bohena i zauważyłam w jego oczach błysk zrozumienia.
- No proszę…- wbił w nas uważne
spojrzenie. – Ciekawe…
Uniosłam
do góry jedną brew, oczekując dalszego rozwinięcia wypowiedzi, ale on tylko odwrócił
się i wszedł do klasy.
- Zapraszam, Gwiazdo!
Posłałam
Dylanowi ostatnie mordercze spojrzenie, a on tylko uśmiechnął się niewinnie.
Powiedzcie mi jak to możliwe, żeby taki zboczony dupek mógł się tak niewinnie
uśmiechać?
Usiadłam
jak najdalej od wszystkich złośliwych suk i wbiłam spojrzenie w
nauczyciela. Bohen zaczął gadać swoje,
ale jakoś nie mogłam się skupić. Nadal odczuwałam skutki wczorajszej imprezy i złożyłam
sobie obietnicę, że nigdy więcej takich wieczorów w trakcie tygodnia.
Ta,
jakbym miała jej dotrzymać…
- Gwiazdo? – z mojej podróży po
własnym umyśle wyrwał mnie niski głos Bohena.
- Słucham? – zaczerwieniłam się,
przyłapana na nie słuchaniu. Nauczyciel wbił we mnie spojrzenie, a ja
zobaczyłam parę złośliwych uśmiechów na twarzach moich znajomych z zajęć. Ku
jednak zaskoczeniu wszystkich, mężczyzna zamiast mnie wyrzucić z sali, albo
chociaż wyzwać od „następczyni Hannah Montanah” uśmiechnął się.
- Proszę zostać po lekcji.
W
pewien sposób było to jeszcze gorsze. Przez resztę zajęć zaciskałam dłonie na
kolanach, ciekawa czego może ode mnie chcieć ten przerażający człowiek. Byłam
mu jednak wdzięczna, że nie postanowił poniżyć mnie przed całą grupą. Kiedy
ćwiczenia się zakończyły ludzie powoli zaczęli wychodzić z klasy i liczyłam, że
uda mi się wymknąć razem z tłumem, jednak Bohen mnie zauważył.
- Gdzie uciekasz, Gwiazdko?
Skrzywiłam
się, a kilku sympatyczniejszych studentów posłało mi pocieszające spojrzenia.
Odwróciłam się do nauczyciela z uśmiechem.
- Tak?
Usiadł
na brzegu swojego biurka, które stało w pomieszczeniu nie wiadomo dlaczego. Podejrzewałam
że w jego szafkach chowa alkohol, ale nie miałam poważnych dowodów na poparcie
tej teorii. Założył ręce na piersi i wbił we mnie nieprzeniknione spojrzenie.
- Znasz film „Grease”? – zapytał
lekkim tonem, a ja niemal przewróciłam się z wrażenia. Myślałam, że zwróci mi
uwagę za nieuważnie, a on zaprosił mnie na przyjacielską pogawędkę?
- Tak…Oczywiście, to klasyka.
Jeden z moich ulubionych – zaczerwieniłam się. Moją ogromną słabością były
stare filmy, a musicale jak „Grease” czy „Footloose”, oraz te w których grała
Audrey Hepburn były niemal świętością. Sama nie wiem ile razy oglądałam
„Sabrinę” czy „Rzymskie Wakacje”. Ryan zawsze się zastanawiał dlaczego lubię
takie starocie. On był raczej fanem widowiskowych pościgów i wybuchów.
Bohen
skinął głową.
- Co semestr wystawiamy jakąś
sztukę i tym razem padło właśnie na to. Zazwyczaj pierwszoklasiści nie mogą
brać udziału w przesłuchaniach, bo jesteście całkowicie beznadziejni…- nawet
nie dodał grzecznościowego sformułowania „bez obrazy”. – Ale masz w sobie coś
co mi się podoba. Więc postanowiłem dać ci szansę i zapraszam na przesłuchanie.
Doceń to, bo to wyjątek jeden na milion.
Wpatrywałam
się w niego nie tyle zachwycona i wdzięczna, o ile przerażona.
- Ja…Ja nie jestem jeszcze
gotowa…
- Bzdura. pamiętaj, że to ja się
tutaj znam. Dam ci znać o terminie przesłuchania. Miłego dnia – machnął ręką,
co prawdopodobnie znaczyło, że mam już sobie iść. Nadal sparaliżowana strachem
ruszyłam w kierunku drzwi.
- A, jeśli będziesz miała jakieś
pytania czy problemy to…- odwróciłam się po to by zobaczyć jego złośliwy,
wszechwiedzący uśmiech. – Pan O’Brien na pewno będzie zachwycony, mogąc pani
pomóc.
Zacisnęłam
zęby i cała czerwona jak najszybciej uciekłam z klasy. Świetnie, teraz główny
tyran szkoły myśli, że łączy mnie coś z głównym dupkiem szkoły. Rewelacyjnie.
- Gardner! – usłyszałam znajomy
głos i chwilę później, ktoś objął mnie swoim wiotkim ramieniem.
- Hej, Cote – uśmiechnęłam się na
widok Jamie. Zmierzyłam ją wzrokiem i siłą powstrzymałam się od westchnięcia.
Dziewczyna była ubrana w obcisłe legginsy i bokserkę i była tak strasznie
chuda, że na ten widok postanowiłam odpuścić sobie dzisiejszy lunch. – Wracasz
z treningu?
- Właściwie mam tylko krótką
przerwę i wracam na salę – skrzywiła się sztucznie, ale w jej oczach widziałam
pasję. Wszyscy w szkole wiedzieli, że tancerki trenują najciężej ze wszystkich.
– Macie dzisiaj pierwszą próbę, tak?
Skinęłam
głową.
- Trochę się denerwuję. Jestem
podekscytowana i boję się, że to nie wypali…- mruknęłam, na co Jamie
przewróciła oczami. Stanęłyśmy przy automacie z napojami i przekąskami, więc
dziewczyna wrzuciła monety, kupując wodę.
- Jak Adam się za coś weźmie to
nie ma mowy, żeby nie wypaliło. A Josh to najsłodszy, najbardziej ugodowy i
najukochańszy chłopak świata…
- Ty go tak nie zachwalaj, bo
jeszcze się zakocham – pokazałam jej język, a ona zmrużyła oczy.
- Chyba jednak cię nie lubię…
- No, Młoda, widzę, że zdobywasz
przyjaciół – Dylan pojawił się znikąd i objął mnie ramieniem. Szturchnęłam go
łokciem w brzuch, a on cofnął się i rozmasował miejsce, choć przypuszczam, że
mnie zabolało to bardziej niż jego. Jak na kolesia, który nienawidzi ćwiczeń
fizycznych był zdecydowanie za bardzo umięśniony. Jak to możliwe?
Łyka
sterydy, czy co?
- Masz pożyczyć piątkę? – uśmiechnął się tak uroczo,
że nie miałam innego wyjścia jak wyciągnąć portfel i dać mu te cholerne kilka
dolarów, chociaż moje fundusze były bardzo ograniczone odkąd postanowiłam żyć
na własną rękę. Musiałam pilnie poszukać pracy…
Chłopak
chwycił mnie za głowę i pocałował w czoło, a potem obrócił się, żeby wybrać
przekąskę z automatu. Napotkałam aprobujące spojrzenie Jamie, która wykonała
kilka dziwnych gestów, poruszając sugestywnie brwiami, machając rękami w stronę
Dylana i próbując bezdźwięcznie mi coś przekazać. Kiedy O’Brien odwrócił się w
naszą stronę, natychmiast się opanowała i uśmiechnęła niewinnie, a ja nie
mogłam się powstrzymać od parsknięcia śmiechem.
- Jamie, to jest Dylan. Mój
irytujący współlokator – nie musiałam dodawać „seksowny”. Sama to dostrzegła, a
to tylko niepotrzebnie powiększyło by i tak za duże ego chłopaka.
- I tak wiem, że mnie kochasz –
uśmiechnął się, ale zignorowałam go.
- To jest Jamie. Jej zawdzięczasz
siki w swoim bucie.
- Nie musiałaś tego dodawać –
mruknęła dziewczyna, a ja posłałam jej powietrznego całusa.
- Och, fantastycznie…cieszę się,
że poznałaś koleżankę, Młoda, ale może lepiej się do mnie nie zbliżajcie. A
przynajmniej trzymajcie się z daleka od moich rzeczy – skrzywił się. – No
chyba, że ty, Młoda, masz ochotę na bliższe zapoznanie z moim…
- Nie! – zawołałam gwałtownie,
zakrywając mu usta ręką. Czułam pod dłonią jego szeroki uśmiech. – I nie
nazywaj mnie Młoda!
- Uroczo się czerwienisz.
Teraz
to na pewno przypominałam truskawkę. Tak, truskawkę. Nie lubię pomidorów.
- Och jesteście tacy słodcy, że
chętnie postałabym z wami dłużej, ale niestety…trening woła, a na dodatek za
chwilę wyrzygam tęczę – Jamie popisała się swoim taktem i wyszukanym poczuciem
humoru. Pocałowała mnie w policzek, rzuciła „cześć” do Dylana i zniknęła w
tłumie uczniów, zostawiając mnie samą z chłopakiem.
Przygryzłam
wargę, co nie umknęło uwadze O’Briena, bardzo zadowolonego z siebie.
- Więc…Bohen powiedział, że mam
przyjść na przesłuchanie do „Grease”…
Zaskoczyłam
go. Uniósł do góry jedną brew, co było strasznie gorące i proszę was…jak to
możliwe, że jarały mnie nawet jego brwi?!
- No proszę…Musi cię naprawdę
lubić – zamyślił się na chwilę. – Oczywiście chętnie ci pomogę. Mam już nawet
pomysł jak możesz mi się odwdzięczyć – uśmiechnął się jednym kącikiem ust.
Przewróciłam oczami.
- Nie wątpię.
- Ty, ja…i co my tam mówiliśmy
wcześniej o tym prysznicu? Hej, Młoda! Gdzie idziesz?! – słyszałam jego
wołanie, ale już odchodziłam w przeciwnym kierunku, próbując powstrzymać
szeroki uśmiech.
Cóż,
może był napalonym, irytującym idiotą, ale prawda była taka, że jak nikt
potrafił mnie rozbawić i poprawić mi dzień.
-
Dylan jest cholernie gorący! – jęknęła Jamie, leżąc na kanapie i machając
nogami w powietrzu. Siedziałam na podłodze i obserwowałam ją rozbawiona, jedząc
zielone, kwaśne żelki, podczas kiedy chłopcy rozstawiali sprzęt.
- Zepsułaś mi dziewczynę –
mruknął Josh, a ja posłałam mu przepraszające spojrzenie.
- Nie chciałam.
- Powiedzmy sobie szczerze, że
ona nigdy nie funkcjonowała za dobrze – rzucił Adam zza perkusji i w tamtą
stronę sekundę później poleciała poduszka rzucona przez Cote.
- Gdybyś chciał wiedzieć, to jestem
bardzo sprawna, a jeśli nie wierzysz to możesz zapytać Josha – warknęła dziewczyna, a ja
powstrzymałam się przed przewróceniem oczami. Czy w każdym zadaniu musi być
jakiś podtekst seksualny?
- Dobra, możemy zaczynać –
przerwał kłótnię Joshua, wiedząc, że dyskusja tej dwójki mogłaby nie skończyć
się dobrze.
Berkeley
w ekspresowym tempie załatwił nam miejsce na próby w garażu swojego wujka.
Zawsze chciałam grać w prawdziwej „garażowej” kapeli, ale rodzice nigdy by się
na to nie zgodzili. Prawdopodobnie dostali by zawału, gdyby mnie tu teraz
zobaczyli, siedzącą na brudnej podłodze, z piwem w ręce, w towarzystwie Adama
aka typowego Bad boya i Cote, która wyglądała jak połączenie Lorde i Lany del
Ray. Mogli by zaakceptować Josha, ale nie wyobrażam sobie nikogo kto by go nie
zaakceptował. Powinien robić karierę w polityce.
- Bardzo dyplomatycznie –
pochwaliłam go, stając przy mikrofonie. Uśmiechnął się.
- Mój tata jest kongresmanem –
ach, czyli ma to w krwi.
Wypróbowaliśmy
parę brzmień i typów muzyki i szło nam naprawdę nieźle. Coraz bardziej
cieszyłam się, że ich poznałam i że dali mi szansę na stworzenie czegoś
fajnego. Jamie tańczyła i wygłupiała się do każdej piosenki, próbując mnie
rozproszyć, co często jej się udawało.
- Jest nieźle, ale zanim
zaczniemy tę zabawę na poważnie…- Adam zrobił dramatyczna pauzę. - Musimy
wymyślić nazwę.
Zgodnie
jęknęliśmy.
- Czarna Wdowa? – rzuciła Cote,
siadając na kolanach Josha i obejmując go za szyję.
Posłaliśmy
jej niechętne spojrzenia, więc tylko wzruszyła ramionami.
- No to może Lile’S Splash?
Uniosłam
głowę znad kartonu pizzy. Adam i Josh również wyglądali jakby gwiazdka przyszła
wcześniej.
- Lile’S Splash…To coś w ogóle
znaczy? Ale podoba mi się – ugryzłam kawałek pysznego ciasta. – Ładny przebłysk
inteligencji, kochanie. Może ten kolejny za kilka lat, też będzie tak
spektakularny?
Dziewczyna
pokazała mi język i pocałowała swojego chłopaka w policzek.
- Czyli co? Uzgodnione? Lile’S
Splash podbije świat?
Uśmiechnęłam
się. Taki był plan.
Dni
mijały mi na zajęciach, próbach, sprzeczkach z Dylanem i wypadach na miasto z
przyjaciółmi. Zwiedzaliśmy wszystkie okoliczne kluby, zawsze jednak nad ranem
lądując w „Manhattanie”. Jako zespół stawaliśmy się coraz lepsi i chłopcy już
zaczęli myśleć o naszym pierwszym występie.
Kiedy
weszłam do domu pierwsze co poczułam to przyjemny zapach dobrze przyprawionego
mięsa. Między zajęciami nie miałam nawet czasu nic zjeść i mój żołądek
natychmiast domagał się jedzenia.
- Kto gotuje? Jeśli Crystal to
nie jestem głodna! – zawołałam, wchodząc do salonu. Przy aneksie stał Dylan,
który smażył coś na patelni. – O, świetnie! Umrę jeśli zaraz czegoś nie zjem –
jęknęłam, siadając na wysokim stołku stojącym przy wyspie kuchennej.
- Hej! – zawołała oburzona Reed,
której nie zauważyłam bo leżała na kanapie.
- Wybacz – posłałam jej
przepraszające spojrzenie. Zmierzyłam chłopaka stojącego przy garnkach. –
Seksowny fartuszek – uśmiechnęłam się złośliwie i sięgnęłam po kawałek
marchewki. Dylan miał na sobie błękitny fartuch w słodkie, pastelowe muffinki,
który należał do Crystal.
- Jeszcze lepiej bym wyglądał,
gdybym miał na sobie tylko jego, nie sądzisz? Możemy sprawdzić…
Zaśmiałam
się. Z każdym dniem coraz bardziej przyzwyczajałam się do jego żartów, które
stały się już naszym zwyczajem.
- Powstrzymaj zapędy O’Brien.
Według prawa, mieszkając razem jesteśmy rodzeństwem. Mogę cię pozwać za molestowanie
w rodzinie – mruknęłam, a chłopak uśmiechnął się do mnie szeroko.
- Mmmm…perwersyjnie.
Przewróciłam
oczami i sprawdziłam maila na telefonie. Zamarłam kiedy zobaczyłam kolejny,
jedenasty już, mail od Ryana. Z wahaniem otworzyłam dokument i zmarszczyłam
brwi wpatrując się w ekran.
„Jade, martwię się. Nie odpowiadasz na żadną
moją wiadomość. Co się z tobą dzieje? Odpisz, proszę! Kocham cię, a nie wiem co
się stało. Proszę, odezwij się! Tęsknię. Ryan”
Westchnęłam
przeciągle. Przez te kilka tygodni w Nowym Jorku naprawdę odnalazłam siebie. Byłam
tu szczęśliwa i coraz rzadziej myślałam o Anglii. Jedynym co przywoływało
wspomnienia były właśnie wiadomości od Ryana, ale były to tylko wspomnienia.
To
nawet mnie zabolało. Pierwszy raz kiedy zdałam sobie sprawę, że nic nie czuję. Mieliśmy
fantastyczną przeszłość i byłam do niego przywiązana, ale z każdym dniem
tęskniłam za nim coraz mniej. Częściej myślałam o nim jak o przyjacielu niż
chłopaku i zdałam sobie sprawę, że on traktował to o wiele poważniej niż ja. Cały
nasz związek był letni, bez wielkich emocji, a ja potrzebowałam czegoś naprawdę
zwalającego z nóg.
- Podaj mi sól – mruknął Dylan, a
ja odłożyłam telefon, postanawiając sobie, że przestanę się tym zadręczać. Sięgnęłam
po produkt i podałam chłopakowi.
Przez
chwilę obserwowałam jak pieczołowicie kroi warzywa, wrzuca je do bulionu i
doprawia. Gotujący mężczyzna ma w sobie pewien magnetyzm. Co jakiś czas podjadałam
mu kolejne składniki, a on się irytował i odtrącał moją rękę.
- Jesteś jak natrętna mucha,
wiesz?
Otworzyłam usta, żeby mu coś powiedzieć, ale
nagle do domu wpadł Tyler, trzaskając drzwiami i rozglądając się na boki. Pobiegł
do swojego pokoju, do kuchni, przetarł stolik w salonie, znów pobiegł do
siebie, a potem jeszcze do łazienki, którą zaczął sprzątać. Nie odezwał się ani
słowem, więc wymieniłam zaskoczone spojrzenia z Crystal i Dylanem.
- Yyyy…Stary? Coś się stało? – O’Brien
zmarszczył brwi, kiedy Posey przyniósł uroczy bukiet kolorowych kwiatów i
wstawił go do wazonu. Chłopak spojrzał na nas, jakby zaskoczony naszą
obecnością.
- O, cześć. Arden przychodzi na
kolację, więc musicie się stąd wynieść.
Po
pierwsze: kim do cholery była Arden? Po drugie: Posey miał zamiar zrobić
kolację? Po trzecie: Jak to wynieść? Niby gdzie?
- Arden?
- Kolację?
- Wynieść? – zapytaliśmy po
kolei. Tyler wzruszył ramionami.
- Pilna sprawa, serio! Nie
prosiłbym gdyby to nie było ważne!
- To jest ta laska, którą
poznaliśmy ostatnio w „Manhattanie”? Egzotyczna uroda, ładny uśmiech, długie
nogi? – mruknął Dylan, jako jedyny zorientowany w sytuacji. Posey pokiwał głową
energicznie.
- Te nogi…- westchnął. – I właśnie
dlatego, dziękuję za wolne mieszkanie.
Zerknęłam
na Crystal, która uśmiechała się z niedowierzaniem, a w końcu rzuciła się
Tylerowi na szyję.
- Oczywiście, że się wyniesiemy!
Może ci w czymś pomóc? Doradzić? Posprzątać? Może wam coś ugotować?...No dobra,
to średni pomysł…A może…?
- Reed, jest okej – przewrócił oczami
chłopak. – To nie jest moja pierwsza randka!
- To jest twoja pierwsza randka
odkąd rozstałeś się z tą…- widziałam, jej usilną próbę powstrzymania
przekleństwa cisnącego się na usta. – Z Seaną.
Tyler
skrzywił się lekko, a ja pomyślałam, że może lepiej byłoby dyskretnie się
ulotnić.
- Daj spokój, oboje
stwierdziliśmy, że się oddaliliśmy i rozstanie było naszą wspólną decyzją.
Crystal zacisnęła usta w wąską linię i wzięła kilka głębokich oddechów, aż w końcu uśmiechnęła się czuło.
Crystal zacisnęła usta w wąską linię i wzięła kilka głębokich oddechów, aż w końcu uśmiechnęła się czuło.
- Okej. Mam nadzieję, że dzisiaj wszystko
się uda.
Ta
dwójka była sobie bliższa niż rodzeństwo. Znali się od zawsze, ponieważ ich mamy,
oraz mama Dylana, przyjaźniły się nawet zanim zaszły z nimi w ciąże. Cała
trójka praktycznie wychowała się razem. Crystal obiecała mi nawet, że pokaże mi
kompromitujące zdjęcia Dylana z dzieciństwa, które trzymała w razie jakiejś
nagłej potrzeby przysługi z jego strony. Z tego co mówiła posiada obraz jego
przebranego za Batmana, z długimi włosami, kąpiącego się w ogródkowym, małym
basenie, oraz w legginsach z zajęć teatralnych z podstawówki.
Sharmana
poznali w liceum, ale nie wiem jakim cudem udało mu się dołączyć do ich grupy. Tak
samo jak mi.
- A teraz wynocha! – Tyler obrócił
Crystal w kierunku drzwi wyjściowych i lekko popchnął.
- Ale ja dopiero co zrobiłem
fatburgery! – oburzył się Dylan, na co Posey uśmiechnął się szeroko.
- Właśnie, dzięki za kolację!
O’Brien
chciał coś powiedzieć, ale Crystal uwiesiła mu się na ramieniu.
- Poświęcisz swoje mięsko, dla
najlepszego przyjaciela, prawda?
Zamknęłam
oczy w oczekiwaniu na komentarz i oczywiście chłopak mnie nie rozczarował.
- Zostaw moje mięsko w spokoju.
Tylko Młoda ma do niego prawo.
Jęknęłam
przeciągle, a on tylko uśmiechnął się jeszcze szerzej. Miał zdecydowanie za
dużo zębów. Naszła mnie ochota by mu trochę wybić i uszkodzić ten anielski
uśmiech.
- To gdzie idziemy? – zapytałam,
zakładając płaszcz. – „Manhattan”? Może napiszę do Jamie czy mnie nie
przenocuje…
- O nie! Bierzemy Daniela i
idziemy na podwójną randkę – Dylan pstryknął mi w nos. Przewróciłam oczami.
- O’Brien…traktuję cię jak brata,
nie pójdę z tobą na randkę – Crystal uderzyła go w ramię, a ja miałam ochotę
parsknąć śmiechem. Chłopak wpatrywał się w ciemnowłosą z rezygnacją. Ona
naprawdę była ślepa i nic nie rozumiała. Beznadziejny przypadek. Szkoda tylko
było Sharmana.
- Nie przejmuj się tym koszem.
Nie pierwszy i nie ostatni – pogłaskałam go po ramieniu. – Jakaś zdesperowana
dziewczyna w „Manhattanie” na pewno chętnie cię przenocuje.
Okej,
naprawdę nie chciałam żeby zabrzmiało to tak jak zabrzmiało.
- Zazdrosna? – chłopak nachylił
się, a ja prychnęłam głośno.
- Chciałbyś. Dzwonię do Cote. Do
zobaczenia jutro rano – mruknęłam i wyszłam z domu. Było warto. Nie tylko
świetnie bawiłam się z dziewczyną w klubie niedaleko jej mieszkania, ale też randka
Tylera bardzo się udała i zapowiedział, że niedługo pozna nas ze słynną Arden
Cho, która stała się jego głównym i ulubionym tematem do rozmowy.
Kilka
dni później stałam na korytarzu z Adamem i Joshem, dyskutując o repertuarze,
który przećwiczymy na najbliższej próbie, kiedy podbiegła do mnie Crystal i bez
słowa pociągnęła mnie w sobie tylko znanym kierunku.
- Co się dzieje? – zawołałam, ale
ona nie odpowiedziała. Zaciągnęła mnie na główny hol, gdzie zebrała się już
spora grupa ludzi, obserwująca jakieś widowisko. Od razu zorientowałam się, że
to coś poważnego, więc przepchałam się przez tłum. Czasami niski wzrost się
przydaje.
Pośrodku
okręgu utworzonego przez uczniów, na podłodze leżało dwóch chłopaków. No w
sumie może nie leżało…Jeden siedział na drugim i uderzał go pięściami w twarz. Nagle
role się zmieniły i to drugi zaatakował, a z łuku brwiowego pierwszego polała
się krew.
Ze
zdziwieniem zauważyłam, że był to Max Carver, chłopak Holland i Colton Haynes,
jej były.
Oboje
nie wyglądali za ciekawie. Mieli podarte koszulki, zakrwawione twarze i prawdopodobnie
jakieś złamania, albo urazy wewnętrzne. Nie mówiąc już o siniakach. Wpatrywałam
się w scenę z przerażeniem, nie wiedząc co mam zrobić. Zaczęłam rozglądać się
nerwowo, w poszukiwaniu kogoś, kto mógłby ich powstrzymać przez zabiciem się
nawzajem, kiedy z tłumu wypadła Holland.
Na
widok Maxa i Coltona gwałtownie zbladła.
- Co tu się dzieje! – zawołała, a
jej głos przebił się przez wszystkie inne. Kurczę, naprawdę umiała krzyczeć!
Bójka gwałtownie się skończyła, a Colton i Max usiedli na podłodze w okropnym
stanie. Obaj wpatrywali się z przerażeniem w dziewczynę, nie wiedząc co
powiedzieć.
- Ale z was dzieci…- mruknęła
dziewczyna, posyłając im spojrzenie pełne pogardy. – Pieprzone dzieci!
Odwróciła
się na pięcie, a tłum rozstąpił się przed nią jak morze przed Mojżeszem. Ruszyła
w kierunku wyjścia szybkim krokiem, za co ją naprawdę podziwiałam, bo jej
szpilki miały imponującą wysokość. Przez chwilę zastanawiałam się czy za nią
iść czy zobaczyć co z chłopakami, ale stwierdziłam, że przyjaciółka bardziej
mnie potrzebuje.
Kiedy
wychodziłam ze szkoły usłyszałam zdenerwowany głos Bohena.
- Co tu się stało?!
Cóż,
prawdopodobnie zostaną odpowiednio ukarani.
Holland
siedziała na murku przed szkołą, a z jej oczu płynęły łzy. Usiadłam obok niej i
objęłam ją ramieniem, a po chwili pojawiła się również Crystal zajmując miejsce
po drugiej stronie Rudej.
- Hej, wszystko okej – mruknęłam jej
do ucha, a ona spojrzała na mnie swoimi dużymi oczami.
- Co z nimi?
- Dzięki twojej interwencji żyją,
choć pewnie woleli by zginąć niż narazić się na twój gniew…
Uśmiechnęła
się smutno, po czym schowała twarz w dłonie.
- Jestem okropną osobą – jęknęła,
a ja mocniej ją przytuliłam.
- Co ty opowiadasz, Hol. To ty
przerwałaś walkę i nie jesteś niczemu winna – Crystal pogłaskała ją po włosach
i spróbowała otrzeć czarne ślady po tuszu z policzków Roden.
- Jestem. Chodziło o mnie…Ale to
nie jest najgorsze…- westchnęła, opierając głowę na ramieniu Reed. – Kiedy ich
zobaczyłam…Akurat Max uderzył Coltona w brzuch…oboje byli w okropnym stanie, a
ja mimo wszystko…- wzięła głęboki oddech i zamknęła oczy. – Pierwszym o czym
pomyślałam było „czy Col jest cały?”.
Zapadła
cisza. Żadna z nas nie wiedziała co powiedzieć. Nie chciałyśmy dobijać Rudej
smutną wiadomością, że prawdopodobnie nadal kocha Haynesa. Choć wydaje mi się,
że sama powoli zaczynała to rozumieć.
Skomplikowana
sytuacja Holland ponownie zmusiła mnie do przemyśleń o Ryanie. Spędziłam
wieczór siedząc na schodach pożarowych z kubkiem herbaty, myśląc, że chłopakowi
zapewne spodobał by się widok.
- Maybe I pulled the panic cord. And maybe you were happy, I was bored…– zanuciłam jedną z
moich ulubionych piosenek Gabrielle Aplin, Panic Cord. - This meant
more to you than it did to me, I
was full of doubt and you believed, The
more that you keep coming over, The
more I know it's over dear, We're
just a box of souvenirs…*
Nie wiem jak to
możliwe, ale piosenki Aplin zawsze oddawały dokładnie to co czułam. Uwielbiałam
Ryana jako przyjaciela. Jednak nie była to wielka miłość. Wiem, że jemu
zależało…ale dla mnie to wszystko było po prostu za mało. Tylko czekałam żeby uciec.
On widział we mnie swoją wielką miłość, a ja…był cudowny i wszyscy oczekiwali,
że będziemy razem.
Znów to samo. Spełniałam oczekiwania
innych i jak to się skończyło?
Cóż, Ryan był przeszłością.
Rozwiązaną przeszłością. Zakończoną.
I dopiero teraz poczułam prawdziwą
ulgę. Puściłam ostatnią linę, trzymającą mnie w przeszłości.
-
Nieźle śpiewasz – usłyszałam męski, znajomy głos.
-
Dzięki – uśmiechnęłam się do Dylana. Usiadł obok mnie, tak że stykaliśmy się ramionami.
- Fajny
widok – westchnął głęboko, wciągając powietrze. – Kocham Nowy Jork.
-
Ja też – skinęłam głową.
-
Nie tęsknisz za domem? – zapytał po chwili milczenia, a ja oparłam głowę na
jego ramieniu.
-
Jestem w domu.
***
*tłumaczenie: Może wyciągnęłam drażliwy temat, I może ty byłeś
szczęśliwy, kiedy ja się nudziłam...- (...) -
To znaczy dla ciebie więcej niż znaczyło dla mnie. Ja byłam pełna wątp To
znaczy dla ciebie więcej niż znaczyło dla mnie, Ja byłam pełna
wątpliwości, a ty wiary. Im bardziej Ty chcesz w tym trwać, ja tym
bardziej wiem, że to koniec, kochanie. Jesteśmy zwykłym pudełkiem z pamiątkami.
Kolejna piosenka Gabrielle, ale ją uwielbiam, a jej teksty są idealne dla Jade!
Nie jestem zadowolona z tego rozdziału, ale chcieliście, więc proszę.
Jest całkiem sporo Dylana i parę uroczych momentów Jade/Dylan...Jylan?
Prawie 9 stron w Wordzie!
Dziękuję za tak duże wsparcie i pozytywne komentarze!
Kocham was!
#ATWff
Aaaa! Love it! 💜 Jest genialny co ty mówisz! Dylan! Cud miód i orzeszki XD
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję :3
UsuńNareszcie! Ty wiesz że ja całym sercem wspieram to ff! ❤
OdpowiedzUsuńPodoba mi sie to że rozdziały są dlugie, 9 stron do jarania sie Dylanem aggshjsfhj!
Czekam na jakiś rozwój zespołu Lile's Splash.. (Dylana do bebnow tam! :p)
Dalszej weny życzę ;)
Do usłyszenia!
Wiem, że mnie wspierasz i gdyby nie ty, to nie wiem co by było <3 Jesteś cudowna!
Usuńświetny rozdział, z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział oraz na dalszy rozwój sytuacji ;)
OdpowiedzUsuńOj będzie się rozwijać, ale nie jestem pewna czy w dobrym kierunku ;p
UsuńRozdział pojawi się na pewno jeszcze przed świętami. Przepraszam, że nie wcześniej, ale niestety mam dużo nauki :c
Obiecałam, ze skomentuję tak więc to czynię :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! Zachęciłam koleżankę do czytania i dzisiaj rano obie jak takie idiotki na telefonach siedziałyśmy i czytałyśmy głośno komentując każdą scenę. Dodawaj szybciutko kolejną notkę bo nie wytrzymam!
Pozdrawiam, weny dużo życzę,
Natalia G.
xoxo
Haha :> Bardzo się cieszę, że wam się podoba! Kolejna notka nie pojawi się za szybko, ale obiecuję, że się postaram!
UsuńSuper.
OdpowiedzUsuńRozdział.
Najlepszy.
Na.
Świecie.
!!!
Purwa, to jest najlepsze fanfiction z Dylanem, jakie kiedykolwiek czytałam! <3 <3 <3
Chcę więcej rozdziałów
Ba
Ja ŻĄDAM
więcej rozdziałów!
<3
Rajuśku
Jade i Dylan są tacy słodcy <3 Cud, miód, orzeszki.
Żądam więcej takich momentów!
I więcej, w których Dylan jest irytujący i zboczony! <3
!!!
Tego właśnie pragnę w tym momencie!
<3
Ale się ze mnie władczy sztamak zrobił XD
Do zobaczenia! <3
Niebieskiego jedzenia, kostek cukru, mleka i mango.
http://zimno-zimno.blogspot.com/ Nadal 20! XD
Ścielę się,
Annika Stark
Jeju, jeju! Dziękuję! *___*
UsuńStrasznie poprawiłaś mi humor swoim komentarzem! I kocham cię za język strefy <3 Twoje opowiadanie chętnie przeczytam w ten weekend! :)
PS Percy i Finnick <3 A mleko i mango? Czyżbym czegoś nie pamiętała?! O.o
omfgs kocham, ubistwiam, wielbie! piszesz swietnie ksnuqzokjbm <3
OdpowiedzUsuńDyde lepiej brzmi XDDD
dodawaj jak najszybciej kolejny rozdziau <3 weny!
Ooow :3 Dziękuję! Cieszę się, że się podoba!
UsuńDyde? Okej :) W sumie prawda!
Rozdziału spodziewajcie się przed świętami. Przepraszam, że nie wcześniej :c
Wpadłam w nałóg czytania twojego opowiadania jesteś genialna <3 dodawaj szybko nowego rozdziała ;)
OdpowiedzUsuńOjej :c Nałogi są złe!
UsuńDziękuję bardzo za komplement, ale wierz mi, do geniusza mi daleko, oj daleko. Wystarczy spojrzeć na moje oceny z matematyki :p
Jeszcze!! <3 Ja chce jeszcze!! <3!! *-*
OdpowiedzUsuńNiestety :c grudzień to ciężki miesiąc, ale obiecuję, że przed świętami dostaniecie rozdział :)
Usuńjejku ale to zajebiste :o normalnie czuję się jakbym czytała książkę :D
OdpowiedzUsuńz niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :*
Boże dzisiaj zaczęłam cię czytać.
OdpowiedzUsuńMasz talen... zazdroszcze.
Świetne sceny, a Jade i Dylan... no maskara po prostu.
Jestem ciekawa czy Jade odpisza na jakiegoś maila swojemu byłemu... albo on złoży jej jakąś wizyte...
Świetne serio, jak wydasz książkę to na pewno kupie...
Aż zazdosna jestem... no bez jaj..
Czekam na next... dawah szybko szybko szybko
Teraz zaraz w tej chwili
Hehe
Weny życzę
Pisz dalej! Uwielbiam Twoje opowiadanie jak i koocham Dylan'a <333. Masz może do polecenia jakieś ff o Teen Wolf ale w podobnym wydaniu do Twojego?
OdpowiedzUsuńxyz-fanfiction.blogspot.com - moje opowiadanie :). Jeśli nie lubisz 1D nie zrażaj się tym, ponieważ postacie jedyne co z nimi wspólnego mają to nazwiska i wygląd ;).
czekam na kolejny rozdzial i musze ci powiedziec ze masz talent do pisania ;)
OdpowiedzUsuńSerdecznie zapraszam Cię na najlepszą zwiastunownię w całej blogowej sferze! http://dolina-zwiastunow.blogspot.nl
OdpowiedzUsuńNajlepsze zwiastuny!
Pozdrawiam, Bellamy.
Świetny rozdział!
OdpowiedzUsuńZapraszam ----> http://lovecanstoptime.blogspot.com/
Genialny rozdział ❤❤ I ten gif na koniec 😂😂😂😂😂
OdpowiedzUsuńKiedy następny rozdział ?
UsuńNie rozumiem twojego niezadowolenia z tego rozdziału. Jest genialny! jak wszystkie zresztą. Najbardziej podoba mi się wątek Dylana i Jade ;) Potrafisz fajnie pisać i wciągnąć czytelnika :) Oby tak dalej. Z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały :D
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie : http://magicworld-myworld.blogspot.com/
Och... Już chciałam naciskać Nowszy post a tu nie ma dalej na razie nic:c
OdpowiedzUsuńNaprawdę uwielbiam to opowiadanie. Opisujesz Dylana tak jak zachowuje się czasami w Teen Wolfie, a ja szczerze kocham Stiles'a.
Uwielbiam to opowiadanie i mam nadzieję, że niedługo dodasz nowy rozdział? Hmm?
Pozdrawiam! <3
Kocham kocham kocham <3 <3
OdpowiedzUsuńCzekam tylko na akcję jak coś więcej stanie się pomiędzy Dylanem, a Jade <3
A tak poza tym świetne poza tym, że wolałabym Holland z Maxem niż z Coltonem ale ok XD
Czekam na next !!!!
trafiłam tutaj dzisiaj i od razu się zakochałam!
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny świetny rozdział:)
Cóż, ja osobiście uwielbiam Colton Haynes (szczególnie w Arrow) i jeśli miałabym wybierać pomiędzy nim a Maksem to wybrałabym tego pierwszego.
Nadal jest supi :3 Lecę dalej ♥
OdpowiedzUsuńPS. czy tylko u mnie na końcu pojawiło się białe tło CHYBA literek? ;_;
*Taka chamska reklama ;__;* http://dracoikatnissmiloscwkapitolu.blogspot.com/ Serdecznie zapraszam wszystkich, którzy to przeczytają ♥
kolejne cudo ;*
OdpowiedzUsuńUwielbiam już po 3 rodziałach, wciągnełam się ;)
OdpowiedzUsuńSzczerze miałam nadzieję, że Dylan będzie takim miłym chłopakiem, a tu się objawił taki typowy chłopak z fanfiction którego każdy tekst jest sprośny na maksa. Po prostu przeładowanie tych jego tekstów mnie irytuje, więc mimo mojego uwielbienia do Dylana to tej jego wersji raczej nie polubię, chociaż może jeszcze mnie zaskoczysz
OdpowiedzUsuńPóki co czytam dla samej fabuły