środa, 26 listopada 2014

03. "Jestem w domu."

            Nie wiedziałam jakim cudem dotarłam do domu. Ostatnie co pamiętałam to zaułek za barem i alkohol, który wypiłam, powracający do życia.
            Słońce wpadające przez okno w moim pokoju niemal wypaliło mi oczy. Suchość w gardle była nieznośna, ale nie mogłam zmusić mięśni do ruszenia się z łóżka. Mój mózg pulsował.
            Po kilku minutach, które wydawały się być wiecznością, udało mi się spełznąć na podłogę. Moim celem było dotarcie do źródła wody, chwycenie jakiejś aspiryny i szybki powrót pod kołdrę.
            Przeszłam obok lodówki i poczułam mdłości na samą myśl o jedzeniu. Byłam w trakcie picia trzeciej szklanki wody, kiedy usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Wychyliłam się lekko i zobaczyłam Dylana zakradającego się do własnego pokoju na palcach, zapewne nie chcącego nas obudzić.
            Na mój widok zatrzymał się i przez chwilę wpatrywaliśmy się w siebie bez słowa.
- Wyglądasz okropnie – powiedział w końcu. Przygryzłam wargę. Z jakiegoś powodu czułam się niekomfortowo.
- A ty odbywasz spacer wstydu.
            Uśmiechnął się lekko.
- To spacer wstydu tylko jeśli się wstydzisz.
            Było niezręcznie choć sama nie wiem czemu. Przygryzłam policzek i rozejrzałam się dookoła, żeby uciec przed tym intensywnym spojrzeniem brązowych oczu.
- Więc…masz jakieś plany na dzisiaj? Naprawdę nie wyglądasz dobrze...- nie wiedziałam czy była to obraza czy oznaka troski.
- Mam zajęcia z Bohenem, więc muszę iść…Chociaż marzę o całym dniu w łóżku z herbatą i pięcioma częściami „Dziewczyn z drużyny” – jęknęłam.
- Druga część jest beznadziejna. Główna aktorka bardzo irytująca – skrzywił się Dylan, a ja nie mogłam powstrzymać śmiechu.
- Oglądałeś „Dziewczyny z Drużyny”?
            Dylan tylko sekundę wyglądał na zmieszanego, ale potem znów zamienił się w zarozumiałego i pewnego siebie.
- Dziewczyny tańczące w krótkich spódniczkach. Duh!
            Zmierzył mnie spojrzeniem i nagle poczułam się niekomfortowo we własnej piżamie, która składała się jedynie z za dużej koszulki Ryana. Nie wiem czy było to spowodowane jej długością, czy może tym do kogo należała.
- Muszę się uszykować na zajęcia – wskazałam kciukiem swój pokój.
- Jasne – Dylan odwrócił głowę, tym samym przerywając gapienie się na moje nogi. – Też wybieram się na uczelnie…Możemy jechać razem.
            Skinęłam głową. Gdyby zaproponowałby mi to Daniel albo Posey, nie zrobiłoby to na mnie większego wrażenia. Ale Dylan był…Dylanem. Irytującym, pewnym siebie sobą, który sprawiał, że zawsze w jego towarzystwie cała się spinałam i dostawałam gęsiej skórki.
            Odwróciłam się na pięcie i zniknęłam w swoim pokoju. Rzuciłam się na łóżko, wzdychając głęboko, ale chwilę później zerwałam się gwałtownie przypominając sobie zarówno o małej ilości czasu jak i okropnym stanie fizycznym, nie mówiąc już o psychice.
            Szybko wzięłam prysznic, spróbowałam ogarnąć włosy i narzuciłam na siebie byle co. Nie zdążyłam nawet zrobić makijażu, bo O’Brien zaglądał do mojego pokoju co pięć minut, pytając czy jestem już gotowa. W drodze na uczelnię opowiadałam mu o tym co działo się na wczorajszej imprezie po tym kiedy wyszedł, choć ja również niewiele pamiętałam.
- Jade! – usłyszałam znajomy głos, kiedy razem z Dylanem wchodziłam do budynku uczelni. Odwróciłam się i uśmiechnęłam do biegnącego w moją stronę chłopaka.
- Cześć, Berkley.
- Cześć – nachylił się i pocałował mnie w policzek na przywitanie. – O której kończysz zajęcia?
- O piętnastej.
- Widzimy się? – przeczesał ręką swoje przydługie włosy i poprawił torbę spadającą z ramienia. Prawdopodobnie zaspał, albo był strasznie niezorganizowany.
- Jasne – wzruszyłam ramionami. – Napisz mi gdzie.
- Okay – posłał mi ostatni uśmiech i wtopił się w tłum innych uczniów, wchodzących do szkoły. Zanim fala studentów pochłonęła go na dobre, odwrócił się jeszcze i zawołał:
- Będzie fajnie, zobaczysz.
- Nie wątpię!
            Mimo, że z początku nie byłam pozytywnie nastawiona do całego pomysłu, teraz odczułam lekką ekscytację. Adam wydawał się być fajnym chłopakiem, Josh był totalnie słodki i miły, a z Jamie odnalazłam wczoraj wspólny język.
- Kto to był? – nawet nie zauważyłam, że Dylan również się zatrzymał i był obserwatorem całej sceny. – Już się dałaś poderwać? – wiedziałam, że miał to być żart, bo chłopak się uśmiechnął, ale jednak usłyszałam w pytaniu jakąś złośliwą nutę. Zmarszczyłam brwi i wyminęłam chłopaka. Nie umiałam go rozgryźć, a z takimi ludźmi lepiej nie dyskutować. Po chwili ktoś złapał mnie za nadgarstek i nie musiałam mieć zdolności profetycznych, by wiedzieć kto to był.
- Daj spokój, Młoda…Żartowałem.
- Wiem.
- To kim on był? – wydawał się być szczerze zainteresowany, a ja głęboko westchnęłam.
- Znajomy z zajęć. Zaproponował mi założenie zespołu. Dzisiaj mamy mieć pierwszą próbę…
 - Zespół – brew Dylana uniosła się w wyrazie zdziwienia.
- Tak. Zespół. To takie coś w czym kilku ludzi tworzy muzykę – przewróciłam oczami, a Dylan niczym przedszkolak, pokazał mi język.
- Wiem co to zespół ty moja mała, ironiczna przyjaciółko. Nie wiem tylko co ty tam robisz...
            Uderzyłam go w ramię, a on się zaśmiał. Nie zauważyłam nawet, że doszliśmy już do sali, w której miałam zajęcia.
- Wyluzuj – ponownie chwycił mnie za nadgarstek i pogłaskał go kciukiem. Miałam wrażenie, że krew w moich żyłach zaczęła szybciej płynąć, kiedy wpatrywał się we mnie tymi swoimi niebezpiecznie głębokimi oczami. – Nie słyszałem jeszcze jak śpiewasz. Może zrobisz mi dzisiaj jakiś prywatny koncert? Lubisz śpiewać pod prysznicem? Chętnie posłucham i…popatrzę.
            Uśmiechnął się złośliwie, a ja wiedziałam, że chciał mnie tylko zirytować. Prychnęłam i uwolniłam dłoń z jego uścisku. Planowałam coś odpowiedzieć, ale przerwał mi rozbawiony głos Bohena.
- No proszę, proszę…Moje dwie ulubione Gwiazdy. Czy jestem zaskoczony, że się znacie? – udał, że się zastanawia. – Nie…Jakoś nie.
- Powiem ci więcej – Dylan uśmiechnął się szeroko i objął mnie ramieniem. Wydawał się być wyluzowany, co było dziwne, bo Bohena wszyscy się bali. – Dzisiaj jedliśmy razem śniadanie i jesteśmy również umówieni na kolację. Na dodatek spędzimy też razem całą noc!
            Miałam ochotę uderzyć się dłonią w czoło, robiąc tak zwanego „facepalma”, ale wybrałam opcję, w której to Dylan był poszkodowany.
- Ała – jęknął rozcierając miejsce w które go uderzyłam.
- Mieszkamy razem – burknęłam do uśmiechniętego Bohena i zauważyłam w jego oczach błysk zrozumienia.
- No proszę…- wbił w nas uważne spojrzenie. – Ciekawe…
            Uniosłam do góry jedną brew, oczekując dalszego rozwinięcia wypowiedzi, ale on tylko odwrócił się i wszedł do klasy.
- Zapraszam, Gwiazdo!
            Posłałam Dylanowi ostatnie mordercze spojrzenie, a on tylko uśmiechnął się niewinnie. Powiedzcie mi jak to możliwe, żeby taki zboczony dupek mógł się tak niewinnie uśmiechać?
            Usiadłam jak najdalej od wszystkich złośliwych suk i wbiłam spojrzenie w nauczyciela.  Bohen zaczął gadać swoje, ale jakoś nie mogłam się skupić. Nadal odczuwałam skutki wczorajszej imprezy i złożyłam sobie obietnicę, że nigdy więcej takich wieczorów w trakcie tygodnia.
            Ta, jakbym miała jej dotrzymać…
- Gwiazdo? – z mojej podróży po własnym umyśle wyrwał mnie niski głos Bohena.
- Słucham? – zaczerwieniłam się, przyłapana na nie słuchaniu. Nauczyciel wbił we mnie spojrzenie, a ja zobaczyłam parę złośliwych uśmiechów na twarzach moich znajomych z zajęć. Ku jednak zaskoczeniu wszystkich, mężczyzna zamiast mnie wyrzucić z sali, albo chociaż wyzwać od „następczyni Hannah Montanah” uśmiechnął się.
- Proszę zostać po lekcji.
            W pewien sposób było to jeszcze gorsze. Przez resztę zajęć zaciskałam dłonie na kolanach, ciekawa czego może ode mnie chcieć ten przerażający człowiek. Byłam mu jednak wdzięczna, że nie postanowił poniżyć mnie przed całą grupą. Kiedy ćwiczenia się zakończyły ludzie powoli zaczęli wychodzić z klasy i liczyłam, że uda mi się wymknąć razem z tłumem, jednak Bohen mnie zauważył.
- Gdzie uciekasz, Gwiazdko?
            Skrzywiłam się, a kilku sympatyczniejszych studentów posłało mi pocieszające spojrzenia. Odwróciłam się do nauczyciela z uśmiechem.
- Tak?
            Usiadł na brzegu swojego biurka, które stało w pomieszczeniu nie wiadomo dlaczego. Podejrzewałam że w jego szafkach chowa alkohol, ale nie miałam poważnych dowodów na poparcie tej teorii. Założył ręce na piersi i wbił we mnie nieprzeniknione spojrzenie.
- Znasz film „Grease”? – zapytał lekkim tonem, a ja niemal przewróciłam się z wrażenia. Myślałam, że zwróci mi uwagę za nieuważnie, a on zaprosił mnie na przyjacielską pogawędkę?
- Tak…Oczywiście, to klasyka. Jeden z moich ulubionych – zaczerwieniłam się. Moją ogromną słabością były stare filmy, a musicale jak „Grease” czy „Footloose”, oraz te w których grała Audrey Hepburn były niemal świętością. Sama nie wiem ile razy oglądałam „Sabrinę” czy „Rzymskie Wakacje”. Ryan zawsze się zastanawiał dlaczego lubię takie starocie. On był raczej fanem widowiskowych pościgów i wybuchów.
            Bohen skinął głową.
- Co semestr wystawiamy jakąś sztukę i tym razem padło właśnie na to. Zazwyczaj pierwszoklasiści nie mogą brać udziału w przesłuchaniach, bo jesteście całkowicie beznadziejni…- nawet nie dodał grzecznościowego sformułowania „bez obrazy”. – Ale masz w sobie coś co mi się podoba. Więc postanowiłem dać ci szansę i zapraszam na przesłuchanie. Doceń to, bo to wyjątek jeden na milion.
            Wpatrywałam się w niego nie tyle zachwycona i wdzięczna, o ile przerażona.
- Ja…Ja nie jestem jeszcze gotowa…
- Bzdura. pamiętaj, że to ja się tutaj znam. Dam ci znać o terminie przesłuchania. Miłego dnia – machnął ręką, co prawdopodobnie znaczyło, że mam już sobie iść. Nadal sparaliżowana strachem ruszyłam w kierunku drzwi.
- A, jeśli będziesz miała jakieś pytania czy problemy to…- odwróciłam się po to by zobaczyć jego złośliwy, wszechwiedzący uśmiech. – Pan O’Brien na pewno będzie zachwycony, mogąc pani pomóc.
            Zacisnęłam zęby i cała czerwona jak najszybciej uciekłam z klasy. Świetnie, teraz główny tyran szkoły myśli, że łączy mnie coś z głównym dupkiem szkoły. Rewelacyjnie.
- Gardner! – usłyszałam znajomy głos i chwilę później, ktoś objął mnie swoim wiotkim ramieniem.
- Hej, Cote – uśmiechnęłam się na widok Jamie. Zmierzyłam ją wzrokiem i siłą powstrzymałam się od westchnięcia. Dziewczyna była ubrana w obcisłe legginsy i bokserkę i była tak strasznie chuda, że na ten widok postanowiłam odpuścić sobie dzisiejszy lunch. – Wracasz z treningu?
- Właściwie mam tylko krótką przerwę i wracam na salę – skrzywiła się sztucznie, ale w jej oczach widziałam pasję. Wszyscy w szkole wiedzieli, że tancerki trenują najciężej ze wszystkich. – Macie dzisiaj pierwszą próbę, tak?
            Skinęłam głową.
- Trochę się denerwuję. Jestem podekscytowana i boję się, że to nie wypali…- mruknęłam, na co Jamie przewróciła oczami. Stanęłyśmy przy automacie z napojami i przekąskami, więc dziewczyna wrzuciła monety, kupując wodę.
- Jak Adam się za coś weźmie to nie ma mowy, żeby nie wypaliło. A Josh to najsłodszy, najbardziej ugodowy i najukochańszy chłopak świata…
- Ty go tak nie zachwalaj, bo jeszcze się zakocham – pokazałam jej język, a ona zmrużyła oczy.
- Chyba jednak cię nie lubię…
- No, Młoda, widzę, że zdobywasz przyjaciół – Dylan pojawił się znikąd i objął mnie ramieniem. Szturchnęłam go łokciem w brzuch, a on cofnął się i rozmasował miejsce, choć przypuszczam, że mnie zabolało to bardziej niż jego. Jak na kolesia, który nienawidzi ćwiczeń fizycznych był zdecydowanie za bardzo umięśniony. Jak to możliwe?
            Łyka sterydy, czy co?
 - Masz pożyczyć piątkę? – uśmiechnął się tak uroczo, że nie miałam innego wyjścia jak wyciągnąć portfel i dać mu te cholerne kilka dolarów, chociaż moje fundusze były bardzo ograniczone odkąd postanowiłam żyć na własną rękę. Musiałam pilnie poszukać pracy…
            Chłopak chwycił mnie za głowę i pocałował w czoło, a potem obrócił się, żeby wybrać przekąskę z automatu. Napotkałam aprobujące spojrzenie Jamie, która wykonała kilka dziwnych gestów, poruszając sugestywnie brwiami, machając rękami w stronę Dylana i próbując bezdźwięcznie mi coś przekazać. Kiedy O’Brien odwrócił się w naszą stronę, natychmiast się opanowała i uśmiechnęła niewinnie, a ja nie mogłam się powstrzymać od parsknięcia śmiechem.
- Jamie, to jest Dylan. Mój irytujący współlokator – nie musiałam dodawać „seksowny”. Sama to dostrzegła, a to tylko niepotrzebnie powiększyło by i tak za duże ego chłopaka.
- I tak wiem, że mnie kochasz – uśmiechnął się, ale zignorowałam go.
- To jest Jamie. Jej zawdzięczasz siki w swoim bucie.
- Nie musiałaś tego dodawać – mruknęła dziewczyna, a ja posłałam jej powietrznego całusa.
- Och, fantastycznie…cieszę się, że poznałaś koleżankę, Młoda, ale może lepiej się do mnie nie zbliżajcie. A przynajmniej trzymajcie się z daleka od moich rzeczy – skrzywił się. – No chyba, że ty, Młoda, masz ochotę na bliższe zapoznanie z moim…
- Nie! – zawołałam gwałtownie, zakrywając mu usta ręką. Czułam pod dłonią jego szeroki uśmiech. – I nie nazywaj mnie Młoda!
- Uroczo się czerwienisz.
            Teraz to na pewno przypominałam truskawkę. Tak, truskawkę. Nie lubię pomidorów.
- Och jesteście tacy słodcy, że chętnie postałabym z wami dłużej, ale niestety…trening woła, a na dodatek za chwilę wyrzygam tęczę – Jamie popisała się swoim taktem i wyszukanym poczuciem humoru. Pocałowała mnie w policzek, rzuciła „cześć” do Dylana i zniknęła w tłumie uczniów, zostawiając mnie samą z chłopakiem.
            Przygryzłam wargę, co nie umknęło uwadze O’Briena, bardzo zadowolonego z siebie.
- Więc…Bohen powiedział, że mam przyjść na przesłuchanie do „Grease”…
            Zaskoczyłam go. Uniósł do góry jedną brew, co było strasznie gorące i proszę was…jak to możliwe, że jarały mnie nawet jego brwi?!
- No proszę…Musi cię naprawdę lubić – zamyślił się na chwilę. – Oczywiście chętnie ci pomogę. Mam już nawet pomysł jak możesz mi się odwdzięczyć – uśmiechnął się jednym kącikiem ust. Przewróciłam oczami.
- Nie wątpię.
- Ty, ja…i co my tam mówiliśmy wcześniej o tym prysznicu? Hej, Młoda! Gdzie idziesz?! – słyszałam jego wołanie, ale już odchodziłam w przeciwnym kierunku, próbując powstrzymać szeroki uśmiech.
            Cóż, może był napalonym, irytującym idiotą, ale prawda była taka, że jak nikt potrafił mnie rozbawić i poprawić mi dzień.

            - Dylan jest cholernie gorący! – jęknęła Jamie, leżąc na kanapie i machając nogami w powietrzu. Siedziałam na podłodze i obserwowałam ją rozbawiona, jedząc zielone, kwaśne żelki, podczas kiedy chłopcy rozstawiali sprzęt.
- Zepsułaś mi dziewczynę – mruknął Josh, a ja posłałam mu przepraszające spojrzenie.
- Nie chciałam.
- Powiedzmy sobie szczerze, że ona nigdy nie funkcjonowała za dobrze – rzucił Adam zza perkusji i w tamtą stronę sekundę później poleciała poduszka rzucona przez Cote.
- Gdybyś chciał wiedzieć, to jestem bardzo sprawna, a jeśli nie wierzysz to możesz zapytać  Josha – warknęła dziewczyna, a ja powstrzymałam się przed przewróceniem oczami. Czy w każdym zadaniu musi być jakiś podtekst seksualny?
- Dobra, możemy zaczynać – przerwał kłótnię Joshua, wiedząc, że dyskusja tej dwójki mogłaby nie skończyć się dobrze.
            Berkeley w ekspresowym tempie załatwił nam miejsce na próby w garażu swojego wujka. Zawsze chciałam grać w prawdziwej „garażowej” kapeli, ale rodzice nigdy by się na to nie zgodzili. Prawdopodobnie dostali by zawału, gdyby mnie tu teraz zobaczyli, siedzącą na brudnej podłodze, z piwem w ręce, w towarzystwie Adama aka typowego Bad boya i Cote, która wyglądała jak połączenie Lorde i Lany del Ray. Mogli by zaakceptować Josha, ale nie wyobrażam sobie nikogo kto by go nie zaakceptował. Powinien robić karierę w polityce.
- Bardzo dyplomatycznie – pochwaliłam go, stając przy mikrofonie. Uśmiechnął się.
- Mój tata jest kongresmanem – ach, czyli ma to w krwi.
            Wypróbowaliśmy parę brzmień i typów muzyki i szło nam naprawdę nieźle. Coraz bardziej cieszyłam się, że ich poznałam i że dali mi szansę na stworzenie czegoś fajnego. Jamie tańczyła i wygłupiała się do każdej piosenki, próbując mnie rozproszyć, co często jej się udawało.
- Jest nieźle, ale zanim zaczniemy tę zabawę na poważnie…- Adam zrobił dramatyczna pauzę. - Musimy wymyślić nazwę.
            Zgodnie jęknęliśmy.
- Czarna Wdowa? – rzuciła Cote, siadając na kolanach Josha i obejmując go za szyję.
            Posłaliśmy jej niechętne spojrzenia, więc tylko wzruszyła ramionami.
- No to może Lile’S Splash?
            Uniosłam głowę znad kartonu pizzy. Adam i Josh również wyglądali jakby gwiazdka przyszła wcześniej.
- Lile’S Splash…To coś w ogóle znaczy? Ale podoba mi się – ugryzłam kawałek pysznego ciasta. – Ładny przebłysk inteligencji, kochanie. Może ten kolejny za kilka lat, też będzie tak spektakularny?
            Dziewczyna pokazała mi język i pocałowała swojego chłopaka w policzek.
- Czyli co? Uzgodnione? Lile’S Splash podbije świat?
            Uśmiechnęłam się. Taki był plan.

            Dni mijały mi na zajęciach, próbach, sprzeczkach z Dylanem i wypadach na miasto z przyjaciółmi. Zwiedzaliśmy wszystkie okoliczne kluby, zawsze jednak nad ranem lądując w „Manhattanie”. Jako zespół stawaliśmy się coraz lepsi i chłopcy już zaczęli myśleć o naszym pierwszym występie.
            Kiedy weszłam do domu pierwsze co poczułam to przyjemny zapach dobrze przyprawionego mięsa. Między zajęciami nie miałam nawet czasu nic zjeść i mój żołądek natychmiast domagał się jedzenia.
- Kto gotuje? Jeśli Crystal to nie jestem głodna! – zawołałam, wchodząc do salonu. Przy aneksie stał Dylan, który smażył coś na patelni. – O, świetnie! Umrę jeśli zaraz czegoś nie zjem – jęknęłam, siadając na wysokim stołku stojącym przy wyspie kuchennej.
- Hej! – zawołała oburzona Reed, której nie zauważyłam bo leżała na kanapie.
- Wybacz – posłałam jej przepraszające spojrzenie. Zmierzyłam chłopaka stojącego przy garnkach. – Seksowny fartuszek – uśmiechnęłam się złośliwie i sięgnęłam po kawałek marchewki. Dylan miał na sobie błękitny fartuch w słodkie, pastelowe muffinki, który należał do Crystal.
- Jeszcze lepiej bym wyglądał, gdybym miał na sobie tylko jego, nie sądzisz? Możemy sprawdzić…
            Zaśmiałam się. Z każdym dniem coraz bardziej przyzwyczajałam się do jego żartów, które stały się już naszym zwyczajem.
- Powstrzymaj zapędy O’Brien. Według prawa, mieszkając razem jesteśmy rodzeństwem. Mogę cię pozwać za molestowanie w rodzinie – mruknęłam, a chłopak uśmiechnął się do mnie szeroko.
- Mmmm…perwersyjnie.
            Przewróciłam oczami i sprawdziłam maila na telefonie. Zamarłam kiedy zobaczyłam kolejny, jedenasty już, mail od Ryana. Z wahaniem otworzyłam dokument i zmarszczyłam brwi wpatrując się w ekran.
            „Jade, martwię się. Nie odpowiadasz na żadną moją wiadomość. Co się z tobą dzieje? Odpisz, proszę! Kocham cię, a nie wiem co się stało. Proszę, odezwij się! Tęsknię. Ryan”
            Westchnęłam przeciągle. Przez te kilka tygodni w Nowym Jorku naprawdę odnalazłam siebie. Byłam tu szczęśliwa i coraz rzadziej myślałam o Anglii. Jedynym co przywoływało wspomnienia były właśnie wiadomości od Ryana, ale były to tylko wspomnienia.
            To nawet mnie zabolało. Pierwszy raz kiedy zdałam sobie sprawę, że nic nie czuję. Mieliśmy fantastyczną przeszłość i byłam do niego przywiązana, ale z każdym dniem tęskniłam za nim coraz mniej. Częściej myślałam o nim jak o przyjacielu niż chłopaku i zdałam sobie sprawę, że on traktował to o wiele poważniej niż ja. Cały nasz związek był letni, bez wielkich emocji, a ja potrzebowałam czegoś naprawdę zwalającego z nóg.
- Podaj mi sól – mruknął Dylan, a ja odłożyłam telefon, postanawiając sobie, że przestanę się tym zadręczać. Sięgnęłam po produkt i podałam chłopakowi.
            Przez chwilę obserwowałam jak pieczołowicie kroi warzywa, wrzuca je do bulionu i doprawia. Gotujący mężczyzna ma w sobie pewien magnetyzm. Co jakiś czas podjadałam mu kolejne składniki, a on się irytował i odtrącał moją rękę.
- Jesteś jak natrętna mucha, wiesz?
             Otworzyłam usta, żeby mu coś powiedzieć, ale nagle do domu wpadł Tyler, trzaskając drzwiami i rozglądając się na boki. Pobiegł do swojego pokoju, do kuchni, przetarł stolik w salonie, znów pobiegł do siebie, a potem jeszcze do łazienki, którą zaczął sprzątać. Nie odezwał się ani słowem, więc wymieniłam zaskoczone spojrzenia z Crystal i Dylanem.
- Yyyy…Stary? Coś się stało? – O’Brien zmarszczył brwi, kiedy Posey przyniósł uroczy bukiet kolorowych kwiatów i wstawił go do wazonu. Chłopak spojrzał na nas, jakby zaskoczony naszą obecnością.
- O, cześć. Arden przychodzi na kolację, więc musicie się stąd wynieść.
            Po pierwsze: kim do cholery była Arden? Po drugie: Posey miał zamiar zrobić kolację? Po trzecie: Jak to wynieść? Niby gdzie?
- Arden?
- Kolację?
- Wynieść? – zapytaliśmy po kolei. Tyler wzruszył ramionami.
- Pilna sprawa, serio! Nie prosiłbym gdyby to nie było ważne!
- To jest ta laska, którą poznaliśmy ostatnio w „Manhattanie”? Egzotyczna uroda, ładny uśmiech, długie nogi? – mruknął Dylan, jako jedyny zorientowany w sytuacji. Posey pokiwał głową energicznie.
- Te nogi…- westchnął. – I właśnie dlatego, dziękuję za wolne mieszkanie.
            Zerknęłam na Crystal, która uśmiechała się z niedowierzaniem, a w końcu rzuciła się Tylerowi na szyję.
- Oczywiście, że się wyniesiemy! Może ci w czymś pomóc? Doradzić? Posprzątać? Może wam coś ugotować?...No dobra, to średni pomysł…A może…?
- Reed, jest okej – przewrócił oczami chłopak. – To nie jest moja pierwsza randka!
- To jest twoja pierwsza randka odkąd rozstałeś się z tą…- widziałam, jej usilną próbę powstrzymania przekleństwa cisnącego się na usta. – Z Seaną.
            Tyler skrzywił się lekko, a ja pomyślałam, że może lepiej byłoby dyskretnie się ulotnić.
- Daj spokój, oboje stwierdziliśmy, że się oddaliliśmy i rozstanie było naszą wspólną decyzją.
Crystal zacisnęła usta w wąską linię i wzięła kilka głębokich oddechów, aż w końcu uśmiechnęła się czuło.
- Okej. Mam nadzieję, że dzisiaj wszystko się uda.
            Ta dwójka była sobie bliższa niż rodzeństwo. Znali się od zawsze, ponieważ ich mamy, oraz mama Dylana, przyjaźniły się nawet zanim zaszły z nimi w ciąże. Cała trójka praktycznie wychowała się razem. Crystal obiecała mi nawet, że pokaże mi kompromitujące zdjęcia Dylana z dzieciństwa, które trzymała w razie jakiejś nagłej potrzeby przysługi z jego strony. Z tego co mówiła posiada obraz jego przebranego za Batmana, z długimi włosami, kąpiącego się w ogródkowym, małym basenie, oraz w legginsach z zajęć teatralnych z podstawówki.
            Sharmana poznali w liceum, ale nie wiem jakim cudem udało mu się dołączyć do ich grupy. Tak samo jak mi.
- A teraz wynocha! – Tyler obrócił Crystal w kierunku drzwi wyjściowych i lekko popchnął.
- Ale ja dopiero co zrobiłem fatburgery! – oburzył się Dylan, na co Posey uśmiechnął się szeroko.
- Właśnie, dzięki za kolację!
            O’Brien chciał coś powiedzieć, ale Crystal uwiesiła mu się na ramieniu.
- Poświęcisz swoje mięsko, dla najlepszego przyjaciela, prawda?
            Zamknęłam oczy w oczekiwaniu na komentarz i oczywiście chłopak mnie nie rozczarował.
- Zostaw moje mięsko w spokoju. Tylko Młoda ma do niego prawo.
            Jęknęłam przeciągle, a on tylko uśmiechnął się jeszcze szerzej. Miał zdecydowanie za dużo zębów. Naszła mnie ochota by mu trochę wybić i uszkodzić ten anielski uśmiech.
- To gdzie idziemy? – zapytałam, zakładając płaszcz. – „Manhattan”? Może napiszę do Jamie czy mnie nie przenocuje…
- O nie! Bierzemy Daniela i idziemy na podwójną randkę – Dylan pstryknął mi w nos. Przewróciłam oczami.
- O’Brien…traktuję cię jak brata, nie pójdę z tobą na randkę – Crystal uderzyła go w ramię, a ja miałam ochotę parsknąć śmiechem. Chłopak wpatrywał się w ciemnowłosą z rezygnacją. Ona naprawdę była ślepa i nic nie rozumiała. Beznadziejny przypadek. Szkoda tylko było Sharmana.
- Nie przejmuj się tym koszem. Nie pierwszy i nie ostatni – pogłaskałam go po ramieniu. – Jakaś zdesperowana dziewczyna w „Manhattanie” na pewno chętnie cię przenocuje.
            Okej, naprawdę nie chciałam żeby zabrzmiało to tak jak zabrzmiało.
- Zazdrosna? – chłopak nachylił się, a ja prychnęłam głośno.
- Chciałbyś. Dzwonię do Cote. Do zobaczenia jutro rano – mruknęłam i wyszłam z domu. Było warto. Nie tylko świetnie bawiłam się z dziewczyną w klubie niedaleko jej mieszkania, ale też randka Tylera bardzo się udała i zapowiedział, że niedługo pozna nas ze słynną Arden Cho, która stała się jego głównym i ulubionym tematem do rozmowy.

            Kilka dni później stałam na korytarzu z Adamem i Joshem, dyskutując o repertuarze, który przećwiczymy na najbliższej próbie, kiedy podbiegła do mnie Crystal i bez słowa pociągnęła mnie w sobie tylko znanym kierunku.
- Co się dzieje? – zawołałam, ale ona nie odpowiedziała. Zaciągnęła mnie na główny hol, gdzie zebrała się już spora grupa ludzi, obserwująca jakieś widowisko. Od razu zorientowałam się, że to coś poważnego, więc przepchałam się przez tłum. Czasami niski wzrost się przydaje.
            Pośrodku okręgu utworzonego przez uczniów, na podłodze leżało dwóch chłopaków. No w sumie może nie leżało…Jeden siedział na drugim i uderzał go pięściami w twarz. Nagle role się zmieniły i to drugi zaatakował, a z łuku brwiowego pierwszego polała się krew.
            Ze zdziwieniem zauważyłam, że był to Max Carver, chłopak Holland i Colton Haynes, jej były.
            Oboje nie wyglądali za ciekawie. Mieli podarte koszulki, zakrwawione twarze i prawdopodobnie jakieś złamania, albo urazy wewnętrzne. Nie mówiąc już o siniakach. Wpatrywałam się w scenę z przerażeniem, nie wiedząc co mam zrobić. Zaczęłam rozglądać się nerwowo, w poszukiwaniu kogoś, kto mógłby ich powstrzymać przez zabiciem się nawzajem, kiedy z tłumu wypadła Holland.
            Na widok Maxa i Coltona gwałtownie zbladła.
- Co tu się dzieje! – zawołała, a jej głos przebił się przez wszystkie inne. Kurczę, naprawdę umiała krzyczeć! Bójka gwałtownie się skończyła, a Colton i Max usiedli na podłodze w okropnym stanie. Obaj wpatrywali się z przerażeniem w dziewczynę, nie wiedząc co powiedzieć.
- Ale z was dzieci…- mruknęła dziewczyna, posyłając im spojrzenie pełne pogardy. – Pieprzone dzieci!
            Odwróciła się na pięcie, a tłum rozstąpił się przed nią jak morze przed Mojżeszem. Ruszyła w kierunku wyjścia szybkim krokiem, za co ją naprawdę podziwiałam, bo jej szpilki miały imponującą wysokość. Przez chwilę zastanawiałam się czy za nią iść czy zobaczyć co z chłopakami, ale stwierdziłam, że przyjaciółka bardziej mnie potrzebuje.
            Kiedy wychodziłam ze szkoły usłyszałam zdenerwowany głos Bohena.
- Co tu się stało?!
            Cóż, prawdopodobnie zostaną odpowiednio ukarani.
            Holland siedziała na murku przed szkołą, a z jej oczu płynęły łzy. Usiadłam obok niej i objęłam ją ramieniem, a po chwili pojawiła się również Crystal zajmując miejsce po drugiej stronie Rudej.
- Hej, wszystko okej – mruknęłam jej do ucha, a ona spojrzała na mnie swoimi dużymi oczami.
- Co z nimi?
- Dzięki twojej interwencji żyją, choć pewnie woleli by zginąć niż narazić się na twój gniew…
            Uśmiechnęła się smutno, po czym schowała twarz w dłonie.
- Jestem okropną osobą – jęknęła, a ja mocniej ją przytuliłam.
- Co ty opowiadasz, Hol. To ty przerwałaś walkę i nie jesteś niczemu winna – Crystal pogłaskała ją po włosach i spróbowała otrzeć czarne ślady po tuszu z policzków Roden.
- Jestem. Chodziło o mnie…Ale to nie jest najgorsze…- westchnęła, opierając głowę na ramieniu Reed. – Kiedy ich zobaczyłam…Akurat Max uderzył Coltona w brzuch…oboje byli w okropnym stanie, a ja mimo wszystko…- wzięła głęboki oddech i zamknęła oczy. – Pierwszym o czym pomyślałam było „czy Col jest cały?”.
            Zapadła cisza. Żadna z nas nie wiedziała co powiedzieć. Nie chciałyśmy dobijać Rudej smutną wiadomością, że prawdopodobnie nadal kocha Haynesa. Choć wydaje mi się, że sama powoli zaczynała to rozumieć.
            Skomplikowana sytuacja Holland ponownie zmusiła mnie do przemyśleń o Ryanie. Spędziłam wieczór siedząc na schodach pożarowych z kubkiem herbaty, myśląc, że chłopakowi zapewne spodobał by się widok.
- Maybe I pulled the panic cord. And maybe you were happy, I was bored– zanuciłam jedną z moich ulubionych piosenek Gabrielle Aplin, Panic Cord. - This meant more to you than it did to me, I was full of doubt and you believed, The more that you keep coming over, The more I know it's over dear, We're just a box of souvenirs…*
            Nie wiem jak to możliwe, ale piosenki Aplin zawsze oddawały dokładnie to co czułam. Uwielbiałam Ryana jako przyjaciela. Jednak nie była to wielka miłość. Wiem, że jemu zależało…ale dla mnie to wszystko było po prostu za mało. Tylko czekałam żeby uciec. On widział we mnie swoją wielką miłość, a ja…był cudowny i wszyscy oczekiwali, że będziemy razem.
            Znów to samo. Spełniałam oczekiwania innych i jak to się skończyło?
            Cóż, Ryan był przeszłością. Rozwiązaną przeszłością. Zakończoną.
            I dopiero teraz poczułam prawdziwą ulgę. Puściłam ostatnią linę, trzymającą mnie w przeszłości.
- Nieźle śpiewasz – usłyszałam męski, znajomy głos.
- Dzięki – uśmiechnęłam się do Dylana. Usiadł obok mnie, tak że stykaliśmy się ramionami.
- Fajny widok – westchnął głęboko, wciągając powietrze. – Kocham Nowy Jork.
- Ja też – skinęłam głową.
- Nie tęsknisz za domem? – zapytał po chwili milczenia, a ja oparłam głowę na jego ramieniu.


- Jestem w domu.


***

*tłumaczenie: Może wyciągnęłam drażliwy temat, I może ty byłeś szczęśliwy, kiedy ja się nudziłam...- (...) - To znaczy dla ciebie więcej niż znaczyło dla mnie. Ja byłam pełna wątp To znaczy dla ciebie więcej niż znaczyło dla mnie, Ja byłam pełna wątpliwości, a ty wiary. Im bardziej Ty chcesz w tym trwać, ja tym bardziej wiem, że to koniec, kochanie. Jesteśmy zwykłym pudełkiem z pamiątkami.

   Kolejna piosenka Gabrielle, ale ją uwielbiam, a jej teksty są idealne dla Jade!
   Nie jestem zadowolona z tego rozdziału, ale chcieliście, więc proszę. 
Jest całkiem sporo Dylana i parę uroczych momentów Jade/Dylan...Jylan?
Prawie 9 stron w Wordzie! 
Dziękuję za tak duże wsparcie i pozytywne komentarze! 
Kocham was! 
#ATWff

32 komentarze:

  1. Aaaa! Love it! 💜 Jest genialny co ty mówisz! Dylan! Cud miód i orzeszki XD

    OdpowiedzUsuń
  2. Nareszcie! Ty wiesz że ja całym sercem wspieram to ff! ❤
    Podoba mi sie to że rozdziały są dlugie, 9 stron do jarania sie Dylanem aggshjsfhj!
    Czekam na jakiś rozwój zespołu Lile's Splash.. (Dylana do bebnow tam! :p)
    Dalszej weny życzę ;)
    Do usłyszenia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że mnie wspierasz i gdyby nie ty, to nie wiem co by było <3 Jesteś cudowna!

      Usuń
  3. świetny rozdział, z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział oraz na dalszy rozwój sytuacji ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj będzie się rozwijać, ale nie jestem pewna czy w dobrym kierunku ;p
      Rozdział pojawi się na pewno jeszcze przed świętami. Przepraszam, że nie wcześniej, ale niestety mam dużo nauki :c

      Usuń
  4. Obiecałam, ze skomentuję tak więc to czynię :)
    Świetny rozdział! Zachęciłam koleżankę do czytania i dzisiaj rano obie jak takie idiotki na telefonach siedziałyśmy i czytałyśmy głośno komentując każdą scenę. Dodawaj szybciutko kolejną notkę bo nie wytrzymam!
    Pozdrawiam, weny dużo życzę,
    Natalia G.
    xoxo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha :> Bardzo się cieszę, że wam się podoba! Kolejna notka nie pojawi się za szybko, ale obiecuję, że się postaram!

      Usuń
  5. Super.
    Rozdział.
    Najlepszy.
    Na.
    Świecie.
    !!!
    Purwa, to jest najlepsze fanfiction z Dylanem, jakie kiedykolwiek czytałam! <3 <3 <3
    Chcę więcej rozdziałów
    Ba
    Ja ŻĄDAM
    więcej rozdziałów!
    <3
    Rajuśku
    Jade i Dylan są tacy słodcy <3 Cud, miód, orzeszki.
    Żądam więcej takich momentów!
    I więcej, w których Dylan jest irytujący i zboczony! <3
    !!!
    Tego właśnie pragnę w tym momencie!
    <3
    Ale się ze mnie władczy sztamak zrobił XD

    Do zobaczenia! <3
    Niebieskiego jedzenia, kostek cukru, mleka i mango.

    http://zimno-zimno.blogspot.com/ Nadal 20! XD

    Ścielę się,
    Annika Stark

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeju, jeju! Dziękuję! *___*
      Strasznie poprawiłaś mi humor swoim komentarzem! I kocham cię za język strefy <3 Twoje opowiadanie chętnie przeczytam w ten weekend! :)
      PS Percy i Finnick <3 A mleko i mango? Czyżbym czegoś nie pamiętała?! O.o

      Usuń
  6. omfgs kocham, ubistwiam, wielbie! piszesz swietnie ksnuqzokjbm <3
    Dyde lepiej brzmi XDDD
    dodawaj jak najszybciej kolejny rozdziau <3 weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooow :3 Dziękuję! Cieszę się, że się podoba!
      Dyde? Okej :) W sumie prawda!
      Rozdziału spodziewajcie się przed świętami. Przepraszam, że nie wcześniej :c

      Usuń
  7. Wpadłam w nałóg czytania twojego opowiadania jesteś genialna <3 dodawaj szybko nowego rozdziała ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej :c Nałogi są złe!
      Dziękuję bardzo za komplement, ale wierz mi, do geniusza mi daleko, oj daleko. Wystarczy spojrzeć na moje oceny z matematyki :p

      Usuń
  8. Jeszcze!! <3 Ja chce jeszcze!! <3!! *-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety :c grudzień to ciężki miesiąc, ale obiecuję, że przed świętami dostaniecie rozdział :)

      Usuń
  9. jejku ale to zajebiste :o normalnie czuję się jakbym czytała książkę :D
    z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Boże dzisiaj zaczęłam cię czytać.
    Masz talen... zazdroszcze.
    Świetne sceny, a Jade i Dylan... no maskara po prostu.
    Jestem ciekawa czy Jade odpisza na jakiegoś maila swojemu byłemu... albo on złoży jej jakąś wizyte...
    Świetne serio, jak wydasz książkę to na pewno kupie...
    Aż zazdosna jestem... no bez jaj..
    Czekam na next... dawah szybko szybko szybko
    Teraz zaraz w tej chwili
    Hehe
    Weny życzę

    OdpowiedzUsuń
  11. Pisz dalej! Uwielbiam Twoje opowiadanie jak i koocham Dylan'a <333. Masz może do polecenia jakieś ff o Teen Wolf ale w podobnym wydaniu do Twojego?

    xyz-fanfiction.blogspot.com - moje opowiadanie :). Jeśli nie lubisz 1D nie zrażaj się tym, ponieważ postacie jedyne co z nimi wspólnego mają to nazwiska i wygląd ;).

    OdpowiedzUsuń
  12. czekam na kolejny rozdzial i musze ci powiedziec ze masz talent do pisania ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Serdecznie zapraszam Cię na najlepszą zwiastunownię w całej blogowej sferze! http://dolina-zwiastunow.blogspot.nl
    Najlepsze zwiastuny!
    Pozdrawiam, Bellamy.

    OdpowiedzUsuń
  14. Świetny rozdział!
    Zapraszam ----> http://lovecanstoptime.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  15. Genialny rozdział ❤❤ I ten gif na koniec 😂😂😂😂😂

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie rozumiem twojego niezadowolenia z tego rozdziału. Jest genialny! jak wszystkie zresztą. Najbardziej podoba mi się wątek Dylana i Jade ;) Potrafisz fajnie pisać i wciągnąć czytelnika :) Oby tak dalej. Z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały :D

    Zapraszam do siebie : http://magicworld-myworld.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  17. Och... Już chciałam naciskać Nowszy post a tu nie ma dalej na razie nic:c
    Naprawdę uwielbiam to opowiadanie. Opisujesz Dylana tak jak zachowuje się czasami w Teen Wolfie, a ja szczerze kocham Stiles'a.
    Uwielbiam to opowiadanie i mam nadzieję, że niedługo dodasz nowy rozdział? Hmm?
    Pozdrawiam! <3

    OdpowiedzUsuń
  18. Kocham kocham kocham <3 <3
    Czekam tylko na akcję jak coś więcej stanie się pomiędzy Dylanem, a Jade <3
    A tak poza tym świetne poza tym, że wolałabym Holland z Maxem niż z Coltonem ale ok XD
    Czekam na next !!!!

    OdpowiedzUsuń
  19. trafiłam tutaj dzisiaj i od razu się zakochałam!
    Czekam na kolejny świetny rozdział:)
    Cóż, ja osobiście uwielbiam Colton Haynes (szczególnie w Arrow) i jeśli miałabym wybierać pomiędzy nim a Maksem to wybrałabym tego pierwszego.

    OdpowiedzUsuń
  20. Nadal jest supi :3 Lecę dalej ♥
    PS. czy tylko u mnie na końcu pojawiło się białe tło CHYBA literek? ;_;
    *Taka chamska reklama ;__;* http://dracoikatnissmiloscwkapitolu.blogspot.com/ Serdecznie zapraszam wszystkich, którzy to przeczytają ♥

    OdpowiedzUsuń
  21. Uwielbiam już po 3 rodziałach, wciągnełam się ;)

    OdpowiedzUsuń
  22. Szczerze miałam nadzieję, że Dylan będzie takim miłym chłopakiem, a tu się objawił taki typowy chłopak z fanfiction którego każdy tekst jest sprośny na maksa. Po prostu przeładowanie tych jego tekstów mnie irytuje, więc mimo mojego uwielbienia do Dylana to tej jego wersji raczej nie polubię, chociaż może jeszcze mnie zaskoczysz
    Póki co czytam dla samej fabuły

    OdpowiedzUsuń