Stałam
przed wysokim, zniszczonym budynkiem, na nie do końca ciekawej ulicy na
Brooklynie. Z wahaniem nadusiłam przycisk przy domofonie i przygryzłam wargę w
oczekiwaniu na odpowiedź. Po chwili z urządzenia wydobył się zdeformowany przez
głośnik, kobiecy głos.
- O’Brien, naucz się nosić
klucze, bo naprawdę…
- Ja w sprawie mieszkania –
wtrąciłam szybko, a dziewczyna po drugiej stronie zamilkła.
- Mieszkania? Och, no to wejdź –
rozległo się brzęczenie, które oznaczało, że można otworzyć drzwi. Pchnęłam je
całym ciałem, a one zaskrzypiały złowieszczo. Ktoś zdecydowanie powinien je
naoliwić.
W
budynku była winda, ale nie wyglądała zachęcająco. Pokryta sprośnymi napisami,
brudna i zardzewiała, sprawiała wrażenie jakby lada moment miała spaść w dół.
Nie spodziewałam się luksusów, ale to była dla mnie przesada. Zbierając się w
sobie, ze sztucznym uśmiechem na ustach, raźno ruszyłam na górę schodami.
Mieszkanie, które mnie interesowało, znajdowało się na trzecim piętrze i
postanowiłam, że jeśli w nim zamieszkam, jednak przekonam się do windy.
Codzienne pokonywanie takiego dystansu, prawdopodobnie doprowadziłoby mnie do
szybkiego zgonu.
Zapukałam
w białe drzwi, które w porównaniu do całego budynku wyglądały naprawdę
porządnie. Wzięłam kilka głębokich wdechów i przeczesałam włosy ręką, co
robiłam zawsze kiedy się denerwowałam.
Otworzyła
mi piękna dziewczyna, o niesamowicie jasnej karnacji i kontrastujących z nią
ciemnych włosach do ramion. Wyglądała na kilka lat starszą ode mnie, ale
uśmiechała się uprzejmie i sympatycznie.
- No cześć, zapraszam.
Odsunęła
się, robiąc dla mnie przejście. Niepewnie, z ogromnym dystansem, przekroczyłam
próg mieszkania, ale kiedy tylko weszłam głębiej, wiedziałam, że to jest
miejsce dla mnie.
Mieszkanie
było jasne i przestronne. Każdy z mebli i sprzętów domowych był w innym stylu,
ale taka zbieranina wyglądała naprawdę dobrze. Białe ściany pokryte były
plakatami i obrazami, oprócz jednej, na której wisiał ogromny telewizor. Na
środku salonu stał jaskrawozielony narożnik, na którym z pewnością mieściło się
wiele osób. Wyobraziłam sobie minę mojej mamy na widok takiego wystroju i całą siłą
woli musiałam powstrzymać się od parsknięcia śmiechem. Nasz dom wyglądał niczym
z katalogu. Mieszkanie w którym właśnie stałam było raczej oazą artystów.
Cudowne.
- Jestem Crystal Reed – głos
dziewczyny przerwał moje obserwacje.
- Jade Gardner – podałam jej
rękę, którą uścisnęła. Odwróciła się i podeszła do dużej lodówki, stojącej w
części kuchennej.
- Chcesz coś do picia? –
zapytała, szukając czegoś w jej wnętrzu.
- Sok?
- Mogę ci zaproponować piwo,
albo…piwo – posłała mi przepraszające spojrzenie. – Wybacz, Daniel znowu
zapomniał zrobić zakupy.
- Nie szkodzi – wzruszyłam
ramionami i usiadłam na wysokim stołku przy wyspie kuchennej. – Może być piwo.
Crystal
wyciągnęła dwie butelki i jedną z nich postawiła przede mną. Nie zdążyłam jednak
po nią sięgnąć, bo ją zabrała i zmarszczyła brwi.
- Ile ty w ogóle masz lat?
Skrzywiłam
się. Mogłam skłamać, ale przecież jeśli udałoby mi się tu zamieszkać, prawda i
tak wyszłaby na jaw.
- Dziewiętnaście.
Napój
ponownie wylądował przede mną.
- Tylko nie mów nikomu, że cię
demoralizuję – mrugnęła Crystal i upiła duży łyk prosto z butelki. – Więc…jak
dowiedziałaś się, że szukamy lokatora?
- Z ogłoszenia na tablicy w
NYADA.
- Chodzisz do NYADY? – nie wiem
jak to możliwe, ale uśmiech Crystal jeszcze się powiększył. – Zaczynasz
pierwszy rok?
Skinęłam
głową.
- Na wydziałach aktorstwa i wokalu.
- Wszyscy jesteśmy na aktorstwie.
Tyler robi jeszcze dodatkowo reżyserkę, a Daniel pisze scenariusze…- wstała i
zaczęła przeszukiwać szafki. – Jak zwykle nic do jedzenia. A jak już jest to
oni wszystko zjedzą. Typowi faceci – zaczęła mruczeć pod nosem, a ja nie mogłam
powstrzymać uśmiechu.
- Wszyscy to znaczy kto? –
zapytałam, na powrót zwracając jej uwagę.
- Och, no tak. Mieszkamy w
czwórkę. Ja, Dylan, Daniel i Tyler, który zresztą wynajmuje to mieszkanie i to
on zdecyduje czy wchodzisz…Och! Jest! – zwycięskim gestem wyciągnęła paczkę
dietetycznych herbatników zza sterty garnków. – Albo tego nie znaleźli, albo
odrzuciło ich słowo „dietetyczne”. Prawdopodobnie to drugie.
Parsknęłam
śmiechem, a po chwili Crystal do mnie dołączyła. Mówiła tak szybko i tak dużo,
że nie miałam szans by wtrącić coś swojego.
- Masz świetny akcent –
powiedziała dziewczyna, częstując mnie ciastkami.
- Dziękuję. Jestem z Londynu.
Po
wyrazie twarzy dziewczyny wniosłam, że zrobiło to na niej wrażenie. Chciała coś
powiedzieć, ale rozległ się odgłos otwieranych drzwi i po chwili w pokoju
pojawił się wysoki chłopak, o ciemnej karnacji i czarnych włosach. Przeglądał
pocztę i nawet nie podniósł znad niej wzroku.
- Umieram z głodu, ale znając
życie, Daniel nie zrobił zakupów…
- Tyler – odchrząknęła Crystal. –
To jest Jade. Przyszła w sprawie mieszkania.
Chłopak
uniósł spojrzenie i zmierzył mnie od góry do dołu. Uśmiechnął się.
- Och, cześć.
- Cześć – prawdopodobnie się
zarumieniłam.
- Tyler Posey – podszedł bliżej i
podał mi rękę, którą uścisnęłam.
- Jade Gardner.
- Też chodzi do NYADY. Jest na pierwszym roku
– zaprezentowała mnie Crystal. – To wy sobie pogadajcie, a ja pójdę na zakupy,
żebyśmy nie umarli z głodu. Naprawdę miło było cię poznać i mam nadzieję, że z
nami zamieszkasz. Fajnie byłoby mieć jakieś wsparcie w wojnie z tymi samcami
alfa – przewróciła oczami, ale czułym gestem zmierzwiła Tylerowi włosy.
- Nie przesadzaj, nie jest z nami
tak źle…
- Odkąd uzgodniliśmy, że jako
kobieta nie muszę sprzątać łazienki, faktycznie jest lepiej.
Pomachała
mi i wyszła z mieszkania, w biegu chwytając jeszcze torbę leżącą na kanapie.
- No cóż…w takim razie
porozmawiajmy – uśmiechnął się Tyler i wskazał ręką zielony narożnik. –
Zapraszam.
Kiedy
zmieściłam całe swoje dziewiętnastoletnie życie w dwie walizki, pomyślałam, że
to przygnębiające. Tyle czasu, tyle wydarzeń, tyle wspomnień…i średniej
wielkości bagaż, do którego to wszystko powędrowało. Teraz jednak byłam za to
niezmiernie wdzięczna. Wierzchem dłoni otarłam pot spływający mi z czoła i
sfrustrowana kopnęłam jedną z walizek, które za cholerę nie dały się uciągnąć
po tym nierównym chodniku.
Wyciągnęłam
komórkę i wybrałam jeden z dwóch numerów, które posiadałam. Należały one do
Crystal i Tylera, aka najmilszych i najwspanialszych ludzi na świecie.
- No co jest, młoda? – po dwóch
sygnałach usłyszałam głos Poseya.
- Jestem przecznicę od domu, i
potrzebuję pomocy z walizkami, albo wypluję płuca.
Chłopak
zaśmiał się i po raz kolejny pomyślałam, że nikt kogo znałam nie potrafił śmiać
się tak szczerze i radośnie.
Wczorajszy
wieczór spędziłam nad pastą z krewetkami w towarzystwie moich nowych
współlokatorów. No…dwójki z nich, bo pozostała dwójka, się nie pojawiła.
Siedząc z Crystal i Tylerem, rozmawiając i żartując o wszystkim i o niczym,
zauważyłam jak plastikowe było moje wcześniejsze życie i jak bardzo do niego
nie pasowałam. Teraz mogłam odetchnąć taką wolnością, jakiej zawsze chciałam.
Dwie
minuty później pojawił się Posey, który ochoczo wziął ode mnie jedną z walizek.
- Dylan już jest. Wrócił dzisiaj
rano – powiedział chłopak.
- Długo się znacie? – zapytałam,
próbując dostosować się do jego tempa. Miał długie nogi i robił ogromne kroki, a
ja z moim nędznym metr sześćdziesiąt pięć musiałam niemal biec, żeby go
dogonić.
- Od zawsze – wzruszył ramionami.
– Jest moim najlepszym przyjacielem, ale muszę przyznać, że ma specyficzny
charakter.
- Specyficzny? – przygryzłam
wargę.
- Spokojnie, wszyscy go
uwielbiają. A jeśli nie będziesz do niego przekonana, to poczekaj, aż
spróbujesz jego popisowych fatburgerów. Pokochasz go po pierwszym kęsie.
Zaśmiałam
się. Stanęliśmy przed drzwiami do domu. Naszego domu. Mojego domu.
- Proszę. Dorobiłem je dzisiaj
rano. Ten jest do wejścia do budynku, a ten do mieszkania– Posey wyciągnął w
moją stronę dwa błyszczące, srebrne klucze.
- Dzięki – uśmiechnęłam się
szeroko.
Wjechaliśmy
windą, która nie była tak zniszczona jak wydawało się na pierwszy rzut oka. Była
zniszczona jeszcze bardziej, ale Tyler przekonał mnie, że działa bez zarzutu.
- Jesteśmy! – zawołał chłopak. W
mieszkaniu unosił się zapach czosnku i chilli.
Crystal
stała przy kuchence i mieszała coś w wielkim garnku. Włosy miała ściągnięte w
koka, z którego wypadło kilka kosmyków i teraz opadały na jej twarz. Nałożyła
chilli na łyżeczkę i włożyła do ust.
- Musicie tego spróbować! Dawno
nie zrobiłam czegoś tak pysznego!
- Mnie w to nie wkręcicie! –
rozległ się głos i po chwili przez jedne z czterech drzwi wyszedł chłopak,
którego jeszcze nie widziałam, więc zapewne słynny Dylan.
Miał
około metra osiemdziesięciu wzrostu, więc był sporo wyższy ode mnie. Ciemne
włosy odstawały na wszystkie strony, jakby dopiero co wstał z łóżka. Miał na
sobie t-shirt z rękawami do łokci, który świetnie podkreślał jego mięśnie. Oczy
miał tak ciemne, że nie wiedziałam, gdzie kończy się tęczówka, a gdzie zaczyna
źrenica. Za każdym razem kiedy się uśmiechał, miałam wrażenie, że gdzieś na
świecie rodzi się jednorożec.
O
mój seksowny boże.
Kiedy
na mnie spojrzał, poczułam dreszcz przebiegający po plecach. Przez chwilę
wpatrywaliśmy się w siebie i miałam wrażenie, jakby chciał prześwietlić moją
duszę.
- Hej. Jestem Dylan – wyciągnął
rękę.
- Jade.
- Młoda, musisz tego spróbować! –
Crystal podeszła do mnie z łyżką pełną parującego chilli. – Powiedz „a”!
Przewróciłam
oczami i pozwoliłam jej się nakarmić. Potrawa była piekielnie ostra i łzy
niemal natychmiast napłynęły mi do oczu. Szybko ją przełknęłam.
- Cholernie ostra – wychrypiałam,
czując jak moje gardło pali żywym ogniem.
- Nie może być tak źle…- Dylan
przewrócił oczami i nachylił się nad garnkiem. Obserwowałam jak nabiera chilli
i wkłada łyżeczkę do ust, a potem zachłystuje się i łapie za gardło. – O kurwa!
Reed, co ty tu dodałaś?!
Równocześnie
dopadliśmy do lodówki i zaczęliśmy walczyć o kartonik z mlekiem. Dylan chwycił
je pierwszy, ale ja, z siłą o jaką się nie podejrzewałam, skierowałam je do
swoich ust. Chilli było naprawdę ogniste, a najlepiej świadczy o tym fakt, że
nie zwróciłam uwagi jak blisko Dylana, aka największego przystojniaka jakiego
kiedykolwiek spotkałam, stałam, a nasze ręce się dotykały.
Kiedy
w końcu udało nam się ugasić pragnienie, Dylan osunął się po drzwiach lodówki,
siadając na podłodze.
- Reed, powiedz mi, dlaczego to
ty dla nas gotujesz? – jęknął. Dziewczyna zrobiła obrażoną minę, ale nachyliła
się nad garnkiem i powąchała zawartość.
- Może faktycznie jest trochę za
ostre…- skinęła głową. Nabrała trochę potrawy na łyżeczkę. – Posey, spróbuj! –
ruszyła w kierunku sypialni chłopaka. – Danielowi na pewno by smakowało.
- Jeśli masz tu mieszkać, musisz
znać pewien sekret…- Dylan odczekał chwilę, aż Crystal zniknie z pola widzenia
i odwrócił się w moją stronę. – Danielowi smakuje wszystko co ona zrobi. Nawet
gdyby przygotowała mu mięso z kota polane czekoladą i ludzką krwią, on i tak
zjadłby to z uśmiechem na ustach.
- Ugh – skrzywiłam się. –
Obrzydliwe. Czyli on ma coś do Crystal?
Oparłam
się o kuchenny blat i chwyciłam jasnozielone jabłko leżące w misce, stojącej
niedaleko. Dylan wstał z podłogi i wyciągnął sok z lodówki. W porównaniu do
wczoraj była zaskakująco dobrze zaopatrzona.
- Jest w niej absolutnie i
nieodwracalnie zakochany – mówił to takim tonem, jakby opowiadał o pogodzie.
- Och, a ona o tym wie? Też czuje
coś do niego?
- A kto ją tam wie. Crystal
to…Crystal – wzruszył ramionami.
Nagle
ze swojej sypialni wybiegł Tyler i dopadł do lodówki.
- Sorry, stary. Mleko się
skończyło. Wypiliśmy całe.
Myślałam,
że Posey jest najbardziej pozytywnym człowiekiem jakiego znam, ale wyraz jego
twarzy w tamtym momencie był naprawdę przerażający. Sądziłam, że rzuci się na
Dylana z pięściami, ale on tylko wyrwał z jego rąk butelkę soku.
- No już nie przesadzajcie! –
Crystal położyła ręce na biodrach.
- Reed, wiesz, że cię kocham…ale,
cholera jasna, mam meksykańskie korzenie, a to i tak wypaliło mi dziurę w
języku! – jęknął Posey.
- Nie znacie się na dobrej
kuchni! – fuknęła dziewczyna, dokładnie w tym samym czasie, kiedy do pokoju
weszła kolejna osoba, której już nie musieli mi przedstawiać.
- Jest coś do jedzenia? –
uśmiechnął się Daniel, rozwiązując jasnoszary szalik. Ci ludzie byli doskonałym
dowodem na to, że stereotypy o głodnych studentach są prawdziwe.
- Nie. Ale Crystal wynalazła nową
broń masowego rażenia – uśmiechnął się Dylan, i o mój boże. Niemal usłyszałam
wesołe parskanie małego jednorożca. Jak długo człowiek przyzwyczaja się do
takiego uśmiechu?
- Gdzie byłeś? – mruknął Posey,
nadal nie wyglądając za dobrze. – To nie sprawiedliwe, że tylko ty nie
ucierpiałeś.
- Wybaczcie, trochę się
przeciągnęło…- wzruszył ramionami. – Miałeś rację, Dylan. Ta Cara naprawdę była
niezła.
Szturchnęłam
łokciem O’Briena.
- Mówiłeś, że kocha się w
Crystal!
- No i? To nie znaczy, że ma
siedzieć w domu i żyć w celibacie.
Ugh.
Faceci. Przewróciłam oczami. Nigdy nie potrafiłam ich zrozumieć.
- A tak w ogóle to jest Jade.
Nowa lokatorka.
Daniel
chyba dopiero wtedy zwrócił na mnie uwagę. Zlustrował od góry do dołu i
uśmiechnął się lekko.
- No cześć. Daniel Sharman.
- Jade Gardner. Hej – wykonałam
niezidentyfikowany ruch ręką.
- Spróbowała już potrawy Crystal
i przeżyła. Jest nasza – Posey objął mnie ramieniem, a ja poczułam cudowne
gorąco w reakcji na jego słowa. To było słodkie i strasznie miłe.
- Chcesz spróbować, Dan? – Reed
wyciągnęła w jego stronę łyżkę ze słynnym już chilli. Chłopak lekko pobladł,
ale dzielnie się uśmiechnął i już zrozumiałam, co miał na myśli Dylan. Sharman
doskonale wiedział na co się pisze, ale i tak odważnie wziął łyżeczkę i, nadal
z uśmiechem, przełknął potrawę.
- Nie jest taka zła. Nawet...-
odchrząknął – dobra.
- A widzicie! – zawołała Crystal
i zwycięsko wycelowała łyżką w Dylana, Tylera i mnie. - Nie macie wystarczająco
wyrafinowanego smaku.
- Albo po prostu w
przeciwieństwie do Daniela, mamy jeszcze smak – O’Brien wyminął ją i poklepał
po głowie. Tyler parsknął śmiechem.
- Chodź, Młoda. Pokażę ci twój
pokój.
Poszłam
za nim, aż do drzwi, których wcześniej nie widziałam. Mój własny pokój. Nie był
duży, wręcz przeciwnie, malutki. Mieściło się w nim biurko, łóżko i średnich
rozmiarów szafa. Ściany pomalowane zostały na jasnozielony kolor, a na
zachodniej ścianie było ogromne okno z wyjściem na schody przeciwpożarowe i
widokiem na miasto.
- Jest trochę mały, ale wszystkie
pokoje takie są. Jednak wiesz, jest ich pięć. To dużo jak na mieszkanie…- Tyler
podrapał się po głowie.
- Jest idealnie – uśmiechnęłam
się do chłopaka, a w myślach już widziałam, jak nadaje pomieszczeniu charakter.
– Dzięki. Naprawdę.
- Nie ma za co. Zostawię cię,
żebyś mogła się rozpakować.
Wyszedł
zostawiając mnie samą. Usiadłam na łóżku i rozejrzałam dookoła. A więc
oficjalnie. Oto moje nowe życie. Mimowolnie pomyślałam o rodzicach, o
przyjaciołach, o moim chłopaku Ryanie, i wszystkim tym co za sobą zostawiłam.
Ale nie byłam smutna. Tak właściwie byłam szczęśliwa jak jeszcze nigdy w życiu.
Oto moje nowe miejsce na ziemi. Moi nowi przyjaciele. I przede wszystkim, nowa
ja.
O
dziewiątej rano, zostałam brutalnie obudzona przez budzik. Przeciągnęłam się
leniwie i przewróciłam na drugi bok, aż w końcu zrozumiałam, co to za dzień.
Mój
pierwszy dzień na NYADZIE.
Przy
stole w kuchni siedzieli już wszyscy moi lokatorzy, zaspani i w piżamach, a
Crystal nalewała kawy do różnokolorowych kubków.
- Cześć wszystkim – uśmiechnęłam
się i zajęłam miejsce między Danielem, a Dylanem. Sięgnęłam po błękitną
miseczkę i nasypałam do niej trochę czekoladowych płatków.
- Jak na pierwszoroczniaka, który
zaczyna dzisiaj studia, wyglądasz całkiem nieźle – powiedział Posey podając mi
jogurt do płatków, bo mleko przecież wypiliśmy wczoraj.
- Czuję się w porządku. Właściwie
to jestem podekscytowana!
- Poczekaj do pierwszych zajęć z
Bohenem. Przejdzie ci – mruknął Daniel, który przysypiał nad swoimi tostami.
- Nie jest taki zły – mruknął
Dylan, a Sharman parsknął śmiechem.
- No oczywiście. Dla ciebie nie
jest, ty nasz Złoty Chłopcze, Gwiazdo całej Akademii.
Spojrzałam
na O’Briena, ale on tylko uśmiechał się z zadowoleniem.
- Nie zamierzasz zaprzeczyć? –
uniosłam do góry jedną brew w wyrazie zdziwienia, ale Dylan był jeszcze
bardziej zaskoczony moim pytaniem niż ja jego reakcją.
- Dlaczego bym miał, skoro to
prawda?
W
tym momencie zrozumiałam co miał na myśli Tyler, mówiąc, że Dylan jest
specyficzny.
- Cóż za skromność! – mruknęłam,
a on wzruszył ramionami, kompletnie się tym nie przejmując.
Skończyliśmy
śniadanie i rozeszliśmy do swoich pokoi, aby się uszykować. Postanowiłam się
nie stroić, nie chcąc wyjść na dziewczynę-która-stara-się-za-bardzo, więc
założyłam tylko ciemne, wąskie, poprzecierane jeansy i biały tank top, a na
biodrach przewiązałam koszulę w
czerwono-czarną kratę. Do tego moje niezastąpione czarne creepersy.
- Ładnie wyglądasz – uśmiechnęła
się Crystal, na mój widok.
- Dzięki – mruknęłam, czując
skurcz w żołądku. – Wiecie…chyba jednak zaczynam się trochę denerwować.
Daniel
przewrócił oczami i objął mnie ramieniem.
- To nic takiego. Tyko nowa
szkoła…pełna utalentowanych i pewnych siebie dzieciaków, które wiecznie ze sobą
konkurują i niszczą sobie życie. Nie ma się co bać.
Posłałam
mu mordercze spojrzenie, a on parsknął śmiechem.
- Będzie dobrze, wyluzuj.
Łatwo
mu było mówić. On i Dylan zaczynali trzeci rok, a Crystal i Tyler drugi.
Jechaliśmy
metrem i byłam naprawdę zadowolona z ich towarzystwa, bo sama prawdopodobnie
bym się zgubiła, nie mówiąc już o tym, że umarłabym ze stresu.
W
końcu dotarliśmy pod budynek, a ja odwróciłam się na pięcie z zamiarem
zawrócenia, kiedy Dylan chwycił mnie w pasie i siłą wprowadził do środka.
- Ja się rozmyśliłam! Puść mnie!
Nie nadaję się! – próbowałam się zaprzeć, ale nic z tego, chłopak był za silny.
- Jeśli się dostałaś, to znaczy,
że się nadajesz – mruknął chłopak, o dziwo wcale nie wyglądając na zmęczonego.
Zaniósł mnie pod samą salę, w której miałam pierwsze zajęcia, a wszyscy
oglądali się za nami z ciekawością.
Fantastycznie.
Już naraziłam się połowie dziewczyn w szkole.
- Proszę. Sztuka Monologu, poziom
1A, profesor Ian Bohen – uśmiechnął się i szarmanckim gestem otworzył przede
mną drzwi. – Dasz sobie radę.
Och,
gdyby nie był tak seksowny, zapewne bardziej bym się upierała. Ale jego oczy
sprawiły, że nie myślałam racjonalnie. No i cholera! Zostawiłam wszystko, żeby
studiować na tej Akademii. To było moje marzenie. Powoli skinęłam głową.
- Dzięki.
Mrugnął
do mnie i odszedł w kierunku gdzie miał własne zajęcia. Widziałam, jak niemal
wszystkie dziewczyny stojące na korytarzu się za nim oglądają, a w moich
myślach pojawił się Ryan. W nim też kochała się połowa szkoły. Zawsze uważałam
to za zabawne.
Weszłam
do klasy, w której stało dwadzieścia krzeseł ustawionych w okrąg, z których
około piętnaście było już zajętych. Rozejrzałam się po twarzach, zastanawiając,
która z nich wygląda najbardziej przyjaźnie, kiedy nagle rozległ się silny
męski głos.
- Witam, witam!
Przez
drzwi przeznaczone dla nauczyciela, wszedł wysoki umięśniony mężczyzna, którego
natychmiast rozpoznałam, jako członka komisji na moim egzaminie. Nie
wiedziałam, że Ian Bohen to on.
- Jade Gardner, naprawdę miło mi
cię tutaj widzieć!
Wszyscy
odwrócili się w moją stronę, a ja poczułam jak z twarzy odpływa mi cała krew, a
nogi przywierają do podłogi.
- Dziękuję…chyba? Dlaczego? –
moje serce przyśpieszyło, żołądek się skurczył, a nieprzyjemne spojrzenia
pozostałych studentów, wbijały się w skórę.
- To zaszczyt mieć na swoich zajęciach
Największą Gwiazdę – nauczyciel skłonił się przede mną i uśmiechnął, a w jego
oczach błyszczały żartobliwe iskry. Odetchnęłam z ulgą i nawet pozwoliłam sobie
na cichy śmiech.
- Nie sądziłam, że mnie pan
zapamiętał.
- Trudno zapomnieć kogoś, kto
wykazał się tak cudowną bezczelnością i pewnością siebie na egzaminie.
Długo
zastanawiałam się nad wyborem piosenki na przesłuchanie do tej szkoły. Każda
piosenka wydawała mi się nieodpowiednia, zwykła i niczym niewyróżniająca się
spośród pozostałych. W końcu wybrałam taką, która albo mogła mnie pogrążyć,
albo wynieść na wyżyny. Jak widać to drugie.
„I’m the greatest star” Barbry
Streisand.
Po
słowach Bohena nie musiałam już zastanawiać się kto wygląda najbardziej
sympatycznie, ponieważ wszyscy patrzyli na mnie z taką samą nienawiścią. Cudownie.
Zajęłam miejsce stojące najbliżej drzwi, w razie szybkiej ucieczki.
- Jestem Bohen i będę was uczył
sztuki przedstawiania monologów. Nie toleruję spóźnień na lekcje, rozmów i
telefonów komórkowych. Jeśli nie umiesz zadanego tekstu, w ogóle się nie
pokazuj. Jeżeli się nie pokażesz, oblewasz, jasne?
Wszyscy,
przerażeni w takim samym stopniu, pokiwaliśmy głowami, a Ian uśmiechnął się
drapieżnie.
- No to zaczynajmy. Kto na
pierwszy ogień? Może nasza Gwiazda…
No
świetnie.
Poranne
zajęcia minęły zaskakująco szybko. Bohen okazał się okropnie surowy, a ludzie
jeszcze gorsi niż zapowiedział mi Daniel. Czułam się okropnie i samotnie.
Sytuację pogorszył jeszcze mój monolog, który Bohen ocenił na „żałosny, ale
nieporównywalnie lepszy od innych, wręcz bolesnych prób”.
- Jade! – Crystal siedziała przy
stole na dziedzińcu i machała do mnie. Uśmiechnęłam się. Miło było zobaczyć
znajomą, przyjazną twarz. – Jak pierwszy dzień? – zapytała, kiedy tylko
podeszłam.
- Fatalnie – mruknęłam.
- Przywykniesz – pocieszyła mnie
dziewczyna. – To jest Holland, moja przyjaciółka – wskazała na siedzącą obok, rudowłosą
piękność.
- Hej, Jade. Crystal mi o tobie
opowiadała – uśmiechnęła się sympatycznie, a ja niemal rozpłakałam się ze
szczęścia, że może jednak są tutaj jeszcze jakieś miłe osoby.
- Naprawdę? Wspominała ci o tym,
że wczoraj próbowała mnie otruć?
Reed
zaśmiała się i pokręciła głową.
- Danielowi smakowało!
Holland
przewróciła oczami i zrobiła do mnie minę, dzięki czemu zorientowałam się, że
ona też wie o beznadziejnym zauroczeniu Sharmana.
- Dzisiaj ja gotuję –
postanowiłam. – I będzie to zjadliwe.
Przez
chwilę rozmawiałyśmy na neutralne tematy. Dziewczyny opowiadały mi o
nauczycielach, szkole i dzieliły się najnowszymi plotkami. Nie przypominały
moich dawnych przyjaciółek. Choć kochałam Kate i Blair, za bardzo przejmowały
się tym co myślą o nich ludzie. Nasza przyjaźń była sztuczna, i doskonale
wszystkie wiedziałyśmy, że skończy się razem z liceum, ale mimo wszystko, każda
impreza, każde nocowanie, każdy wspólnie rozwiązany problem, niosły za sobą
fantastyczne wspomnienia. Poczułam uciskającą tęsknotę, ale pojawienie się
Tylera i Dylana rozproszyło mnie na tyle skutecznie, by wyrzucić nieprzyjemne
myśli z głowy.
- No, Młoda…słyszałem, że
zostałaś ulubienicą Bohena? – uśmiechnął się Posey, siadając obok Holland.
- A mówiłaś, że było fatalnie –
Crystal zmarszczyła brwi.
- Bo było. Wszyscy mnie teraz nienawidzą
– mruknęłam.
- Wyluzuj. Za bardzo przejmujesz
się tym co myślą inni – rzucił Dylan zakładając na nos ciemne ray bany. Zamrugałam
kilka razy, zaskoczona jego słowami. Czy przed chwilą nie zarzuciłam tego moim
dawnym przyjaciółkom?
- Co? – mruknął chłopak,
zauważając moją dziwną minę.
- Nic…masz rację – skinęłam
powoli głową. Oceniałam ludzi dookoła mnie, nie zauważając, że sama popełniam
te same błędy.
- Zawsze mam, przyzwyczaisz się –
chłopak uśmiechnął się, unosząc jeden kącik ust do góry. Przewróciłam oczami.
- Boże…jaki ty jesteś zadufany –
prychnęłam.
- Może i tak, ale to nie zmienia
faktu, że nie minie miesiąc a ty się we mnie zakochasz.
Zachłysnęłam
się przełykaną wodą.
- Że co?! – wychrypiałam.
- Jezu, Młoda…żartowałem –
zaśmiał się głośno, a ja miałam ochotę schować się pod stołem. Prawdopodobnie
wyglądałam jak burak albo pomidor.
- Straszny z ciebie dupek. Nie
wiesz, że nie żartuje się ludzi, którzy będą dla ciebie gotować?
- Bo co? Naplujesz mi do talerza?
Jeśli tak bardzo chcesz, żebym miał kontakt z
twoją śliną, to znam przyjemniejsze rozwiązanie…- poczułam usta Dylana
przy swoim uchu. Przewróciłam oczami, ale cieszyłam się, że siedziałam, bo
zapewne miałabym problem, żeby ustać na swoich trzęsących się nogach.
- Muszę iść na zajęcia – wstałam
gwałtownie, rozlewając wodę. – Cholera! Przepraszam…
- Jedno moje słowo i już jest
mokro – mruknął z zadowoleniem O’Brien, a ja dosłownie chciałam się zapaść pod
ziemię. Przez ostatnie pięć lat chodziłam z tym samym chłopakiem i nie
przywykłam do takich podtekstów.
- Czy ty naprawdę to
powiedziałeś? – jęknęłam, a on pokiwał głową.
Fantastycznie,
mój lokator okazał się napalonym dupkiem.
- Idę na wokal – westchnęłam.
- Odprowadzę cię – Dylan również
wstał.
- Dam sobie radę. Trafię.
Chłopak
uśmiechnął się diabelsko i seksownie i już wiedziałam, że za chwilę padnie dwuznaczny
komentarz
- Kochanie, muszę osobiście
upewnić się, że dojdziesz.
O
raju… W co ja się wpakowałam?
***
Jest pierwszy rozdział :)
Mam nadzieję, że wam się spodobał.
Mam nadzieję, że wam się spodobał.
#ATWff
Jeeju! Pierwszy rozdział, a moje feelsy już szaleją!
OdpowiedzUsuńKocham cię za to FF, mimo że dopiero się zaczyna.. Ale jest w nim Dylan, więc nic więcej nam do szczęścia nie potrzeba prawda? :D
Czekam na kolejny!
Caro x
Już się zapisuję do grona czytelników. Podoba mi się to, że piszesz o Dylanie (my Love). Więc co, z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy i w wolnej chwili zapraszam do mnie na ff o Teen wolf :)
OdpowiedzUsuńhttp://distress-and-fear.blogspot.com/
Ciekawie się zapowiada x
OdpowiedzUsuńJeju fajnie fajnie. Podoba mi sie. Mam nadzieje, ze dalszy ciag bedzie z większą liczbą podtekstów z Dylanem hahah
OdpowiedzUsuńo boże kocham takiego Dylana <3
OdpowiedzUsuńKiedy następny rozdział ? ^^
Chodzi mi o 3 rozdział xd
UsuńBlog już ląduje na liście ulubionych. Świetny!
OdpowiedzUsuńŚwietnee :D Zapowiada się ciekawie :) Wgl ładne imię : Jade ;)
OdpowiedzUsuńAaaaaaaaaaa!!! Nie moge !!! Kochaaaaaaam to !!!!!
OdpowiedzUsuńświetny ff ;) Kiedy nowy rozdział?
OdpowiedzUsuńSwietny, zaraz zaczynam nastepne rozdzialy:)
OdpowiedzUsuńWow super <3 nie dosc, zw mega ciekawe, o Dylanie ^^ to jeszcze nie można nic zarzucić Twojemu stylowi �� a gdybym jeszcze nie kochała Dylana, zakochałabym się po tym rozdziale xd �� zabieram się za następne ;)
OdpowiedzUsuńMatko święta! Kobieto pisz dalej Masz niesamowity talent♥
OdpowiedzUsuńUwielbiam te teksty Dylana ♥ ♥ ♥ Tak jak poprzedni - świetny ♥ Dobra, lecę dalej XD
OdpowiedzUsuń*Taka chamska reklama ;__;* http://dracoikatnissmiloscwkapitolu.blogspot.com/ Serdecznie zapraszam wszystkich, którzy to przeczytają ♥
uwielbiam Tw bloga <3333
OdpowiedzUsuńMatko zajebostfhbnmkmbvvvvb będę to czytać, musze to czytać, chce to czytać! @Claudia_Mofo
OdpowiedzUsuńDawno nie czytałam takiego cuda... po prostu zajebiste!
OdpowiedzUsuńCiekawy :D Zobaczymy jak się rozwinie :) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTo jest takie urocze, jeju, uroczy fanfik. Gratuluję pomysłu!
OdpowiedzUsuńCo tu dużo mówić? Oryginalny pomysł. Ruszam dalej.
myszy-i-ludzie.blogspot.com
To jest 1 rodział a ja się czuje jak bym przeczytała z 5 rozdziałów xD
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNajlepsze ff jakie czytałam! <3
OdpowiedzUsuńKOCHAM !!! UWIELBIAM !!! UBÓSTWIAM !!! WIELBIĘ !!!
OdpowiedzUsuńBardzo interesujące. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń