Wśród wszelkich zawirowań jakie aktualnie nastąpiły w moim życiu, jedna rzecz była stała: data premiery Grease. Wydawałoby się jakby przesłuchanie do przedstawienia odbyło się miliony lat świetlnych temu, na samym początku mojej przygody w Nowym Jorku, a teraz proszę. Siedziałam w naszej szkolnej garderobie, wysłuchując ostatnich uwag reżysera i nie licząc mojego „uroczego” (według Dylana) brytyjskiego akcentu, stałam się prawdziwą mieszkanką Nowego Jorku. Ostatnio zostałam nawet zagadana przez dwóch zagubionych turystów, z prośbą o wskazanie drogi. Jak później wytłumaczył mi Posey: pokierowałam ich kompletnie źle, ale to nie ważne. Byłam nową osobą. I za chwilę miałam odbyć swój chrzest na scenie tego miasta. Co z tego, że było to tylko szkolne przedstawienie? NYADA zaprosiła wiele znanych osobistości i w myślach już widziałam swoją ścieżkę kariery. Najpierw aula uniwersytecka, potem jakiś mniejszy teatr, a na końcu Broadway! Oczywiście jeśli opcja muzyczna nie wypali, choć na to się nie zanosiło. Nagraliśmy już parę piosenek, jednak nad niektórymi jeszcze się męczyłam. Chciałam, żeby Lile’S Splash przekazywało emocje i działało na ludzi, a nie tylko zarabiało pieniądze dla korpo Tylera.
- Wszyscy gotowi? – zapytała reżyserka, a my skinęliśmy głowami. To była nasza chwila! Rozejrzałam się po znajomych twarzach, z którymi spędziłam kilka ostatnich miesięcy. Po przedstawieniu zapewne mieliśmy się do siebie nie odzywać, ale tak to już było. Jedynym co nas łączyły były próby. Które teraz w końcu miały przynieść jakieś profity.
Wyszliśmy z garderoby i udało mi się przez chwilę zerknąć na publiczność. W piątym rzędzie siedzieli moi przyjaciele, wyglądający na podekscytowanych. W myślach przesłałam podziękowanie do Crystal, wiedząc, że posadzenie Ryana i Dylana na dwóch różnych końcach musiało być jej pomysłem. Nad O’Brienem nachylał się Bohen, z którym chłopak prowadził miłą pogawędkę, a mój były rozmawiał z Joshem. Nadal nie wiedziałam co mam z nimi zrobić, ale postanowiłam odłożyć ten problem na jak najdalszy termin. Teraz miałam ważniejsze rzeczy na głowie, jak choćby fakt, że za cztery minuty wchodzę na scenę. Zamknęłam oczy i wzięłam kilka głębokich wdechów. Na to czekałam całe życie. Nie zmarnuję tej szansy.
Geronimo!
- Byłaś fantastyczna! – Jamie rzuciła mi się na szyję, kiedy spotkałam się z nimi przed wejściem. Uśmiechnęłam się szeroko, dziękując. W żyłach nadal buzowała mi adrenalina i szczerze mówiąc nie za bardzo miałam świadomość tego, co dzieje się dookoła mnie. Zrozumiałam jednak, że wszyscy moi przyjaciele mnie przytulili i warto wspomnieć, że ręce Dylana, kiedy to robił, znalazły się zdecydowanie niżej niż wszystkich innych.
Zachowywał się tak jakby się nic nie stało. Nie próbował ze mną rozmawiać na temat wszystkiego co do siebie wykrzyczeliśmy, ani niczego naprostować. Ten sam arogancki, pewny siebie O’Brien, którego znałam i kocha...Nie. Zdecydowanie nie.
Miałam do niego jakieś uczucia, oczywiście. Ale po pierwsze: to na pewno nie była miłość. Tylko zakochanie. Po drugie: wolałam tą dobrą, miłą i słodką wersję Dylana, zamiast tej trudnej, skomplikowanej i bezczelnej. Prawda? Tak było? Westchnęłam głęboko, wpatrując się w jego postać, rozmawiającą z Adamem. Niestety. Lubiłam go całego. Łącznie z okropnymi, perwersyjnymi tekstami i tym, jak uwielbiał sprawiać mi przykrość. Z wszystkim co się z nim wiązało.
Ryan stanął przede mną i uśmiechnął się tym swoim idealnym uśmiechem. Jego, w przeciwieństwie do mojego współlokatora nie dało się podzielić na „dobrą część” i „złą”. Był cudowny oraz uroczy i naprawdę łatwo było go kochać. Nie musiałam się w tym przypadku mierzyć z żadnym „nawet” i „pomimo”. Całość była w stu procentach akceptowalna.
- Dla ciebie – zza pleców wyciągnął piękną różę i nachylił się by pocałować mnie w policzek. To było kolejne z jego przyzwyczajeń: zawsze po występie ofiarowywał mi kwiaty. Ideał? O’Brien wyglądał jakby chciał coś powiedzieć, a nawet sięgnął po coś do kurtki, jednak się rozmyślił.
- Idziemy na pizzę uczcić twój sukces! – oznajmił Daniel, obejmując Crystal ramieniem. Posłałam im szeroki uśmiech, po raz kolejny nie mogąc uwierzyć, że im się udało. Sharman odkąd dziewczyna postanowiła dać mu szansę, wyglądał, jakby ktoś podłączył go do prądu: cały promieniał. Ona z kolei powoli uczyła się odnajdywać w nowej sytuacji, ale widocznie czuła się szczęśliwa. Nikt nie wymagał by nagle szaleńczo odwzajemniła uczucia chłopaka, ale wszyscy dostrzegali, że jest to coś więcej. Pasowali do siebie jak ulał i mogłam z całą pewnością powiedzieć, że oto Reed nareszcie stworzyła dorosły związek. Taki, który powinien skończyć się ślubem i stadkiem małych Sharmanków biegających po zielonym trawniku.
- Okej! – zawołałam i całą grupą ruszyliśmy wzdłuż ulicy. Chcąc uniknąć wyboru między Dylanem a Ryanem, chwyciłam się ramienia Coltona Haynesa.
- Cieszę się, że przyszedłeś, wiesz? – mruknęłam, wpatrując się w plecy O’Briena.
Od jakiegoś czasu coraz częściej próbowałam wprowadzić chłopaka do naszego towarzystwa. Z sukcesami. Wiem nawet, że pomagał moim współlokatorom w jakiejś sprawie, ale wolałam nie pytać jakiej. Miałam podejrzenia, że wiązała się ona z Kelly’m, więc postanowiłam to zignorować. Chłopcy, oczywiście z wyjątkiem Maxa, lubili Hynesa, podobnie jak Jamie, i nie mieli problemu z tym, by towarzyszył nam na wieczornych wyjściach. Jedynie Crystal traktowała go z małą rezerwą, a Holland wpatrywała się w niego jak w obrazek, całkowicie ignorując swojego chłopaka. Było to przykre, jednak wszyscy wiedzieli, że jej drugą połówką był Colton. Jeśli przez częstsze spotykanie go miała to zrozumieć, zamierzałam ciągać go ze sobą dosłownie wszędzie.
- Nie mogłem tego przegapić. Jak sprawy?
Podczas kiedy ja stałam się jego powierniczką w sprawie Roden, on doskonale orientował się w sytuacji mojego trójkątu miłosnego. W ostatnim tygodniu trzy razy wpadł do Bittersweet razem z Jamie i próbowali pomóc rozwiązać mój problem. Stanęło na tym, że rozumieją mój dylemat i sami nie wiedzą, którego lubią bardziej. Nie ma to jak konkretna pomoc.
Wzruszyłam ramionami, szybko zmieniając temat. Gadaliśmy o jakiś głupstwach, dopóki nie doszliśmy do pierwszej napotkanej taniej pizzeri. Właściciel odrobinę się zdziwił, kiedy zobaczył naszą grupę, co nie było dziwne: trochę nas było. Czwórka moich współlokatorów, Arden, Holland z Maksem, mój zespół oraz Kelley. Miała być jeszcze Lena, jednak nie czuła się dobrze w towarzystwie samych studentów, co doskonale rozumiałam. Ale oprócz niej, byli wszyscy na których mi zależało i z którymi chciałam dzielić się swoim sukcesem. Z trudem upchnęliśmy się do jednego z boksów (dołączając dwa stoliki i parę krzeseł), a kiedy zaczęło się szaleństwo z zamawianiem, Jamie i Josh nachylili się w moją stronę.
- Kupił ci różę! To totalnie słodkie! – westchnęła dziewczyna, zerkając na kwiat, który położyłam na stole. – Ty nigdy nie kupiłeś mi kwiatów – szturchnęła Josha, który przewrócił oczami.
- Ponieważ dobrze wiem, że zamiast nich wolisz cheeseburgery.
Musiała przyznać mu punkt. Osobiście uważałam, że ten zwyczaj był uroczy. Która dziewczyna nie wolałaby McDonalda na wynos niż wiechcia, który po dwóch dniach zaczyna się rozkładać?
- Sama nie mogę ich kupować, bo trener mnie zajebie – westchnęła, kładąc głowę na ramieniu swojego ukochanego. – A kiedy przynosisz je w prezencie, to przecież nie mogę ci odmówić!
Zaśmiałam się głośno, przerzucając kartki menu.
- Jest coś co musimy ci powiedzieć – mruknęła moja przyjaciółka, spoglądając z naganną na Josha. – A raczej ten kretyn musi.
- Uwielbiam kiedy tak czule do mnie mówisz, kochanie – gitarzysta pokazał jej język, ale kiedy jego wzrok wylądował na mnie dostrzegłam w nim poczucie winy i skruchę. – Rozmawiałem z Ryanem przed przedstawieniem i tak niechcący wspomniałem o wakacjach w LA.
Przez chwilę mnie zmroziło, a Colton siedzący obok mruknął coś w stylu „ups”.
- I co?
- Dołączył do naszej małej, radosnej wycieczki.
Szczerze mówiąc, myślałam, że do tego czasu już go tu nie będzie. Jak widać, planował długi pobyt. A to wszystko dla mnie. Ignorując ucisk w żołądku, uśmiechnęłam się słabo.
- Nic się nie stało. To świetnie.
Nikt mi nie uwierzył, ale zignorowałam ich powątpiewające spojrzenia i wgapiłam się w kartę dań. Udałam, że zastanawiam się nad dodatkami do pizzy, tak naprawdę próbując przyjąć do siebie wiadomość. To nie będą wakacje. O nie. To będzie czas, w którym będę musiała podjąć decyzję i wcale mi się to nie podobało.
Mój grafik po przedstawieniu znacząco się rozluźnił i muszę przyznać, że byłam z tego powodu bardzo zadowolona. Miałam więcej czasu dla przyjaciół, nie byłam aż tak zmęczona i w spokoju mogłam przygotować się do półrocznych egzaminów. Bohen co prawda stwierdził, że teraz nie mogę już liczyć na żadne ulgi z jego strony, ale nie przeszkadzało mi to. Nasze relacje pozostawały na przyjacielskiej stopie.
Starałam się nie spędzać czasu z samym Dylanem, ani z samym Ryanem. Nie chciałam by w mojej głowie pojawiło się jeszcze więcej wątpliwości. Za każdym razem, kiedy któryś z nich proponował wyjście wymawiałam się pracą lub nauką. Dałam sobie jednak ostateczny termin na podjęcie decyzji: do końca naszych ferii w LA.
Tego wieczora postanowiłyśmy zrobić sobie girl’s night. Wyrzuciłyśmy chłopaków do klubu, a same nakupowałyśmy niezdrowego jedzenia, ściągnęłyśmy filmy i ułożyłyśmy materace na środku salonu. Wiele osób stwierdziłoby pewnie, że jesteśmy na to za stare, jednak czy faktycznie można być za starym na spędzenie czasu z przyjaciółkami? Postawiłam miskę z popcornem na stoliku, uważając by przy okazji czegoś nie strącić. Choć chyba nikt by się nie pogniewał, jeśli betonowe babeczki Crystal wylądowałyby na podłodze.
Obejrzałyśmy „Jak stracić chłopaka w 10 dni”, posiedziałyśmy chwilę na omegle, a następnie płakałyśmy przy „Love, Rosie”.
- Jak wam się układa z Sharmanem? – zapytałam, kiedy układałyśmy się wygodnie na materacach. Jakoś tak naturalnie przeszłyśmy do kolejnego, obowiązkowego punktu takich przyjęć: rozmów o życiu uczuciowym. Reed zarumieniła się, a na jej ustach wykwitł szeroki uśmiech.
- Jest...fantastycznie. Czasem łapię się na pytaniu „czemu wcześniej o tym nie pomyślałam”. Jest uroczy, inteligentny, świetnie się znamy i...cóż, jest seksowny jak cholera.
- Uważam, że wasza historia jest strasznie słodka – westchnęła Hol, sięgając do miski po garść prażonej kukurydzy. – Najlepsze związki to te budowane na przyjaźni.
Rzuciła mi znaczące spojrzenie, na co westchnęłam. Wiedziałam, że była blisko z Dylanem i w całej sytuacji stała po jego stronie.
- Nie myśl, że nie wiem do czego pijesz, Ruda. Ale szczerze powiedziawszy, to ja nawet nie wiem czy to w ogóle jest jeszcze przyjaźń...Coś się zmieniło po tamtej kłótni i...to skomplikowane. A on...On nawet się do mnie nie odzywa.
To chyba bolało najbardziej. Fakt, że wmawiał mi że jestem dla niego ważna, a teraz tak po prostu milczy. Niech da mi kosza, albo przyciśnie do ściany i pocałuje. Niech zrobi cokolwiek. W myślach usłyszałam cytat z „Pułapki na motyla”: „Kochaj mnie więcej albo kochaj mnie mniej. Byle nie tak. Tak jak jest teraz, jest nie do zniesienia.”
Żadna nie kontynuowała tematu. Już na wstępie zaznaczyłam, że nie chcę by go dzisiaj poruszano. Zamierzałam się bawić, a nie ponownie myśleć nad całą tą sytuacją. Choć i tak nie mogłam wyrzucić jej z głowy.
- A jak tam w raju? – zwróciłam się do Jamie, która nonszalancko przeczesała włosy ręką.
- Jak zawsze: idealnie. Wiecie, Josh naprawdę jest tym jedynym.
- To kiedy dostaniemy zaproszenia na ślub? – zaśmiała się Crystal, a Cote rzuciła w nią poduszką, jednak powiedziała coś co nas zamurowało.
- Mam nadzieję, że niedługo.
Wszystkie poderwałyśmy się gwałtownie, wbijając w nią zdziwione spojrzenia.
- Oświadczył ci się?!
Prychnęła rozbawiona.
- No coś wy!
Z jednej strony poczułam ulgę: byli strasznie młodzi! Jednak cóż...nigdy o tym nie myślałam, ale zapewne to oni pierwsi mieli zmienić stan cywilny. Byli sobie przeznaczeni i kochali się jak nikt.
- Wasz związek jest idealny – mruknęła Holland ponuro, tym samym zwracając na siebie naszą uwagę.
- A twój z Maksem niby nie? – Reed zmarszczyła brwi, a ja wbiłam spojrzenie w podłogę. Jako jedyna tutaj wiedziałam więcej na temat uczuć Rudej, która teraz wzruszyła ramionami. Przez chwilę jakby zbierała się w sobie, ale kiedy nareszcie się odezwała, było to zupełnie tak, jakby coś się w niej zerwało. Tama puściła, wylewając wszystkie emocje.
- Jest kochany. Jest dobry. Ale kiedy patrzę na Jamie i Josha to... chcę czegoś takiego. Czegoś niezaprzeczalnego. Wystarczy jedno spojrzenie, by wiedzieć, że należą do siebie. A ja i Maks jesteśmy tylko...ładną parą. Naprawdę go lubię, ale po tym pocałunku z Coltonem zaczęłam się zastanawiać czy...
- CAŁOWAŁAŚ SIĘ Z COLTONEM?! – zawołała Crystal, otwierając szeroko oczy. Jamie także wyglądała na zszokowaną i tylko ja spokojnie popijałam piwo. Hol sprawiała wrażenie wściekłej na samą siebie. Nie chciała się wygadać, ale za późno. Wymsknęło się.
- Um...Ta...Na tej imprezie...Tej u Carter Haliwell?
- Jak mogłaś to zrobić?! – Reed wydawała się być naprawdę zdenerwowana. – Po tym wszystkim...Przecież jesteś z Maxem!...Col nie jest...O mój boże...
Rudowłosa widocznie się zawstydziła i ukryła twarz w poduszce, która odrobinę deformowała jej głos, ale dało się zrozumieć co mówi.
- Wiem. Ale to jest Haynes. On po prostu...jest. Zawsze będzie.
Rozumiałam ją w stu procentach. Przecież sama przeżywałam dokładnie to samo. Czy da się wybrać między dwoma miłościami? Dlaczego jedna ma być niby lepsza od drugiej? Dlaczego nie można zjeść ciastka i mieć ciastka?
- Znam to – westchnęłam. – Ryan to Ryan...Jest ogromną częścią mojego życia, ale ruszyłam dalej i...
Dzisiejszy wieczór można było nazwać „Nocą Wielkiego Ups”. Dziewczyny wbiły we mnie zaskoczone spojrzenia, ale zapewne nie były bardziej zaskoczone niż ja. Czy ja naprawdę to powiedziałam? Ja przecież...
- Musisz powiedzieć Maksowi – niezręczną ciszę przerwał zdecydowany głos Crystal. – Nie ważne co postanowisz: być z Coltonem albo z Carverem. Ale musisz powiedzieć mu prawdę. Zasługuje na to.
Ruda przygnębiona pokiwała głową, wiedząc, że moja współlokatorka ma rację. Radosny nastrój naszej imprezy jakoś się ulotnił.
- Jakoś to rozwiążemy, Hol – szturchnęłam ją ramieniem.
- Musicie. Bo jak na razie tylko pięćdziesiąt procent z nas, jest w szczęśliwych związkach – mruknęła Jamie, wskazując na siebie i Reed. – A ma być sto. I musicie mieć osobę towarzyszącą na mój ślub z Joshem.
- Jeszcze się nie oświadczył! – zawołałyśmy unisono, ale dziewczyna tylko machnęła ręką.
- Kwestia czasu, ale lepiej żeby się pośpieszył. Nie chcę, żeby któraś z was mnie przegoniła!
Zazdrościłam jej tego. Mieli raptem dziewiętnaście lat, nie mogli nawet legalnie pić, a już odnaleźli kogoś z kim chcą spędzić całe życie.
Wybuchłyśmy śmiechem, starając się nie wracać już do ciężkich tematów. To miała być nasza noc.
- Umieram – jęknęłam do Poseya, wyciągając przed siebie nogi. Dzisiejszy egzamin był pierwszym, a ja już czułam się wykończona. Na całe szczęście Hoechlin wyjechał w jakąś służbową podróż do Tokyo i mieliśmy przerwę w nagrywaniu. Chciał być obecny przy akceptowaniu nowych piosenek. Z jednej strony byłam zadowolona: termin idealnie zbiegł się z tymi cholernymi egzaminami. Jednak przez to nie miałam okazji by spotkać się z Olivią Cash. Czułam się ważna, kiedy rzucałam jej „cześć” na korytarzu wytwórni, a ona zawsze przystawała i chwilę gawędziłyśmy. Wygrałam życie.
- Jeszcze tylko trochę – pocieszył mnie Tyler, a ja posłałam mu poważne spojrzenie.
- Dzisiejszy był pierwszy.
- A chciałaś prawdy czy pocieszenia?
Po chwili dołączyła do nas reszta lokatorów oraz Haynes z Adamem. Jamie i Josh byli na randce. Berkley podał mi rękę i pomógł mi wstać z niskiego murku, na którym siedziałam.
- Już niedługo poodpoczywasz w Mieście Aniołów.
Nie wiedziałam czy się cieszyć czy płakać.
- Co powiecie dzisiaj na jakąś imprezę? – odezwał się O’Brien, a mój żołądek skurczył się gwałtownie. To była zwyczajowa reakcja na jego głos. I na jego śmiech. I kiedy na mnie patrzył. I kiedy ja patrzyłam na niego...Nieważne.
- Tak! – pisnęła Reed, ściskając mocniej ramię Daniela. – Tak dawno nie byliśmy w klubie!
Następnego dnia żadne z nas nie miało testów, więc sprawa była dość jasna. Cieszyłam się na wyjście i okazję do nabrania odwagi, by porozmawiać z Dylanem lub Ryanem. Wiedziałam, że bez alkoholu nie dam rady.
Szybko wróciliśmy do mieszkania, razem z Tylerem przygotowaliśmy spaghetti, a po jedzeniu wszyscy zniknęli w swoich pokojach. Oprócz Crystal. Ona wpakowała się do mnie, rozpoczynając przygotowania do imprezy. Po chwili moja sypialnia wyglądała jak pobojowisko, a ubrania leżały dosłownie wszędzie. Ostatecznie zdecydowałyśmy, że powinnam założyć krótką, czarną sukienkę bez pleców, a do niej czarne botki na platformie z ćwiekami.
- A co z tobą? – mruknęłam, próbując narysować idealną kreskę na powiece. Dziewczyna podniosła z łóżka uroczą sukienkę w geometryczne wzory.
- Mam Daniela. Już nie muszę się starać. A Dylanowi ma stanąć na twój widok.
O mój Boże. Przysięgam, że spędzała z nim za dużo czasu. Zarumieniłam się, na co brunetka zareagowała głośnym śmiechem. Jakiś czas później byłyśmy już gotowe, a Daniel włożył głowę do pokoju.
- Jade mam nadzieję, że jesteś ubrana – zasłaniał oczy ręką.
- Jestem – parsknęłam śmiechem, a on z ulgą rozejrzał się po pomieszczeniu.
- A jakbym ja nie była? – Crystal skrzyżowała ręce na piersi, podchodząc do swojego chłopaka, który natychmiast objął ją ramieniem.
- To byłbym z tego faktu bardzo zadowolony – pocałował ją szybko. – Poza tym i tak mam zamiar zobaczyć cię dziś w takim wydaniu.
Chyba po raz pierwszy zobaczyłam jak Reed się czerwieni. A ze mnie się śmiała!
- Chyba jutro. Nie wracamy przed drugą.
- Za dużo szczegółów! – zawołałam, zasłaniając uszy dłońmi. Zaczęłam nucić coś w stylu „la la la” i wyminęłam ich w drzwiach, jednocześnie wpadając na kogoś na korytarzu. Podniosłam oczy i niemal natychmiast zatonęłam w czekoladowych tęczówkach.
- Hej – mruknął chłopak, mierząc mnie spojrzeniem. Widziałam błysk w jego oczach, więc w myślach przybiłam sobie piątkę.
- Jedziemy? – Sharman przerwał moment, szturchając nas lekko. – Posey! Kelley! Ruszcie tyłki!
Jakoś nikomu (oprócz Dylana i może odrobinę mnie, bo nie czułam się z tym zbyt komfortowo) nie przeszkadzało, że Ryan nadal koczuje na naszej kanapie. Szczerze go polubili. I och, wyglądał tak dobrze w białej koszuli, która świetnie na nim leżała.
Co zabawne: Dylan miał na sobie podobną, tyle że czarną. Anioł i Diabeł. Zbawienie lub Potępienie. Zaśmiałam się do własnych myśli.
Zamówiliśmy dwie taksówki i podzieliliśmy się na dwie trójki. O’Brien jechał z naszą słodką parką. W klubie było już trochę ludzi, ale udało nam się znaleźć wolny stolik i natychmiast zamówiliśmy shoty. Dzisiaj nikt nie miał ochoty się oszczędzać.
- Wyglądasz pięknie – Ryan położył ramię na moim oparciu i nachylił się tak, by móc szeptać mi do ucha.
- Dziękuję – uśmiechnęłam się. Miło było usłyszeć komplement, zwłaszcza od kogoś kto zawsze był szczery i mówił to co myśli. Kogoś kto nie komplikował, kto nie był tchórzem, kto nie mieszał w głowie i kto dokładnie wiedział, czego chce. Żadnych aluzji do O’Briena. Wyzerowaliśmy kieliszki i razem z Crystal ruszyłam na parkiet. Przez chwilę skakałyśmy w rytm muzyki, a nawet podeszło do nas dwóch niczego sobie mężczyzn, jednak nie minęło pięć sekund, a Daniel już władczo obejmował swoją dziewczynę ramieniem. Nie zdziwiłam się, ale zaśmiałam lekko. Tak długo na nią czekał, że nie miał zamiaru stracić jej na rzecz jakiegoś kretyna. Ja jednak dalej bawiłam się w obcym towarzystwie, dopóki nie poczułam czyichś dłoni zdecydowanie za nisko. Odwróciłam się gwałtownie, chcąc odepchnąć nieznajomego, ale nic z tego. To nie był nieznajomy. Dylan uśmiechał się do mnie i ani myślał zabrać ręce. Wpatrywał się we mnie intensywnie, a ja nie mogłam zrobić nic innego jak dalej tańczyć. Czułam się niezręcznie, ale jednocześnie tak, jakbym od dłuższego czasu wstrzymywała oddech i w końcu mogła odetchnąć. Dawno nie byliśmy tak blisko.
- Przepraszam. Jestem tchórzem. Ale przy tym cholernie zazdrosnym – jego usta musnęły moje ucho. Zerknęłam na niego zaskoczona, a on tylko wzruszył ramionami i odsunął się. Zniknął w tłumie, pozostawiając mnie tylko z jednym słowem w głowie. Z tym jednym słowem, które tak strasznie chciałam usłyszeć. Przepraszam.
Jednak co ja miałam z tym zrobić? Wytatuować sobie na czole? Jeśli tak wyglądała jego walka o mnie to nie miała zakończyć się happy endem. A jednak wiedziałam, że dalej będę czekać. Na jakąkolwiek deklaracje. Jakiekolwiek wyznanie. Nie wymówkę: „jestem tchórzem”. O tym już wiedziałam.
Kelley zapewne sprezentowałby mi gwiazdkę z nieba, gdybym go o to poprosiła.
Powiedz mi co czujesz, Dylan. Nie mogę się starać za nas oboje.
***
Wiem, nawaliłam.
Ale to nie moja wina!
Jak poinformowała Was Patrycja (aka Pingwin aka Najlepsza Menagerka na Całym Świecie): miałam problemy z internetem. Nie polecam. Jeśli Piekło istnieje naprawdę, to wygląda właśnie tak: bez wifi.
Chodziłam do mojej przyjaciółki sprawdzać facebooka...Stoczyłam się.
W każdym bądź razie, przepraszam Was bardzo, ale już jestem i obiecuję, że w środę rozdział się pojawi :)
Rozdział to trochę taka przejściówka, ale takie też muszą być. W następnym jadą do LA i będzie trochę akcji ;)
Ten post dedykuję Julce, za to że jest. Mogę jej się wyżalić, a ona nie ma mnie dość, mimo, że temat robi się już nudny. Wyłapałaś parę analogii w tym rozdziale? :p
Ukryta jest również inna zagadka. A raczej wskazówka. Duża wskazówka dotycząca przyszłych wydarzeń :) Strasznie się na to cieszę!
Jeszcze raz przepraszam i do napisania w środę :*
Kocham was wszystkich!
Zapraszam na mój blog, prowadzony wspólnie z Julką: Art School Story
hej, hej jaka wskazówka? xd czy ja czegoś nie łapię? musze to przeczytac jeszcze kilka razy, moze ogarne hahhah xd
OdpowiedzUsuńno to powiem krotko : niby nic sie takiego szalowego nie dzialo, ale rozdzial jak zwykle boski i genialny i kc kc i weny i pisz szybciutko kolejny <3
Teraz prawdopodobnie jej nie zauważycie ;) Coś co jest wtrącone całkowicie nieistotnie okaże się ważnym wątkiem pod koniec bloga :p
UsuńKoniec?
UsuńAle ze... KONIEC?
Nie znam i nie uznaje takie slowa na tym blogu c:
~Ana
Co. Nie. Czemu. Ryan. Nie. Jest. Pod. Kolami. 😭 DYLAN OGARNIJ CZTERY LITERY I WALCZ O NIĄ!
OdpowiedzUsuńUgh.
Zdenerwowałam się xD
Rozdział cudowny, ale (podobnie jak Jade) nie mogę polapac się w uczuciach. Z jednej strony chce przytulic Dylana bo mu wspolczuje, z drugiej, ugh, OGARNIJ SIE O'BRIEN XD
Weny :*
Olls
Kolejny świetny rozdział. Zdecydowanie jestem za Jylanem.♡
OdpowiedzUsuńWarto było czekać! Może nic super ważnego się nie wydarzyło, ale Dylan powiedział "przepraszam". No i o to chodzi. W tym rozdziale ją przeprosi, w następnym wyzna miłość, a potem będzie wielki happy end! Mam nadzieję XD. Nie mogę się doczekać następnego. Do środy! :D
OdpowiedzUsuńRozwalilas mnie tym tekstem o malych Sharmanach :')
OdpowiedzUsuńMyslalam, ze sie zleje ze smiechu :*
Ryan taki slodki krolewicz *.*
A jak porownalas ich z tymi koszulami, ze aniol i diabel, zbawienie i potepienie a ja juz takie 'diabel ! Potepienie!'
Przynajmniej Dylan przyznal sie, ze jest tchorzem :')
Z niecierpliwoscia czekam na next <3
Coś czuję, że chodzi o coś co Dylan chciał wyciągnąć z kurtki! Rozdział jak zwykle super. ;)
OdpowiedzUsuńCzyżby tą wskazówką był ślub Jamie i Josha, bo Jamie jest w ciąży? XD *tak jakoś spontanicznie wpadło mi to do głowy* Co do reszty fabuły, Dylan, idioto zawalcz o nią!!
OdpowiedzUsuńCóż, Zuza... ty wiesz, że to jest dobre i ja też to wiem xDDD
Już nie mogę doczekać się środy i jeżeli o mnie chodzi, to wcale ta przerwa mi nie przeszkadzała (bałam się, że z powodu wyjazdu będę kilka rozdziałów w plecy)
Świetny rozdział, z resztą jak zwykle :D
OdpowiedzUsuńKurcze ! I co ja mam teraz zrobić ze swoimi emocjami xd ;)
OdpowiedzUsuńRozdział jest genialny jak każdy *-*
, nwm czy tylko ja skakałam ze szczęścia na momentach z Danielem i Crystal ^^ , oni są tacy kochani <3 mam motyle w brzuchu i za każdym razem szczerze się jak głupia do ekranu telefonu , xdd hahah i jeszcze te wizje Jade, hahah slodkie ^-^ , a
teraz.. Dylan, za każdym razem kiedy widzę to imię to coś się ze mną dzieje XD,
zastanawiam się także co on chciał wyciągnąć z tej kurtki.. , moją pierwszą myślą było.. o mój bosz pierścionek XDDD hahaaha , te moje wymysły.. ale może to ma związek z tą zagadką ? =D
ale ta rozmowa o związku Jamie i Josha była taka słodka ^^ , dobra wracając , przynajmniej Dylan przeprosił, a teraz ma ruszyć się w garść i obmyśleć sposób jak ma wyznać Jade miłość <3 ;3 ,
ciekawe czy tylko ja się denerwowałam gdy Ryan dal jej różę.. no to było słodkie z jego strony , no ale aaaaa! Nie xdd , a z porównania anioła i diabła leżę :p ,
Uwielbiam tego bloga i to jak piszesz, życzę weny do dalszego pisania przegenialnych rozdziałów, a ja z niecierpliwością czekam na środę :) i mam pytanie, jak tam pierwsza jazda ? ;3 , pozdrawiam ;*
Cieszę się ze ktoś mnie rozumie... Mam takie same odczucia :)
UsuńRozdział genialny ale trochę za spokojny po takiej burzy. Chcę czegoś mocniejszego!!! Mam nadziee że coś się zadzieje pomiędzy J a D w LA :)))) Kocham tego bloga :)
Jak się cieszę, że już jesteś!
OdpowiedzUsuńKocham tego bloga. Zdecydowanie mój ulubiony.
Nie mogę się już doczekać LA!
Dużo weny ;*
P.S. Jak tam jazdy?
#odPingwina
Uuuugh! Czemu Ryan tu nadal jest, nooo?! Jylan ma być razem i tyle XD a nie jakieś pseudo romanse z Kelley'em!
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle genialny, wreszcie O'Brien przeprosił, a to o małych Sharmankach - cuuudo ♡♡♡
Weny życzę i czekam na next.
Hela :*
Małe Sharmanki ❤❤❤
OdpowiedzUsuńRozdział świetny.
A zagadka? Ugh... Co to jest?!
A jak Dylan chciał coś wyjąć z kurtki to ja od razu takie "wooow oświadczy się jej" xdd
O, a może Hol i Colton będą razem i Colton będzie tak wdzięczny Jade (bo ona będzie miała z tym oczywiście dużo wspólnego) że namówi Dylana żeby zawalczył o nią i będzie Jylan!!! Haha, ja i moja wyobraźnia. Dobra, jestem głupia.
Ale życzę weny i widzimy się w środę ;) :*
rozdział świetny (jak zwykle). Nie mogłam się doczekać i przez moją głowę przeleciały myśli że może postanowiłaś zawiesić (nie daj BożeXDDD). Czekamy z niecierpliwością na następną część :)))
OdpowiedzUsuńRozdział jest świetny!
OdpowiedzUsuńCzekam na next!
Rozdział jak każdy - supermegahiperidealny *-* ♡
OdpowiedzUsuńNie wiem jak ja wytrzymam do środy ;C
Dylan! Jeaszcze raz odejdziesz, to obiecuję, ze zabetonuję Ci nogi w podłodze!
OdpowiedzUsuńMusi Rayan lecieć z nimi do LA? Nie będzie musiał np z jakis powodów wracać do Londynu, albo się rozchoruje. Cokolwiek.
+ Zrobię sobie reklamę, tak też Cię kocham :*
http://enslaved1.blogspot.com/
No i znowu coś pięknego i za razem denerwującego.... Ehh Co Dyl sb myśli? Crystal i Daniel ♥♥♥♥ awww i ten fragment z dziećmi :D Fajnie by było gdyby Holland zdecydowała się na Coltona. No domagam się więcej Jylan XD Ok poczekam na next :')
OdpowiedzUsuńDylan rzeczywiście jej nie pomaga przy wyborze. No tak ale serce nie sługa i co ważniejsze szykuje się wyjazd do LA! Czekam z niecierpliwością na kolejny.
OdpowiedzUsuńRozdział świetny ;D , Daniel i Crystal są po prostu Awwwww <3 *-* , hahah i te małe Sharmanki :3 słodziaśne ♡ , no i mam nadzieje, że skoro ten Ryan jedzie z nimi do LA , to Dylan tez pojedzie, albo zrobi Jade niespodzianke i sam przyjedzie do nich :3 a tam wyzna jej miłość <3 ,
OdpowiedzUsuńczekam też kiedy Ryan wróci do Londynu xD
Cóż życzę dużo weny , a ja czekam na środę ^^
Uwielbiam tego bloga!
OdpowiedzUsuńUwielbiam to opowiadanie!
Boże.. No... Uwielbiam Cię kobieto! <33
No i po co Ryan dalej tam jest? No ja się pytam PO CO?!!
Ma być Jylan! A ne jakieś pieprzone Ryde czy Jadan......
Małe Sharmanki! <33333333
Zabiłaś mnie tym fragmentem z "poimprezowym wydaniem bez ubrania" XDD
A potem Dylan, Jade, impreza, taniec, zazdrość, "przepraszam"....... Boże..... Serio umieram ;-;
O co chodzi z tą wskazówką hmmm? No weż powieeeeeeeeedz :C
Już czekam na kolejny rozdział!
Buziole - Maja<3
Tak jak zawsze super rozdział, watpie czy wogóle się to zmieni i dobrze :* :D <3
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, ze ta wskazówka dotyczy slubu Jamie i Josha :)
OdpowiedzUsuńJeeej! Nareszcie nowy rodział! :D
OdpowiedzUsuńJak zawsze cudownie-takie przejściówki zawsze się przydadzą (potem i tak albo zaskoczysz nas albo złamiesz mi serce ;_;)
Chcę już następny :D
Super że dodałaś nw rozdział. Czekam z niecierpliwością na to co się stanie w LA! Fajnie się czytało (Jak zawsze) ale koniec rozdziałów przejściowych teraz chcemy burzę :)
OdpowiedzUsuńRozdział świetny jak każdy! Czy jak Dylan chciał coś wyciągnąć z kieszenie, to może to był pierścionek? :D
OdpowiedzUsuńZapraszam na moje FF o Dylanie S. :) Dopiero zaczynam i mam tylko prolog ale zapraszam do czytania :) https://www.wattpad.com/story/47702777-just-tell-me
Świetny jak zawsze :)
OdpowiedzUsuńHahahah.. o nie mogę.. stadko małych Sharmaniaków biegających po zielonym trawniku :D to ci się udało! (wszystko inne też, ale chciałam podkreślić jak bardzo mnie to rozśmieszyło, zupełnie jak początkowe zdania Dylana kierowane do Jade z podtekstem seksualnym) Rozdział śietny, ciekawy i niesamowity. Czekam na następny i nie, nie gniewam się :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
woow super rozdział !!!! szkoda że tyle nie było rozdziałów ale ważne że już jesteś :D
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńKomentarz późno, ale ważne, że jest :)
OdpowiedzUsuńRozdział lekki i jak zawsze cudowny.
Szczególnie momenty, w którym dziewczyny gadały o ślubie mi się podobały :)
Czy to tam jest wskazówka? ;)
Lecę czytać kolejny rozdział :D
Co więcej pisać ....cudownie !
OdpowiedzUsuń