piątek, 8 maja 2015

10. Mecz

- Jade...- Dylan uśmiechnął się szeroko i przybrał najbardziej niewinny wyraz twarzy, jaki kiedykolwiek u niego widziałam. Podejrzliwie uniosłam do góry jedną brew. Był taki miły tylko kiedy czegoś chciał. Ściągnęłam słuchawki i zminimalizowałam obraz na ekranie laptopa.
- Co?
- Gówno – pokazał mi język i zaśmiał się cicho, podbierając trochę słonecznika z mojej miski. – Co robisz?
 Mimowolnie się zarumieniłam. Wiedziałam, że gdyby chłopak się dowiedział, prawdopodobnie nie dał by mi spokoju.
- Nic takiego?
 Tym razem to brunet zrobił się podejrzliwy i nawet nie zauważyłam, kiedy rzucił się na kanapę, na której siedziałam, przygniótł mnie i odebrał mi komputer.
- Dylan! – jęknęłam, gdy nie kryjąc zadowolenia, wygodnie się na mnie rozłożył. Co za niereformowalny chłopak! A jednak byłam szczęśliwa jak nigdy. W końcu wszystko było dobrze, prawie w ogóle się nie kłóciliśmy i spędzaliśmy ze sobą o wiele więcej czasu niż to było raptem dwa tygodnie temu.
- Naprawdę?! – zaśmiał się głośno, a ja miałam ochotę umrzeć. Czułam jak moja twarz płonie, więc ukryłam ją, wtulając się w O’Briena. – Troyler?!
       Jęknęłam coś cicho, ale nie miało to zbytniego sensu nawet dla mnie.
- Więc jesteś jedną z tych dziewczyn, które jarają się słodkimi gejami? – och, czy on specjalnie mówi tak głośno, żeby słyszała go cała kamienica? – Podobałoby ci się jakbym ogarnął się z Poseyem, co? A może wolałabyś żeby to był Daniel?
- Zamknij się – prychnęłam, w końcu zrzucając go z siebie. Miałam wrażenie, że wgniótł mi żebra i wygięły się w drugą stronę. – Jaram się słodkimi youtuberami – poprawiłam go, starając się przygładzić włosy. – No wiesz...Phan, Troyler, Tronnor, Jaspar...Ale też Narcus, Janya i przede wszystkim Zalfie...
            Chłopak pokręcił głową z lekceważeniem. I tak nie wiedział o czym mówię. Dla niego prawdopodobnie te paringi brzmiały jak lekarstwo na ból gardła.
- Że co? – prychnął, oddając mi komputer. – Nie wiem o co ci chodzi, ale tego kolesia poznałem na ostatniej imprezie ze Spenc.
            Och, mają już zdrobnienia. Jak słodko.
- Poznałeś Tylera Oakleya?! – pisnęłam i podskoczyłam z ekscytacji. Uwielbiałam go odkąd dowiedziałam się kim jest. Widziałam wszystkie jego filmiki i był postacią,  znajdującą się na szczycie mojej listy osób, które chciałabym poznać.
- Ta...- mruknął, jakby w ogóle ignorując moją wszechogarniającą radość. – Wydawał się być w porządku, ale Spenc za nim nie przepada, więc nie rozmawialiśmy za długo...Wymieniliśmy się twitterami.
            Złapałam się za serce i wzięłam głęboki, świszczący wdech. Jak ktoś może nie lubić Tylera Oakleya? To najsłodszy i najbardziej uroczy człowiek świata! Chciałam coś powiedzieć na jej temat, ale w ostatniej chwili się wycofałam. Gdybym nazwała ją wulgarnie, Dylan pewnie nie odebrał by tego jako żartu. Przez chwilę walczyłam więc ze sobą i nie zauważyłam nawet, że w oczach O’Briena pojawił się plan.
- Hej...może zawrzemy układ.
            Zmrużyłam oczy, wpatrując się w chłopaka, który jak gdyby nigdy nic siedział grzecznie naprzeciwko mnie, próbując wyglądać jak pieprzony anioł i z bólem przyznaję, że naprawdę mu to wychodziło.
- Zaczynam się bać, ale próbuj. Z góry ostrzegam jednak, że nie zrobię nic nielegalnego i narażającego moje życie na niebezpieczeństwo.
            Dylan zrobił oburzoną minę w stylu „jak w ogóle mogłaś zasugerować coś takiego”, ale pod wpływem mojego wzroku, wzruszył ramionami i machnął lekceważąco ręką.
- No może później. Nie musisz się martwić...- nachylił się lekko w przód, wpatrując się prosto w moje oczy. Ostatnio często to robił. – Moja siostra jutro przyjeżdża i miałem z nią spędzić cały dzień, ale zapomniałem, że mam strasznie ważny egzamin o drugiej. Mogłabyś się nią zająć przez te dwie godzinki?
            Och, tego się nie spodziewałam. Poznałam już jego mamę, a teraz miałam poznać też siostrę? I co więcej, spędzić z nią czas sam na sam? Z rodziną Ryana ten etap osiągnęłam dopiero po pół roku bycia razem. Poczułam jak mój żołądek zaciska się w mocny supeł.
- A czy to dobry pomysł? Nie znamy się...No i to twoja siostra, a ja...Znaczy my nie...- zaczęłam się plątać i po wyrazie twarzy mojego przyjaciela zrozumiałam, że niewiele z tego zrozumiał. Może to i lepiej.
- Nie martw się. Pokocha cię. Nie ma innej opcji.
            Nerwowo podrapałam się po szyi. Nie byłabym taka pewna. Dlaczego Spencer nie mogła się z nią spotkać. Jako dziewczyna na pewno miała do tego większe prawo niż ja, przyjaciółka.
- A jaka jest druga część układu?
- O ty mała materialistko – westchnął  z udawanym rozczarowaniem w głosie, więc rzuciłam w niego poduszką. Zaśmiał się głośno i oddał mi z podwójną siłą. – Druga część to ta, w której przyprowadzam Tylera Oakleya na wasz koncert za tydzień.
            Przez chwilę przetrawiałam jego słowa, nie do końca dowierzając, że naprawdę zostały powiedziane. Następnie rzuciłam się na jego szyję i mocno przytuliłam, nie protestując nawet, kiedy jego ręce wylądowały na moich pośladkach i przyciągnęły mnie jeszcze bliżej. Tracąc równowagę, z hukiem wylądowaliśmy na podłodze, zanosząc się śmiechem.

            I właśnie dlatego siedziałam teraz przed NYADA, czekając na Dylana i jego siostrę, niemal umierając z nerwów. Co było dość dziwne. Gdybym była jego dziewczyną, mój stres byłby zrozumiały - bałabym się, że mnie nie polubi. Ale jako przyjaciółce nie powinno mi zależeć na jej sympatii. A jednak, mój żołądek postanowił żyć własnym życiem, a dłonie zaciskałam w pięści tak mocno, że paznokcie boleśnie raniły ich wnętrze.
            Crystal wcale mnie nie pocieszyła. Kiedy usłyszała na co się zgodziłam, zaśmiała się głośno i wyraziła współczucie. Nie kryła się z tym, że nie lubiła siostry O’Briena i uważała ją za nieznośną smarkulę.
            No świetnie.
            Zauważyłam ich z daleka. Pomijając już to, że Dylana rozpoznałabym nawet z odległości pięciu kilometrów, zwracali na siebie uwagę. To, że chłopak był atrakcyjny wiedział każdy na tym świecie, kto choć raz na niego spojrzał. A jego siostra się w niego wdała.
- Cześć, młoda – Dylan uśmiechnął się do mnie szeroko, natychmiast porywając w ramiona. Wtuliłam się w jego szeroką klatkę piersiową, wdychając charakterystyczny zapach żelu pod prysznic i pomarańczy. – Przedstawiam ci moją małą siostrzyczkę: Julię.
            Mała siostrzyczka nie była taka mała. Raptem rok młodsza ode mnie, a jednak wyższa o niemal pół głowy.
- Cześć – uśmiechnęłam się do niej szeroko, wyciągając rękę. – Jestem Jade.
            Nie mogłam zignorować faktu, że Dylan nadal opiekuńczo mnie obejmował i ostrzegawczo wpatrywał się w swoją siostrę.
- Cóż, zostawiam was razem. Bądź grzeczna – zwrócił się do osiemnastolatki, a potem odwrócił w moją stronę. – Dziękuję – ścisnął moją dłoń i z widoczną niepewnością w oczach, wszedł do wnętrza naszej szkoły.
- Powodzenia na egzaminie – zawołałam i zerknęłam na Julię. Była śliczna. Z bliska jeszcze bardziej przypominała Dylana. Miała identyczny nos, podbródek i te oczy! Zupełnie jak u brata.
- Cóż, nie za bardzo wiem co byś chciała robić...- mruknęłam, zaciskając dłoń na pasku mojej torby. Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko, kiedy mierzyła mnie wzrokiem, a w jej oczach zabłysnęły złośliwe iskry.
- Powiedziałabym: chodźmy do Central Parku poznać jakichś fajnych chłopców, ale wydaje mi się, że tobie raczej ten plan nie przypasuje.
            Przygryzłam wargę, nie do końca rozumiejąc o co jej chodzi.
- Słucham?
- Wydaje mi się po prostu, że wolałabyś zostać w ramionach mojego brata, niż iść ze mną na podryw.
            Zdziwiona otworzyłam usta, jednak nie mogłam wydać z siebie głosu. Że co? Dziewczyna rozglądała się po ulicy, a ja próbowałam pozbierać myśli. Dlaczego wszyscy uważali, że ja i Dylan to coś więcej niż przyjaźń? Jasne, był cudowny i kochałam spędzać z nim czas. Rozumiał mnie jak nikt inny i tęskniłam za nim bardziej niż powinnam, kiedy ze sobą nie rozmawialiśmy. No, ale przecież na tym polega przyjaźń!
- Może...Pójdziemy na kawę? Niedaleko jest kawiarnia, w której pracuję – udało mi się wykrztusić, a Julia wzruszyła ramionami z obojętnością. Poprowadziłam ją do „BitterSweet”, nadal rozmyślając nad jej słowami.
- Wiesz, ja i Dylan jesteśmy tylko współlokatorami – zaczęłam niezręcznie, a dziewczyna zaśmiała się głośno.
- Och tak, wiem. W sumie...trochę mi cię nawet szkoda. Wyglądasz na...- po raz kolejny zmierzyła mnie spojrzeniem. – Uroczą. Będzie mi przykro, kiedy Dylan złamie ci serce.
- Po pierwsze...- ze złością otworzyłam drzwi do kawiarni. – Nie czuję nic do Dylana. Po drugie: skąd wiesz, że by to zrobił?
            O’Brien posłała mi powątpiewające spojrzenie z odrobiną współczucia.
- Znam swojego brata. Niezły z niego dupek. Wielokrotnie widziałam, jak takie miłe dziewczynki jak ty się w nim zakochiwały i zazwyczaj nie kończyły dobrze. 
            Zostawiłam dziewczynę przy stoliku i podeszłam do kasy, chcąc przetrawić to co mi powiedziała. Mimowolnie poczułam się źle i mało atrakcyjnie i jeżeli to był jej cel, brawo, udało się. Dylan był moim przyjacielem, ale usłyszenie prosto w twarz, że nie mam u niego szans...zabolało bardziej niż przypuszczałam.
- Hej – mruknęłam do Leny stojącej za ladą. Dziewczyna rzuciła na mnie okiem i westchnęła.
- Potrzebujesz dużego espresso, co? – skinęłam głową. – Kim jest ta dziewczyna? – zmierzyła Julię podobnym spojrzeniem, jak wcześniej O’Brien mnie.
- Siostra Dylana – mruknęłam, wpatrując się w wystawione w gablotce muffinki. – Właśnie zakomunikowała mi, że będzie jej brat złamie mi serce i będzie jej mnie szkoda.
            Lena skrzywiła się, a ja nie mogłam powstrzymać uśmiechu kiedy z jej szesnastoletnich ust wyrwało się:
- No co za suka.
- No wiesz, najpierw zarzuca mi uczucia do O’Briena, a potem mówi mi, że nie jestem dla niego dość dobra...Dwa uderzenia za jednym razem – oparłam się łokciem o ladę, nie zważając, że za mną stały już dwie osoby, czekając na obsługę.
- Nie przejmuj się nią. Kiedy już zostanę panią prokurator, znajdziemy na nią jakieś brudy i wsadzimy na kilka lat do pierdla.
            Uśmiechnęłam się, nie mogąc wyobrazić sobie tej uroczej blondynki wsadzającej nikogo „do pierdla”.  
- Czasami się ciebie boję.
- Czasami słusznie.
            Parsknęłam śmiechem, odbierając kawy i ciastka. Odwróciłam się w stronę stolika, przy którym siedziała Julia i poczułam jak świat osuwa mi się spod nóg. W panice rozejrzałam się po lokalu, ale nie udało mi się znaleźć tej modnie obciętej, brązowej czupryny.
            O cholera, zgubiłam ją!

            Przebiegłam całe miasto, dzwoniąc do wszystkich, którzy przyszli mi do głowy, ale nikt jej nie widział.
- To mała zołza, która myśli, że świat jest jej – warknęła Crystal, podsumowując niesforną osiemnastolatkę. – Poszukaj w centrach handlowych albo burdelach.
- Czy ty wiesz ile centrów handlowych jest w Nowym Jorku! – prychnęłam, próbując złapać jakąkolwiek taksówkę. – Jak ją dorwę: zabiję!
            Byłam pod NYADA i u nas w mieszkaniu, a nawet u rodziców Dylana. Gdzie ta cholera mogła pojechać? Już przygotowywałam się mentalnie na złość O’Briena, choć to nie było najgorsze. Ale co jeśli będzie zawiedziony? Jeśli powie, że go rozczarowałam? Usiadłam na schodach najbliższej kamienicy i ukryłam twarz w dłoniach. Nie chciałam tego. Dlaczego mi to zrobiła? Czy naprawdę byłam aż taka okropna?
            A chciałam, żeby mnie polubiła!
            Wzięłam kilka głębokich oddechów, próbując się uspokoić i pomyśleć bez nerwów. Gdzie mogła pójść? I jest! Nagłe olśnienie.
- No jasne! – uderzyłam się otwartą dłonią w czoło, jednocześnie po raz kolejny tego dnia, machając na jasnożółty samochód, tak charakterystyczny dla Nowego Jorku.
- Dokąd?
- Central Park – westchnęłam, siadając na miękkiej kanapie w pojeździe. W końcu chciała tam poznać paru chłopców, prawda?

            - Julio Nie-Wiem-Jak-Masz-Na-Drugie O’Brien! – warknęłam, kiedy tylko zobaczyłam ją w towarzystwie paru chłopców z prywatnej szkoły, którzy często grywali tam w piłkę. Podniosła na mnie swoje czekoladowe oczy, które tak uwielbiałam u jej brata i z złośliwie mi pomachała.
- Cześć Jade, poznaj Marca – wskazała przystojnego blondyna, mało subtelnie wpatrującego się w jej odkryte przez krótkie spodenki nogi.
- Dowidzenia, Marc – rzuciłam z sarkazmem, ciągnąc ją za rękę, jak najdalej od tych napalonych nastolatków. – Czy ty postradałaś zmysły?! Szukałam cię po całym cholernym mieście!
            W jej oczach błysnęła satysfakcja i zwycięstwo, co tylko dodatkowo mnie rozjuszyło.
- O co ci chodzi?! Naprawdę tak cholernie mnie nie lubisz?! Ty mnie nawet nie znasz! Obiecałam twojemu bratu, że się tobą zajmę...
- No wiem – westchnęła znudzona, zupełnie mną nieprzejęta. – Szczerze mówiąc, liczyłam na Spencer Blat.
            Po raz kolejny tego dnia poczułam się, jakby uderzyła mnie w twarz. Wzięłam głęboki oddech i policzyłam do trzech. Zapewne byłam cała czerwona, choć tym razem nie ze wstydu, ale ze złości.
- Co?!
- Daj spokój – prychnęła. – Mój brat chodzi ze Spencer Blat! Nawet nie wiesz, jak zazdroszczą mi przyjaciółki. I kiedy Dylan napisał mi, że chce mi przedstawić kogoś wyjątkowego, rozpowiedziałam wszystkim, że chodzi o nią. A potem okazało się, że tym kimś wyjątkowym jesteś...- skrzywiła się. – Ty.
            Och. Mimo najszczerszych chęci nie byłam w stanie powstrzymać uśmiechu. Takiej odpowiedzi się nie spodziewałam. To było...urocze.
- Cóż, przykro mi, że cię rozczarowałam.
- Nie tak, że cię nie lubię, ale...Wybacz, nie jesteś Spencer Blat.
            Faktycznie, ale jeszcze nigdy tak bardzo mi to nie przeszkadzało. Jasne, mogła sobie być super gwiazdą i piątą najseksowniejszą kobietą świata. Ale ja byłam dla Dylana wyjątkowa, a to  liczyło się dla mnie najbardziej.
- W porządku – wzruszyłam ramionami. – Przeżyję. I jeśli chcesz, porozmawiam z nim, żeby cię przedstawił.
            Otworzyła usta, wyraźnie zaskoczona moimi słowami.
- Serio? – skinęłam głową, czując, że jest ona wyjątkowo lekka. Uśmiech nie schodził z mojej twarzy, a w myślach nadal rozbrzmiewały słowa dziewczyny „tym kimś wyjątkowym jesteś ty”.
- Jesteś w porządku – przyznała w końcu Julia, a ja doskonale zdawałam sobie sprawę, jak wiele trudu ją to kosztowało. – Naprawdę będzie mi cię szkoda, kiedy Dylan złamie ci serce.
            Zmarszczyłam czoło, czując jak uśmiech zamiera mi na ustach. Przecież...to nie o to mi chodziło. Jesteśmy przyjaciółmi...A mimo to ciekawość wzięła górę.
- A skąd wiesz, że tak będzie.
- Kochanie – Julia przewróciła oczami. – On nie zerwie ze Spencer. A z pewnością nie dla ciebie, niezależnie od tego co między wami jest.

            - Dziękuję ci, że się nią zajęłaś – westchnął Dylan, kładąc się obok mnie na łóżku. Ostatnimi czasy traktował moją sypialnię jak swoją własną, co jakoś mi nie przeszkadzało. – Wiem, że Julia potrafi dać w kość.
- Dałam radę – mruknęłam, machając ręką w stylu „nic wielkiego”. Objął mnie swoimi ramionami i przyciągnął do siebie, wtulając twarz w moje włosy. Westchnęłam głęboko, czując jak moje serce przyśpiesza, a skóra reaguje na jego dotyk. Nie powinno tak być.
- Co u Spencer? – poczułam jak się spina i delikatnie odsuwa. Natychmiast przeklęłam się w myślach.
- Wszystko okej.
- Julia jest jej fanką, chciałaby ją poznać – spełniłam swoją obietnicę.
- Och...jasne.
            Po raz pierwszy od bardzo dawna nastała krępująca cisza, której żadne z nas nie potrafiło przerwać. Bawiłam się bransoletką na nadgarstku, jak zawsze kiedy czułam się niekomfortowo.
- Dylan...- szepnęłam cicho, licząc, że nie usłyszał, jednak nie doceniłam go.
- Hm?
- Myślisz, że jestem ładna?
            Zaśmiał się, co nie było dokładnie taką reakcją jakiej się spodziewałam. Posłałam mu zirytowane spojrzenie, które jednak całkowicie zignorował.
- Skąd to pytanie? – wykrztusił w końcu, po czym nagle spoważniał. – Ktoś ci coś powiedział?
- Nie! Nie, nie o to chodzi...- zaprzeczyłam szybko, nie chcąc, by domyślił się prawdy. Julia była jego siostrą i nie powinien wiedzieć, że to ona poddała wątpliwościom moją samoocenę. – Nieważne – schowałam twarz w poduszce, przeklinając własną głupotę. Po co w ogóle zaczynałam ten temat?
- Młoda...- odezwał się tak ostrym tonem, że aż podniosłam na niego swój wzrok. Wyglądał na wkurzonego. Chwycił mnie za nadgarstek, zmuszając bym usiadła naprzeciwko niego i spojrzała prosto w te ciemne tęczówki. A potem jak gdyby nigdy nic powiedział:
- Jesteś cholernie piękna.
            Słowa zawisły w powietrzu, a ja nie potrafiłam się poruszyć. Powietrze zgęstniało, niczym zupa robiona przez Crystal i gdyby w tym momencie spadł na nas meteoryt, prawdopodobnie nawet nie zwróciłabym uwagi. Coś się zmieniło. To było wyraźne. Nigdy nie byłam w takiej sytuacji i szczerze mówiąc nie wiedziałam jak zareagować. Nie musiałam. Dylan zrobił to pierwszy, zrywając się gwałtownie i uśmiechając nerwowo, niczym mały chłopiec przyłapany na jedzeniu ciasteczek przed obiadem.
- Okej, ja muszę lecieć...Spencer, no wiesz...Ekhem...- odchrząknął. – W piątek idziemy na mecz, tak? To...jeszcze się zgadamy...A teraz...Spencer! – wyszedł z sypialni, pozostawiając mnie w całkowitym szoku. Co to było? Drzwi otworzyły się gwałtownie:
- Seksowna piżamka – rzucił jeszcze chłopak, puszczając mi oczko i po raz kolejny znikając mi z pola widzenia. Uśmiechnęłam się lekko, czując jak moje policzki palą żywym ogniem. Nie, nie...To nie mogło się dziać. Chwyciłam się za brzuch, w którym poruszały się jakieś latające stworzenia, których nie chciałam definiować. Musiałam zrobić coś innego: musiałam je zabić. Bo przecież to nie możliwe, żebym zaczęła zakochiwać się w Dylanie, prawda?

            Po wielu godzinach przemyśleń, zrozumiałam co się ze mną działo. Ulegałam wpływom otoczenia. Wszyscy wmawiali mi, że czułam do Dylana coś więcej, więc zaczęłam w to wierzyć. Ale nie pokrywało się to w żadnym stopniu z prawdą. W momencie, kiedy doszłam do tego wniosku, przestałam zachowywać się dziwnie i byłam w stanie iść na mecz bez pocących się dłoni i ścisku w żołądku.
            Jeszcze nigdy nie byłam na meczu baseballa, zdecydowanie bardziej wolałam siatkówkę, ale Dylan był ogromnym fanem i wiem, że strasznie cieszył się na to wyjście. Pożyczył mi nawet jedną ze swoich koszulek z nazwą drużyny, żebym nie wyróżniała się w tłumie. Była mi o kilka numerów za duża, ale naprawdę wygodna.
- Gotowa na waszą pierwszą nieoficjalną randkę? – Crystal wparowała do mojego pokoju, akurat, kiedy kończyłam robić sobie luźnego koka. Przewróciłam oczami, próbując nadać swojej fryzurze odpowiedni artystyczny nieład.
- To nie jest randka. A tak w ogóle, to czemu nieoficjalna?
- Bo oficjalnie nadal jest ze Spencer – wzruszyła ramionami. – Ale wydaje mi się, że już niedługo...Wyglądalibyście razem naprawdę cudownie i...O! Cześć Dylan!
            Odwróciłam się gwałtownie w stronę drzwi, o które opierał się mój przyjaciel. Posłałam mu szeroki uśmiech, modląc się by nie usłyszał za wiele z bełkotu Reed.
- Z kim wyglądałaby cudownie? – mruknął, marszcząc brwi, a ja posłałam przyjaciółce spanikowane spojrzenie. Ona jednak była przygotowana.
- Z Danielem! Nie sądzisz?
            Prychnęłam śmiechem na widok miny O’Briena. Zmrużył jedno oko, jakby zastanawiając się, z czego Crystal spadła w dzieciństwie na głowę.
- Ty i...Daniel? – skrzyżował ręce na piersi, a ja machnęłam dłonią. Jeszcze tego by brakowało, żeby myślał, że ja i Sharman...
- Reed wymyśla. Na siłę próbuje mnie zeswatać. Zrobiła mi nawet listę potencjalnych kandydatów! – burknęłam, rzucając w nią poduszką. To była prawda. Oczywiście pierwsze miejsce zajmował Dylan, ale nie zabrakło tam też Adama, Daniela, a nawet Bohena. Mój przyjaciel pokręcił z rozbawieniem głową.
- Musimy iść bo się spóźnimy. A tak w ogóle, to wyglądasz uroczo w mojej koszulce!
            Skinęłam głową i chwyciłam swoją skórzaną ramoneskę. Ruszyłam za chłopakiem w kierunku wyjścia, a Crystal bezdźwięcznie rzuciła na dowidzenia słowo „randka”. Czasami była strasznie niedojrzała!
- Wiesz, że ciągle będziesz musiał tłumaczyć mi zasady i w ogóle? – uśmiechnęłam się, kiedy objął mnie ramieniem, zupełnie tak jakbyśmy byli parą. A przecież nie byliśmy. Czasami naprawdę nie rozumiałam jego zachowania, jednak całkowicie mi to nie przeszkadzało. Owszem, byliśmy dość blisko, ale chyba nie naginaliśmy żadnych zasad.
- Nadal nie mogę uwierzyć, że to twój pierwszy mecz baseballa! W co wy tam gracie w Anglii? Polo? – pstryknął mi w nos, za co szturchnęłam go w ramię. On i Posey czasem nabijali się z mojego pochodzenia, ale wiedziałam, że były to tylko żarty.
- Och, spadaj – udałam obrażoną i odsunęłam się od niego, ale on natychmiast chwycił mnie ponownie.
- Daj spokój. Wiesz, że uwielbiam twój seksowny akcent – wiedziałam. Powtarzał to już kilka razy i  przyznaję, że czasem specjalnie podkreślałam swoje brytyjskie pochodzenie. Tak dla zabawy. – W ogóle to cieszę się, że to właśnie ja cię rozdziewiczę.
            Zatrzymałam się gwałtownie na środku chodnika, zmuszając go do tego samego. Przechodząca obok nas starsza pani, która z pewnością słyszała ostatnią wypowiedź mojego przyjaciela, obrzuciła nas zgorszonym spojrzeniem.
- Że co?! – pisnęłam, a chłopak zaśmiał się głośno.
- To twój pierwszy raz na meczu...
            Och, o to dziewictwo chodziło! Ukryłam twarz w dłoniach, próbując powstrzymać uśmiech.
- Boże, jesteś taki popieprzony!
- Nie, pomyłka. Ja pieprzę, a nie jestem pieprzony...Au! – rozbawiona uderzyłam go w potylicę. To będzie ciekawy wieczór.


- Jak ty w ogóle mogłaś przeżyć bez baseballu tyle lat? – westchnął O’Brien, kiedy w końcu zajęliśmy swoje miejsca na stadionie. Wzruszyłam ramionami. W jednej dłoni trzymałam colę, w drugiej słynnego meczowego hot-doga.
- Siatkówka – to jedno słowo powinno wystarczyć dla wyjaśnienia, jednak po wyrazie twarzy Dylana, zrozumiałam, że nie wystarczyło. – Najpiękniejsza dyscyplina sportu!
            Chłopak natychmiast zakrył mi usta dłonią i rozejrzał teatralnie dookoła.
- Cii! Jeszcze ktoś usłyszy!
            Odepchnęłam go i skupiłam się na akcji na boisku, gdzie właśnie pojawili się gracze. Po kilku minutach mecz się rozpoczął, a Dylan szeptał mi do ucha zasady. Ze wstydem przyznałam się sama przed sobą, że niewiele zrozumiałam z tego co mówił. Skutecznie rozpraszały mnie jego usta, dotykające mojego ucha i brzmienie jego głosu.
- Wygramy to! – stwierdził zdecydowanie, kiedy tylko rozpoczęła się przerwa. Uśmiechnęłam się w jego stronę, ciesząc się szczęściem widocznym na jego twarzy.
- Zjadłabym jeszcze tego pysznego hot-doga – jęknęłam, rozglądając się za sprzedawcą, chodzącym między trybunami.
- Niektóre dziewczyny wstydzą się jeść przy facecie – Dylan położył ramię, na moim krześle. – Ty nie jesteś jedną z nich.
- Nie przy tobie. Widziałam jak jesz kebaba.
- Nie da się zjeść kebaba, bez brudzenia!
            Zaśmiałam się cicho, co niepokojąco przypominało chichot, a wtedy zobaczyłam siebie na wielkim ekranie. Szczerze mówiąc myślałam, że KissCam występuje tylko w filmach, a nie w prawdziwym życiu, ale oto moja twarz została powiększona do niewyobrażalnych rozmiarów i cały stadion zaczął krzyczeć „całuj!”. Ponownie spojrzałam na telebim, modląc się, aby ujęli mnie w towarzystwie siedzącego obok mnie sześcioletniego chłopca. Ale nie. Wszechświat musiał sobie ze mnie zakpić i nasłać na mnie fanów baseballa, zmuszających do pocałowania Dylana O’Brien, mojego najlepszego przyjaciela.
            Zerknęłam nerwowo na chłopaka, ale on wydawał się być rozluźniony i zadowolony. Przeczesał ręką swoje ciemne włosy i puścił mi oczko.
- Ludzie chcą pocałunku – uśmiechnął się, nachylając w moją stronę. Chwycił jeden moich z kosmyków, które uciekły z luźnego upięcia i założył go za moje ucho. Spojrzał na moje usta i prawdopodobnie całkiem nieświadomie, przygryzł swoje. Westchnęłam cicho, ale siedział tak blisko mnie, że i tak to usłyszał.
- Masz dziewczynę – mruknęłam.
- Nie pamiętam* – pokręcił głową, wpatrując się prosto w moje oczy. Czułam jak cała topnieję, ale głos rozsądku, który od dawna siedział cicho, teraz postanowił ruszyć do akcji.
- Daj spokój – szturchnęłam go lekko w ramię, co prawdopodobnie przywróciło mu racjonalne myślenie, bo zaśmiał się głośno i przyciągnął do siebie by mnie pocałować.
            W policzek.
            Zawiedziony tłum zabuczał, ale chłopak tylko pomachał w stronę kamery, całkowicie nieświadomy, jak bardzo namieszał mi w głowie. Nie zapamiętałam nic z reszty meczu, pochłonięta rozmyśleniami na temat tego cudownego, popieprzonego chłopaka i sytuacji, która miała miejsce. Byłam całkowicie zamroczona i dopiero, kiedy włożył palec między moje żebra z okrzykiem „halo! Wygraliśmy!” zorientowałam się, że już koniec i możemy iść do domu.
- Jak ci się podobało? – zapytał, kiedy tylko wydostaliśmy się z tłumu spoconych fanów Metsów.
- Było...- jak znaleźć odpowiednie słowo? – Interesująco.
- Złapię nam taksówkę, żebyśmy nie musieli tułać się metrem...- zaczął, ale przerwał mu dźwięk telefonu. – Poczekaj chwilę – posłał mi przepraszające spojrzenie i odebrał urządzenie. – Cześć, kochanie...Tak, jasne...Spenc, słuchaj...- oddalił się na tyle, bym nie słyszała ich rozmowy, co jakoś specjalnie mi nie przeszkadzało. Nie chciałam wiedzieć o czym z nią rozmawiał. Nie chciałam wiedzieć co będzie z nią robił. Nie chciałam wiedzieć o niej.
            Cóż, sytuacja się skomplikowała.

            Sięgnęłam dna. Rzuciłam kolejną zwiniętą kartką papieru w stronę kosza na śmieci, po raz któryś nie trafiając. Warknęłam zirytowana i rzuciłam długopisem o ścianę. Po raz pierwszy miałam w sobie tyle uczuć, że musiałam przelać je na papier. Co było między mną a Dylanem? Coś było na pewno. Ja czułam, że kompletnie się w tym zatracam, ale on miał Spencer. Ja byłam zagubiona, a on miał swój fantastyczny związek i zapewne nawet tak tego nie odczuwał. Ja owszem. Na tyle, by po raz pierwszy w swej karierze napisać piosenkę. Przynajmniej uda mi się uszczęśliwić Adama.
- Co tam? – drzwi uchyliły się lekko i weszła przez nie Jamie, zamykając je cicho, jakby bojąc się naruszyć mój spokój. – Crystal dzwoniła, że mam przyjść.
            Byłam wdzięczna za takie przyjaciółki. Nie wiem na czym stałam z O’Brienem, ale z takim wsparciem mogłam poradzić sobie ze wszystkim. Uśmiechnęłam się.
- Napisałam piosenkę. Chcesz posłuchać?

I get lost in you
You're the sky I'm falling through
The clouds, to the ground
Won't you catch me now?
Two roads converge
And neither moves forwards
We're stuck at an impasse
Can this last now?

You stay up I'm crashing down
You stay up I'm crashing down

Now it feels like we're guessing
And I don't know
I could stay, or I could let you go
Don't wanna say that I've been wasting my time
But it feels like we're guessing
And I can't wait all my life

So hard moving on
But this'll be the last one
How many times, can I say
That you broke me in every way
There's nothing left to prove
You rose up and I fell through
Lost in space, I can't face
What's in my way

You stay up I'm crashing down
You stay up I'm crashing down

Now it feels like we're guessing
And I don't know
I could stay, or I could let you go
Don't wanna say that I've been wasting my time
But it feels like we're guessing
And I can't wait all my life

Every thing that you've ever said
Is burned into the back of my head
I can't forget, I can't forget
Don't give up on me now, I think I've got you all figured out
You stay up, I'm crashing down

I get lost in you
You're the sky I'm falling through

The clouds, to the ground

***
Jak zwykle późno, ale jest!
Wiem, że siostra Dylana nie ma 18 lat i prawdopodobnie nie jest zołzą, ale tak musiało być na potrzebę opowiadania.

Jeśli chcecie posłuchać piosenki Jade (śpiewaną przez nią!): KLIK!
Jeśli chcecie przeczytać tłumaczenie: KLIK!

* "nie pamiętam" - historia z życia wzięta.
Mam nadzieję, że wam się podoba i nie jesteście rozczarowani.
Dużo momentów Jylan, co?
Chyba za dużo. 
Tak słodko, że prawdopodobnie dostałam cukrzycy.
No nic...Enjoy!

36 komentarzy:

  1. z reguły nie czytam takich blogów i szczerze powiedziawszy weszłam tylko rzucić okiem, myślałam, że to jeden z tysiąca takich mega cienkich i w ogóle (przepraszam, ale takie ff z reguły takie są xd).
    w każdym razie mile się zaskoczyłam. może nie jest to jakieś fenomenalne dzieło jak Anna Karenina, czy historia typu GNW, które właśnie mnie ruszają, ale coś w Twoim opowiadaniu mi się podoba i sprawia, że na pewno zostanę tu na dłużej (: naprawdę bardzo przyjemnie się czyta i za co największy plus - dialogi nie są sztywne, a odczucia głównej bohaterki są realne i rzeczywiste.
    nie wiem co się stało, ale akapity są strasznie nierówne i trochę przeszkadza to w czytaniu xd
    no tak czy inaczej - weny i do napisania! :")

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram się naprawić akapity. Sama nie wiem co się stało :/
      Dziękuję za miłe słowa :) Wiem, że nie jest to najwybitniejsza literatura, nie miała taka być. Traktuje ATW jako oderwanie od stresu i presji. Piszę je, żeby się rozluźnić i odpocząć, nie po to żeby dogonić Johna Greena (to jest niemożliwe! On jest geniuszem!)
      Cieszę się, że będziesz wpadać ;)
      Pozdrawiam :*

      Usuń
  2. Bardzo lubię twoje opowiadania! Jest w nich jakaś przyciągająca siła, od której nie mogę się uwolnić. Muszę przyznać, że strasznie związałam się z bohaterami :) A szczególnie to z Jade.Czekam na dalszy rozwój wydarzeń. Powodzenia w pisaniu!

    OdpowiedzUsuń
  3. Wcale nie za dużo! Rozdział świetny :)
    Czekam na następny i chociaż chciałaby abyś dodała go już juto to wiem, że nie jest to wykonalne...

    OdpowiedzUsuń
  4. Boziu kochanie, cudowny rozdział, strasznie ci zazdroszczę talentu :(
    Bardzo fajna piosenka, w ogóle mam takie wrażenie, że Jade to jakaś moja siotra bliźniaczka czy co hahah xd
    No nic, nie truję już, czekam z niecierpliwością na następny rozdział :(
    Weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo podoba mi się twoje ff, historia strasznie wciąga... z niecierpliwością, czekam na next ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam! Chciałabym, aby zjawił sie Ryan i chciał naprawić związek z Jade. Będzie cos podobnego?

    OdpowiedzUsuń
  7. Dziewczyno daj rozdział jak najszybciej.. i niech już się pocałują!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak mają się pocałować jak Dylan jest ze Spencer :c
      niech zerwie ze Spencer, ona mi się kojarzy z Taylor Swift :/

      Usuń
  8. Uwielbiam *-* jeny, to jest niesamowite, cała fabuła i wątki są jakby pisane przez najbardziej doswiadczonego pisarza. Extra 😘 i ta lista potencjalnych chłopakow-mistrzowska xD ale no .. niech w koncu Dylan rzuci tą Spencer. ona nie zasluguje na niego i koniec i basta.
    Buziaczki :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Co tu dużo pisać? KOCHAMKOCHAMKOCHAM!
    Nie napiszę że blog jest genialny, zajebisty, niesamowity, nie napiszę że jest najlepszy jaki czytałam, bo to chyba logiczne i oczywiste!
    A Spencer... może rozjedzie ją metro...? Zrób z nią coś, no MUSI zniknąć <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Jejku, Dylan wrócił, przestał być dupkiem (no, przynajmniej trochę) i znów jest Jylan, robi się coraz ciekawiej.
    Dalej nie cierpię Spencer i może wpadłaby pod autobus, co? Albo przypadkiem wypadła z okna?
    I jakoś tak smutno mi w stosunku do Jade.. Coś czuję, że ona się zakochuje, a Dylan nie zamierza zrywać ze Spencer. Smutne ;c
    I nie polubiłam Julii (co z tego, że to moja imienniczka?). Zachwuje się strasznie.

    No nic; weny i jeszcze więcej momentów Jylan! xx

    OdpowiedzUsuń
  11. Miałam bardzo zły dzień, weszłam na twojego bloga, a tu nowy rozdział. Nawet nie wiesz jak bardzo poprawiło mi to humor. <3
    Mi tyle scen Jylan nie przeszkadza, wręcz przeciwnie. Tylko szkoda,że dalej nie zerwał ze Spencer, ale mam nadzieję, że niedługo to nastąpi. :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Aww dziekuje za ta calusna kamere, chociaz przyznam szczerze nie tego sie spodziewalam. jednak i tak nas nje zawiodlas, rozdzial jest genialny! Weny xx

    OdpowiedzUsuń
  13. Ale mnie nastraszyłaś z tym rozdziedziczeniem xD (nie wiem czy dobrze napisałam)

    OdpowiedzUsuń
  14. Cudo<3 Pomieszaj jeszcze trochę w życiu Jade :) Byłoby nudno gdyby wszystko było od razu idealnie. Weny życzę ;**

    OdpowiedzUsuń
  15. Jeju ten rozdział jest świetny!
    Szczerze mówiąc odkąd wprowadziłaś Spencer to byłam na ciebie wściekła, ale po tym rozdziale jakoś mi przeszło Jylan!!
    A Julia niech idzie się je... ekhem, jest moją imienniczką lol xd
    Niech idzie sadzić gorczyce czy coś xDDD
    Bez sensu :D XD
    Dobra już normalnie.
    Świetnie napisane i brakowało mi tych komentarzy Dylana! :D
    Czekam na następny!~
    ~ Julie
    Ps. Zapraszam do siebie na opowiadanie z Dylanem:))
    http://tworczosci-julie-tajemnicza.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  16. KAI PARKER XD11 maja 2015 20:17

    Tyler Oakley yey!

    OdpowiedzUsuń
  17. Uwielbiam tego bloga i to jak piszesz!To jest wspaniałe! :) Warto czekać tyle czasu na rozdziały.

    OdpowiedzUsuń
  18. Nie, Jylan jest super razem, dobrze, że tyle z nimi momentów.
    K.

    OdpowiedzUsuń
  19. Jeju.. Kocham tego bloga <3
    Więcej *o*

    OdpowiedzUsuń
  20. hihihi GENIALNE !!!
    Już myślałam że Jade serio pocałuje Dylana i potem jakoś to prasa przechwyci, i Spencer się dowie, i będzie cierpiała, a tu masz ci los.....
    No nic innego mi nie zostaje jak czekać na następny rozdział :3

    OdpowiedzUsuń
  21. Wciąga! Nie mogłam spać, bo czytałam twoje ff. Najlepsze jakie dotychczas czytałam. :3 Z niecierpliwoscią czekam na kolejne rozdziały. <3

    OdpowiedzUsuń
  22. Cudowne ♥ Spełnienia marzeń, kochana (z tego, co wiem masz urodziny ♥)

    OdpowiedzUsuń
  23. Sto lat! Spełnienia marzeń :))

    OdpowiedzUsuń
  24. wszystkiego najlepszego! :)

    OdpowiedzUsuń
  25. Wszystkiego najlepszego <3 spełnienia marzeń i wszystkiego co najlepsze :)

    OdpowiedzUsuń
  26. Wszystkiego najlepszego! Zdrowia, szczęścia, spełnienia marzeń, imprez, pieniędzy, prezentów, wspaniałych przyjaciół i oczywiście weny do dalszego pisania, bo wychodzi ci to świetnie ❤

    OdpowiedzUsuń
  27. Wszystkiego naj!!! Widziałaś zwiastun 5 sezonu Teen Wolfa? :D <3

    OdpowiedzUsuń
  28. STOOO LAAAT, STOO LAT NIECH ŻYJE ŻYJE ŻYJE NAM .... ZUZA♥ !!!!!! Życzę Ci wszystkiego naj najlepszego ;D
    *zanuć to, to będzie zabawnie ahahha*

    OdpowiedzUsuń
  29. Wszystkiego najlepszego! Duzo sukcesow, szczegolnie w pisaniu, zebys zawsze byla usmiechnieta i zebys spotkala wszystkich swoich idoli i w ogole 100 lat xxx

    OdpowiedzUsuń
  30. Wczoraj kompletnie przez przypadek trafiłam na twojego bloga, ale muszę przyznać, że od razu go pokochałam! ^^ Uwielbiam czytać tego typu opowiadania, ale pierwszy razy czytam jakieś o Dylanie, zazwyczaj o 1d czy coś xd Ale w każdym razie, masz ogromny talent i nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :)

    OdpowiedzUsuń