-
Wesołego ho, ho, ho! – zaśpiewała dźwięcznie Crystal, kiedy tylko przekroczyłam
próg mieszkania. Dziewczyna stała na drewnianym stołku i niebezpiecznie się na
nim chybotała, próbując zawiesić bombkę na szczycie ogromnej choinki,
zajmującej pół salonu. Daniel jednak trwał obok niej i wiedziałam, że w razie
czego, zamortyzował by upadek, choćby i własnym ciałem.
- No to się nazywa drzewko – uśmiechnęłam się do
przyjaciół, mierząc zielone monstrum spojrzeniem. Reed odwaliła kawał dobrej
roboty dekorując nasze mieszkanie. Naprawdę czułam się jak w prawdziwym domu i
choć, oczywiście, tęskniłam za rodzicami, to nie wyobrażałam sobie spędzić
świąt gdzieś indziej niż tutaj, z moimi współlokatorami i przyjaciółmi. Z miski
stojącej na stole, chwyciłam jednego z brązowych pierniczków i dopiero kiedy
włożyłam go do ust, zauważyłam przerażone spojrzenie Sharmana. Było już jednak
za późno i moje zęby spotkały się z ciastem o konsystencji stwardniałego
betonu.
- Co to jest?! – jęknęłam, chwytając się za bolącą
szczękę. Chłopak posłał mi współczujące spojrzenie.
- Sama robiłam – Crystal posłała mi szeroki uśmiech, a
ja mogłam tylko kiwnąć głową.
- No domyśliłam się. Ten kto był niegrzeczny dostanie
je zamiast węgla, tak? – parsknęłam i natychmiast nachyliłam się przed lecącą w
moją stronę poduszką.
- Spadaj – dziewczyna pokazała mi język, a następnie
odwróciła się do Daniela. – W piwnicy został jeszcze jeden karton.
Przyniesiesz?
A on
oczywiście jako jej rycerz w srebrnej zbroi nie mógł odmówić. Patrząc na niego,
widziałam siebie i byłam tym przerażona. Na całe szczęście jeszcze nie
dotyczyło mnie tak zaawansowane stadium zauroczenia, ale bałam się, że z czasem
doprowadzę się do podobnego stanu. Crystal odprowadziła go wzrokiem i z
westchnieniem opadła na kanapę.
- Co jest? – zmarszczyłam brwi, obserwując jak masuje
skronie.
- Pokłóciłam się z Alexem.
- Och.
Szczerze
mówiąc, widziałam, że działo się coś złego, ale sądziłam, że szybko minie.
Jeszcze nie tak dawno ze ściśniętym gardłem opowiadała mi jak bardzo idealny
był Spicy i jak cieszy się, że go poznała. Za każdym razem gdy wracała z tych
wszystkich eleganckich, prawniczych przyjęć na jakie je zabierał, dosłownie
promieniała. A jednak z każdym kolejnym spotkaniem coś się zmieniało i w końcu
mogłam dowiedzieć się co.
- Po prostu to jest takie...ugh – warknęła i położyła
głowę na oparciu kanapy, wpatrując się w sufit. – On jest przecież taki
idealny, wiesz? Przystojny jak cholera, inteligentny, zabawny, pracowity... No
i nie ukrywajmy, że to nie ma żadnego znaczenia... naprawdę ma dużo kasy - na
jej ustach pojawił się słaby uśmiech. – Jest dokładnie tym czego pragnęłam.
- Więc co jest nie tak? – odwróciłam się w jej stronę.
Daniel mógł za chwilę wrócić, a ja nie chciałam po raz kolejny dopuścić do tego
by pocieszał Crystal w sprawie Alexa. Nie chciałam, by cierpiał.
- Wszystko – mruknęła cicho. – Nie ma tego...czegoś.
Najpierw była fascynacja, a teraz wydaje mi się, że...- wzięła głęboki wdech i
zamknęła oczy. – Jade, czy to możliwe, że ktoś o kim marzyłam całe życie, nie
jest tym kogo potrzebuję?
I tu
trafiła w sedno. Każdy z nas ma w głowie swój cholerny ideał i przez całe życie
staramy się go odnaleźć. A co jeśli on nie jest dla nas dobry? Nie jest tym co
jest nam potrzebne do szczęścia?
- Często coś czego nigdy nie chcieliśmy, okazuje się
być dokładnie tym czego potrzebujemy.
I nie
wiedziałam czy mówiłam o niej i Danielu, czy o mnie i Dylanie, ale wydawało się
to być uniwersalną prawdą. Ja naprawdę nie chciałam zakochać się w O’Brienie.
Doskonale pamiętałam jak bardzo irytował mnie na początku i zawstydzał swoimi
okropnymi perwersyjnymi tekstami. A teraz byłam tutaj, z ogromnym bałaganem w
głowie. I, kto by pomyślał, szczęśliwa jak nigdy.
- Po prostu tak się cieszyłam, że w końcu znalazłam
„to”, no wiesz? A teraz całe poszukiwania zaczynam od początku.
- A może już znalazłaś i tego nie widzisz? – szybko
ugryzłam się w język, ale było już za późno. Niestety słowa zostały
powiedziane. Już wystarczająco miała namieszane w sercu i nie powinnam dokładać
jej dodatkowego powodu do rozmyślań. Na całe szczęście, wyglądała jakby nie
usłyszała mojej uwagi.
- Przyjdzie na święta? – zapytałam więc szybko, by
zmienić temat.
- Chyba nie...Nie jestem pewna czy tego chcę.
Było
mi jej szkoda. Wydawała się być silną i niezależną dziewczyną, odnoszącą
sukcesy. Była piękna, zabawna i mądra. Kochała się bawić i korzystać z życia,
idąc przez nie pewnym krokiem w czerwonych szpilkach. A jednocześnie miała w
sobie coś z małej dziewczynki, która pragnęła kogoś kto się nią zaopiekuje i
pokocha. Kryła w sobie niezwykłą wrażliwość i kruchość.
- To w sumie ile nas będzie? – mruknęłam z idealnym
wyczuciem czasu, ponieważ właśnie wrócił Sharman z średniej wielkości pudłem.
Zmiana tematu była więc dobrym pomysłem.
- Nasza piątka, Max i Holland, Jamie i Josh, Adam...
- Mogę zaprosić Coltona? – przygryzłam wargę,
obserwując z uwagą reakcję przyjaciół. Daniel uśmiechnął się lekko i mrugnął do
mnie za plecami Crystal. Ona za to wpatrywała się we mnie uważnie ze
zmarszczonym czołem.
Była
to dziwna prośba, ale od tamtego koncertu dużo z nim rozmawiałam i naprawdę się
dogadywaliśmy. Był fajnym chłopakiem, może trochę ostrym w obyciu, ale naprawdę
dało się przyzwyczaić. Kilka dni temu nawet namówił mnie na wagary i wspólnie
wyskoczyliśmy do kina i na kawę. Miło było porozmawiać z kimś o Dylanie i
poznać męski punkt widzenia. Jasne, z Jamie też o nim rozmawiałam, ale to było
inne. Haynes nie używał takich słów jak „shippowanie” i „Jylan”.
- Musisz zapytać Holland – westchnęła w końcu Reed, a
Sharman pokazał mi uniesiony kciuk w górę. Wiedziałam, że chłopacy lubili
Coltona, kiedy spotykał się z Roden. Ale gdy sprawy zaczęły się psuć, musieli
odwołać się po jednej stronie, a Hol znali dłużej. Uśmiechnięta skinęłam głową,
a potem wpadłam na okropną myśl.
- O nie – jęknęłam, ponownie zwracając na siebie uwagę
przyjaciół. – Muszę kupić tyle prezentów...A nie wiem jak wam, ale mi kasa
kurczy się w ekspresowym tempie.
- W tym centrum handlowym dwie przecznice dalej,
szukają elfów Świętego Mikołaja – uśmiechnęła się Reed. – Mogłybyśmy się razem
zgłosić!
Jakoś
nie podzielałam jej entuzjazmu. No bo naprawdę? Elfy?
- Nie sądzę, żeby...
- Będziemy najseksowniejszymi elfami jakie widział
Nowy Jork! I zarobimy trochę kasy...
Drzwi
trzasnęły i do mieszkania wszedł Dylan, więc oczywiście całkowicie wypadł mi z
głowy temat rozmowy. Zwłaszcza, że chłopak nie był w najlepszym humorze i
wyglądał na zmęczonego. Nie odzywając się do nas ani słowem, poszedł do swojego
pokoju. Crystal coś do mnie mówiła, ale postać O’Briena zbyt skutecznie mnie
rozproszyła bym zwróciła na to uwagę.
- Ta, okej – mruknęłam tylko i wstałam ze swojego
miejsca. – Pójdę zapytać co się stało.
Ruszyłam
do pokoju chłopaka i oczywiście weszłam bez pukania, bo kto to robi w tym
cholernym domu? Dylan leżał na łóżku, wpatrując się w sufit i jedyne co
przyszło mi do głowy to położenie się obok niego.
- Co jest? – przytuliłam się do jego klatki
piersiowej. Westchnął, zerkając na mnie z góry.
- Pokłóciłem się ze Spencer – cóż, to nie był dobry
dzień dla osób w związku. Ale ja nie narzekałam. Zrobiłam ruch głową, by włosy
zakryły mi twarz i uśmiech, który się na niej pojawił.
- O co poszło?
- O ciebie.
Och,
tego się nie spodziewałam. Podniosłam się gwałtownie i wbiłam w niego
zaniepokojone spojrzenie.
- Słucham?
- Jest o ciebie zazdrosna – on także usiadł i wzruszył
ramionami. Poczułam jak mój żołądek zaciska się na jego słowa i uwalnia się z
niego stadko tych słynnych latających stworzeń.
- Ummm...- nie za bardzo wiedziałam co powiedzieć, a
palące spojrzenie Dylana, oczekującego na moją reakcję, wcale nie pomagało. –
Chyba...- atak nerwowego kaszlu. – Nie ma powodów, tak?
Chłopak
po raz kolejny westchnął i otworzył usta, ale w tym momencie drzwi otworzyły
się i wszedł przez nie Posey.
- No cześć.
Nigdy
nie chciałam zabić go tak bardzo jak w tamtej chwili. Chyba musiał zobaczyć coś
w moich oczach, bo cofnął się o krok wystraszony.
- Przeszkodziłem?
Wymieniłam
spojrzenia z O’Brienem, który w końcu pokręcił głową.
- No coś ty – uśmiechnął się szeroko, dokładnie tak
jak uwielbiałam. – Właśnie zamierzałem zwrócić Młodej uwagę, że jest w mojej
sypialni i jest ubrana. Któryś element mi tu nie pasuje.
Wstał
i zmierzwił moje włosy, niczym małej siostrze, co spowodowało u mnie falę
frustracji. Westchnęłam i obejmując Poseya w pasie, wyszłam z sypialni Dylana. To
są dopiero sprzeczne sygnały!
Ktoś
zapukał.
Dylan
oderwał się od notatek z historii kinematografii i zdziwiony spojrzał na drzwi.
Kto do cholery pukał w tym domu?
- Proszę? – mruknął, nieprzyzwyczajony do takiej
sytuacji, ale jego twarz rozjaśniła się w zrozumieniu, kiedy zobaczył znajomą
rudowłosą czuprynę.
- Mogłem się domyślić, że to ty – uśmiechnął się
szeroko, przesuwając się na łóżku, by zrobić dziewczynie miejsce.
- Powinniście się tego nauczyć, wiesz? – stwierdziła Holland,
mierząc go spojrzeniem pełnym dezaprobaty.
- Akurat w pukaniu jestem świetny – poruszył sugestywnie
brwiami. – Tylko nie w takim.
Dziewczyna
skrzywiła się i szturchnęła go w ramię, zajmując miejsce obok niego.
- Jesteś obrzydliwy. Dziwne, że Blat z tobą
wytrzymuje.
Liczyła
na udawane oburzenie, lub zapewnienie, że braki w osobowości nadrabia świetnym
seksem. To byłoby w stylu Dylana. Pełne emocji westchnięcie, które z siebie
wydał, z pewnością nie było.
- Akurat to nie ja jej przeszkadzam w naszym związku.
Tylko Jade.
Wiedział,
że Holland może powiedzieć wszystko. Zawsze byli dla siebie dobrymi
przyjaciółmi. Może nawet najlepszymi, ale potem ona zaczęła spotykać się z
Maxem, a w jego życiu pojawiła się Jade i mieli dla siebie zdecydowanie za mało
czasu.
- I tak długo wytrzymała – rzuciła lekko rudowłosa,
całkowicie zaskakując przyjaciela.
- Co?
- Też bym na jej miejscu była zazdrosna – Roden przewróciła
oczami, jakby zdradzała mu najbardziej oczywistą rzecz na świecie. – No wiesz,
wasze relacje są...wyjątkowe – uśmiechnęła się lekko. – Co jest z wami, tak w
ogóle? – odwróciła się w jego stronę.
I
ucieszyła się, że zna go na tyle, by zignorować kpiące spojrzenie, jakim ją
obdarzył. Wiedziała, że to tylko ucieczka, przed tym co naprawdę czuje.
- To jest po prostu...No wiesz...Jade – wyjaśnił,
jakby to miało wystarczyć. – Ale nie zamierzam teraz rozmawiać z tobą na temat
swoich uczuć, bo po pierwsze: jestem facetem, po drugie... – wzruszył ramionami.
– Sam ich nie ogarniam. A po trzecie: jestem facetem.
Widział,
że rudowłosa ma zamiar go uderzyć, dlatego uchylił się, a jej dłoń trafiła w
powietrze.
- Jesteś niereformowalny.
- I tak mnie kochasz.
- Zastanawiam się nad tym.
Położyła
głowę na jego ramieniu. Dawno tego nie robili i mogła szczerze przyznać, że za
tym tęskniła.
- Ona po prostu jest – Dylan nagle przerwał ciszę. –
Ona mnie ma, wiesz?
- Która? – Holland podniosła wzrok na przyjaciela i
mogła dostrzec w jego oczach, że sam nie zna jeszcze odpowiedzi.
- Słyszałaś, że Jade zaprosiła Haynesa na święta?
Nie
była zdziwiona, że szybko zmienił temat. Ostatnimi czasy sama praktykowała to
zbyt często.
- Spędza je z rodziną – mruknęła, wpatrując się w stojące
naprzeciwko krzesło, jakby było najciekawszą rzeczą na świecie. – Czy to źle,
że poczułam się rozczarowana?
- Tak – odpowiedział szczerze bez chwili wahania. –
Popieprzyło się, nie?
Nie
mogła się z nim nie zgodzić.
- Nie
wierzę, że dałam się w to wciągnąć.
Crystal
w przeciwieństwie do mnie wyglądała na zachwyconą.
- Daj spokój – machnęła ręką, przeglądając się w
lustrze. – Wyglądamy uroczo!
- Wyglądamy jak z pornosa – skrzywiłam się, próbując
obciągnąć strój elfa, w który kazano mi się wcisnąć. Gdyby nie zarobek, który
był zaskakująco dobry, zapewne wybiegłabym z przymierzalni i uciekła do domu. Na
scenie nosiłam o wiele bardziej śmiałe stroje, jednak to było coś innego.
Tam byłam performerką, to co robiłam było sztuką. Nie było to
jedynie...pokazywanie nóg.
- Zróbmy to i idźmy do domu – jęknęłam. Przed
stanowiskiem Świętego Mikołaja już ustawiła się kolejka. Oczywiście w tłumie
rozentuzjazmowanych dzieci i znudzonych rodziców, musieli ustawić się nasi lokatorzy
z telefonami w dłoniach, jednak o dziwo wyglądali na...rozczarowanych?
- Miało być zabawnie – jęknął Posey, wyłączając
komórkę. – A wy wyglądacie...dobrze.
- Żartujesz? – prychnął Dylan, przełykając ślinę. – Zabieramy
was do domu.
Crystal
przewróciła oczami, jak zwykle nie dostrzegając pełnego uwielbienia spojrzenia
Sharmana.
- Zamknij się – szturchnęła O’Briena w ramię i
rozejrzała się dookoła. – Gdzie jest nasz Święty Mikołaj?
Zupełnie
jak na zawołanie, zza kotary wyszedł do nas przebrany w czerwonobiały strój
mężczyzna. A raczej dwudziestoparolatek jak mogliśmy dostrzec kilka sekund
później.
- Jakie ładniutkie elfy mi się trafiły! – uśmiechnął się
na nasz widok i natychmiast objął nas nisko w pasie, co wydało mi się trochę
zbyt bezpośrednie. – Sorry, ale teraz są moje – mrugnął do chłopców. Wessałam
powietrze z oburzeniem, ale nie zdążyłam nic powiedzieć, bo Dylan chwycił
Świętego Mikołaja za ramię, sprawiając, że wypuścił mnie z objęć i skrzywił się
z bólu.
- Nie są twoje, ani teraz. Ani nigdy. Więc byłoby
uprzejmie gdybyś się od nich odwalił i skupił na swojej robocie, polegającej na
byciu toaletą dla pięciolatków. Jasne?
Chłopak
skinął głową, nie odrywając przerażonego spojrzenia od O’Briena. Kiedy odzyskał
swobodę ruchu na jego twarzy była widoczna ulga.
- Jasne. Są wasze. Spoko, rozumiem.
Nasi
współlokatorzy jeszcze raz zmierzyli go groźnym wzrokiem, a Dylan wykonał
zabawny ruch, pokazując palcami najpierw na własne oczy, a następnie na postać
Świętego Mikołaja.
- Jezu, ale się o was martwią – mruknął chłopak,
obserwując jak nasi przyjaciele odchodzą. – Która jest dziewczyną tego
agresywnego?
Zgodnie
wybuchłyśmy śmiechem.
- Żadna – Crystal pokręciła głową, ocierając łzy w
kącikach oczu. – Tylko się przyjaźnimy.
- Może...- wzruszył ramionami. – Ale ja się o
przyjaciółki tak nie troszczę. No nic, chodźcie. Te dzieciaki mnożą się jak
króliki...
Odszedł
by zająć swoje miejsce na ozdobnym fotelu, pozostawiając nas same. Reed
chwyciła koszyk z cukierkami, które miałyśmy rozdawać małolatom.
- Ten koleś ma racje – posłała mi cwany uśmiech. –
Dylan nie jest agresywny. Tylko przy tobie.
Przewróciłam
oczami, nie biorąc jej słów zbytnio do serca. Ukradłam słodycz z jej koszyka i
włożyłam go sobie do ust.
- Skup się na pracy – mruknęłam i ruszyłam w stronę
kolejki podekscytowanych przedszkolaków.
- Wesołych świąt! – zawołaliśmy zgodnie i zderzyliśmy
się kieliszkami z winem. Wszystko było tak idealnie, jak nigdy nie mogłabym
sobie wyobrażać. Obserwując wszystkich moich przyjaciół, czułam się tylko
nieskończenie szczęśliwa. Tym razem, w przeciwieństwie do Święta
Dziękczynienia, nie brakowało nikogo. Dylan siedział naprzeciwko mnie i
wpatrywał się we mnie z dziwną intensywnością. Uniosłam do góry jedną brew,
zadając nieme pytanie „co jest?”. On wskazał głową drzwi do swojego pokoju i mrugnął
zawadiacko. Kiedy wszyscy byli zajęci rozmową, wstał i ruszył we wskazanym
wcześniej kierunku. Złapałam roziskrzone spojrzenie Holland, więc mruknęłam
cicho, że idę do łazienki. I tak zdawało się, że nikt oprócz rudowłosej nie zwraca na mnie uwagi.
- Dylan? – syknęłam, przekraczając próg jego sypialni.
- Cześć, Jade – uśmiechnął się szeroko, podchodząc do
mnie bliżej.
- Co jest? – naprawdę nie miałam ochoty bawić się
w...cokolwiek to było.
- Chciałem ci tylko złożyć życzenia – założył kosmyk,
który uciekł z mojego luźnego upięcia, za moje ucho. – No i...- spojrzał do
góry, zmuszając mnie bym zrobiła to samo. – W końcu udało mi się zagonić cię
pod jemiołę.
Faktycznie,
tuż nad nami, ktoś zawiesił mały krzaczek tego cholernego pasożyta, sprawiając,
że moje serce kilkakrotnie podskoczyło do góry i spadło w dół.
- A tak w ogóle to urocze onesi – chwycił materiał
mojego kombinezonu, który faktycznie był słodki, ciemnozielony w cukrowe
laseczki. – Wiesz, że wystarczyłby mój jeden ruch, żeby je odpiąć, tak? – bawił
się zamkiem, całkowicie nieświadomy fali gorąca, przebiegającej przez moje
ciało. Postanowiłam obrócić wszystko w żart, więc szturchnęłam go po
przyjacielsku.
- Zboczeniec.
Zaśmiał
się, a następnie dotknął ustami mojego policzka. Przez kilka sekund moja cera
miała kontakt z jego miękkimi wargami, aż w końcu odsunął się i, co dziwne,
zarumienił. Ja zapewne też wyglądałam jak dorodna truskawka, ale ten
pocałunek był...inny. Intymny. Przyciągnął mnie do siebie i przez kolejnych
parę chwil mogłam rozkoszować się ciepłem jego ciała. Uwielbiałam to jak mnie
przytulał, jakby chciał odciąć mnie od całej szarej rzeczywistości.
- Wesołych Świąt, Młoda.
- Wesołych Świąt.
***
Wiem, zawaliłam.
Ale od teraz, co środę, zapraszam na rozdział.
Będą one zapewne krótsze niż zazwyczaj, ale będą pojawiać się częściej, więc...Win-Win?
I proszę, nie krytykujcie mnie.
Rozumiem, że nie dotrzymałam obietnicy.
I rozumiem, że byliście rozczarowani.
Ale czasem jestem tylko człowiekiem i czasem dzieje się coś w moim życiu, co mimo wszystko jest ważniejsze niż ATW. W ten weekend było to spotkanie z przyjaciółkami z obozu, z którymi nie widziałam się pół roku.
Ale czasem jestem tylko człowiekiem i czasem dzieje się coś w moim życiu, co mimo wszystko jest ważniejsze niż ATW. W ten weekend było to spotkanie z przyjaciółkami z obozu, z którymi nie widziałam się pół roku.
Jeśli wolicie, mogę nie obiecywać. Tak pewnie będzie bardziej fair.
Kocham Was i mam nadzieję, że wy też nadal i mimo wszystko mnie kochacie.
PS Jak po premierze TW? Czy tylko ja płakałam przy inicjałach AA?
PPS Zapraszam na swój drugi blog (tym razem o 5SoS) : Bad Dreams FanFiction
oraz na blog pisany z Julką, czyli : Art School Story
PPS Zapraszam na swój drugi blog (tym razem o 5SoS) : Bad Dreams FanFiction
oraz na blog pisany z Julką, czyli : Art School Story
Nie martw się! Jeśli fani są wyrozumiali, to nie będą cię pospieszać. Sama znam ten ból.
OdpowiedzUsuńA rozdział cudowny:) Jade i Dylan agrrr.... jeszcze przy ostatnim rozdziale byłam zła na O'Briena i po części shippowałam Młodą z Hanyesem, ale sceny Jylan... Kurde :D
Czekam na następną środę z niecierpliwością:)
zaraz się popłaczę ze szczęścia :")
OdpowiedzUsuńAaaaaaaa
OdpowiedzUsuńTen rozdział jest perfecto :D
Jylan ^^ elfy xd
Dylan i Spencer się posprzeczali :))))
To dobrze.
Niech ona go rzuci to Jade będzie przy nim no i... wiesz xd
Czekam na następny ^^
~ Julie
Chciałaś napisać żeby Dylan rzucił Spencer
UsuńJa ani trochę nie jestem zła. Rozumiem wszystko. A rozdział świetny, zabawny jak każdy inny. Niw skąd ty bierzesz te wszystkie teksty. Zawsze wywołują uśmiech u mnie. I te kucharzowanie Crystal... hahah - Co to jest? - Sama zrobiłam. ~ Te sceny są bezcenne. Oczywiście czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńTak, w końcu rozdział! :D Nie przejmuj się tymi wyjątkowo niecierpliwymi osobami, które nie potrafią zrozumieć, że nie żyjesz tylko i wyłącznie opowiadaniem ;) (P.S. Ja rozumiem, serio xd)
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle cudowny, a scena z Jade i Dylanem sprawiła, że jeszcze bardziej pokochałam tę opowieść *.* Teraz (mimo, że z lekkim bólem serca) nie pozostało mi nic więcej jak czekać do następnej środy. Ech.. uzależniłaś mnie od historii Jade (w pozytywnym tego słowa znaczeniu :D)
P.S. Nie tylko Ty płakałaś przy tej scenie z inicjałami Allison ;-;
P.S.2 A teraz lecę czytać Bad Dreams :D i wgl to miłych wakacji życzę!
Ojeju rozdział przecudowny! A Jade i Dylan, poprostu najsłodsze na świecie to było!! Kiedy Reed zrozumie że Sharman ją kocha no kiedy ja się pytam 😍😆😃??!! I kiedy coś większego wydarzy się między Jade a Dylanem?😍 Bardzo bym chciała żeby Spencer zerwała z Dylanem albo na odwrót (wiem że nie powinno się życzyć źle no ale cóż) Kocham to opowiadanie! I nie martw się nie będziemy cie krytykować! Życzę dużo weny!!
OdpowiedzUsuńJejku ty to masz talent dziewczyno nie mogę doczekać się następnego rozdziału :)
OdpowiedzUsuńRozdział jest świetny i wcale mnie nie zawiodłaś anie nie rozczarowałaś!
OdpowiedzUsuńCzekam na next!
Swietny blog, swietne opowiadanie!
OdpowiedzUsuńczekam na wiecej :)
Nie wiem jak na ciebie można się gniewać, jesteś genialna! Kocham ten rozdział całym moim serduszkiem!
OdpowiedzUsuńWOW świetny rozdział! Jylan Jylan Jylan z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział!
OdpowiedzUsuńPierwsza moja reakcja po przeczytaniu rozdziału: AWWW :3 i mam nadzieję, że czarownica Spencer już nie powróci. I więcej Jylan. I Coltona. I w ogóle jhsjjucjdjjdosk.
OdpowiedzUsuńCo do lekkiego spóźnienia: rozumiem, ale się wkurzyłam xD
Po za tym? Mam nieodparte wrażenie, że Theo będzie zły xd Serio. Jest zbyt... I d e a l n y. Płaczę nad A. A., nad włosami Shelley, nad Lydią w Eichen House i nad tym, że też chcę mieć takie fajne, świecące szpony xd
Życzę weny, posiadania swojego życia, wyrozumiałych czytelników (czyli jak teraz) i...
WESOŁYCH ŚWIĄT!!! :D
Świetny rozdział :D
OdpowiedzUsuńsuper rozdział :D czeka ze zniecierpliwieniem na kolejne
OdpowiedzUsuńBoski, boski, boski! Końcówka genialna! Jylan...awwww *-* Już się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału. <3 /Reyna
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, ale nie rozpiszę sie pod tym rozdziałem. Świąteczny i taki magiczny <3 super. Ta dwójka po prostu musi być razem. A co do odcinka.. hm.ciekawe czemu nie pokazali jak Stiles się podpisywał :)
OdpowiedzUsuńBuziaczki ^^
Jesteś naprawdę mistrzynią! Nie będę się rozwodzić, kocham to opowiadanie! ;*
OdpowiedzUsuńDzisiaj środa ^,^ mam nadzieję że będzie równie niesamowity jak ten rozdział :)
OdpowiedzUsuńNareszcie ŚRODA tak długo na nią czekałam ^^
OdpowiedzUsuńProsze wstaw dzisiaj obiecany rozdział :(
OdpowiedzUsuńNadrobiłam wszystkie rozdziały w jeden dzień.
OdpowiedzUsuńTo jest tak zajebiste że można by to było ciągle czytać.
Czekam na następny i mam nadzieję że jak już nie dzisiaj to pojawi się jutro.
Eh, a ja tak czekałam na środę. :/
OdpowiedzUsuńśroda a nadal rozdziału nie ma :/
OdpowiedzUsuńTak czekalam na nowy rozdzial :<
OdpowiedzUsuńczekam na rozdział kochana !!
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział, zresztą jak każdy :D
OdpowiedzUsuńZwaliłaś? Przepraszam, w którym momencie????
OdpowiedzUsuńRozdzial jest super! Uwielbiam jak piszesz że Jade jest szczęśliwa z przyjaciółmi. I agresywny Dylan <3 <3