czwartek, 12 maja 2016

19. Poważne rozmowy

            Nie byłam głodna.
            Przed kinem postanowiliśmy iść do restauracji, a Ryan oczywiście znając mnie zbyt dobrze, wybrał moją ulubioną włoską kuchnię. Nawet mnie nie pytając zamówił mi lasagne, a ja poczułam się jak za starych dobrych czasów, kiedy mieszkaliśmy w Londynie i wszystko było łatwe i nieskomplikowane. Kelley był zabawny, opowiadał mi różne anegdotki i natychmiast przypomniałam sobie, dlaczego go kochałam. Był idealny.
            A mimo to, wszystko było nie tak. Jedzenie mi nie smakowało i grzebałam w nim widelcem, próbując zmusić się do przełknięcia choćby kęsa. W restauracji było albo za duszno, albo za zimno, światło jakieś takie też nie odpowiednie, a moja chęć do rozmowy zniżyła się do poziomu minusowego. A to dlatego, że chociaż doskonale wiedziałam, że jestem na perfekcyjnej randce, z perfekcyjnym facetem i w ogóle jestem szczęściarą to nie mogłam powstrzymać myśli, że miejsce naprzeciwko mnie powinien zajmować ktoś inny.
- Wszystko w porządku? – Ryan wyglądał na zmartwionego, więc z trudem się uśmiechnęłam.
- Tak, jest okej...
            Posłał mi potępiające spojrzenie i ponownie pożałowałam, że znał mnie na wylot.
- Przecież widzę, że nie. To przez tą kłótnię z Dylanem?
            Powoli skinęłam głową, a chłopak odłożył sztućce i wbił we mnie swoje cudowne, zielone tęczówki.
- Jade...Kochanie – moje serce stanęło na dźwięk uroczego zwrotu. – Ja wiem, że dużo się zmieniło. Że coś cię łączyło...łączy z Dylanem.
            Nie mogłam patrzeć mu prosto w oczy, więc ponownie zainteresowałam się lasagne.
- Postąpiłaś słusznie, wyjeżdżając by spełniać swoje marzenia. Przepraszam, jeśli kiedykolwiek dałem ci odczuć, że nie są one dla mnie ważne. Są. Wszystko co tyczy się ciebie jest moim priorytetem. Kocham cię. Nadal...- podniosłam wzrok, by napotkać jego nieśmiały uśmiech. Moje serce roztopiło się w jedną wielką płynną substancję. – Byliśmy razem naprawdę szczęśliwi...
            Miał rację. Byliśmy. Chwyciłam jego dłoń.
            Ale przed oczami nadal miałam tego zepsutego, niezdecydowanego dzieciaka i szczerze mówiąc, to właśnie on był jedynym o czym mogłam teraz myśleć.
- Nie chcę cię do niczego zmuszać, ale Dylan nie wydaje się wiedzieć, czego chce – Ryan wypowiedział na głos dokładnie to, co miałam w głowie. Jak zawsze. – Ja wiem. Chcę byśmy do siebie wrócili.
            Już. Stało się. Słowa padły i nie dało się ich cofnąć. Przygryzłam dolną wargę. A Kelley musiał dostrzec strach w moich oczach, ponieważ uspokajająco pogłaskał moją dłoń kciukiem.
- Możemy wrócić do Londynu, a jeśli nie chcesz, to ja przeprowadzę się do Nowego Jorku. Niektórzy spędzają całe życie na szukaniu swojego miejsca na ziemi, ale ja już wiem, że...nie ważne gdzie będę, ważne, że z tobą. Ponieważ to ty jesteś moim domem.
            Powinnam być wzruszona. Powinnam się rozpłakać, rzucić mu na szyję i uspokajać szaleńcze motyle w żołądku. A jednak nie poczułam nic. Oprócz wielkiego smutku, że tak o to ranię naprawdę wspaniałego chłopaka. Wzięłam głęboki wdech.
- Ryan ja...
- Wiem, że zależy ci na Dylanie – przerwał mi szybko, nie kończąc jeszcze swojej wielkiej przemowy, łamiącej mi serce. – Ale on na ciebie nie zasługuje. Traktuje cię fatalnie, miesza w głowie i sam nie potrafi się zdecydować. Za parę miesięcy mu się znudzisz i oboje dobrze o tym wiemy. Zrani cię.
            Przełknęłam ślinę.
- On nigdy nie będzie cię kochał tak jak ja.
            Ryan miał rację. We wszystkim. W każdym słowie. Dylan był dupkiem, kretynem i prawdopodobnie miał doprowadzić mnie do destrukcji. I mnie nie kochał. Nawet nie chciał ze mną być.
- Nie musisz podejmować decyzji teraz – Kelley wyrwał mnie z zamyślenia. – Po prostu...pomyśl nad tym.

            Atmosfera w domu była tak gęsta, że można było kroić ją nożem. Starałam się unikać zarówno Ryana jak i Dylana, i o ile ten pierwszy wybitnie mi to utrudniał, nieustannie proponując swoje towarzystwo i nowe rozrywki, to O’Brien starał się omijać mnie równie szerokim łukiem jak ja jego. Kolejna konkurencja, w której przegrał. Po raz kolejny nie próbował rozmawiać ani walczyć.
            Holland po zerwaniu z Maksem przypominała wrak człowieka i spędzałyśmy godziny w moim pokoju, oglądając filmy, pisząc piosenki dla Lile’S Splash i izolując się od świata. Rozumiałyśmy się.  Crystal i Jamie często przesiadywały z nami, ale w przeciwieństwie do nas miały jeszcze życie uczuciowe i ukochanych, którym musiały poświęcać trochę czasu.
- Znowu Colton – mruknęłam, zerkając na wyświetlacz dzwoniącego telefonu. Ruda ukryła twarz w poduszce i jęknęła coś niezrozumiałego. Westchnęłam i odrzuciłam połączenie, dokładnie tak samo jak dwadzieścia trzy razy wcześniej.
            Haynes robił to, czego tak cholernie pragnęłam od Dylana. Wydzwaniał, esemesował, przychodził, próbował. Mój przyjaciel mógłby się od niego uczyć. A mimo to Hol nie była gotowa, starając się przekonać mnie, ale też siebie, że nie chce z nim być. Nieustannie powtarzała, że nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki, że już raz nie wyszło i że to całkowicie beznadziejny pomysł. Ale widziałam z jaką tęsknotą patrzy na telefon, marząc by odebrać kolejne połączenie. Wszystko mogłoby być łatwe i proste, gdyby tylko pokonała swoją dumę i uprzedzenia.
            Ale przecież kim ja byłam, żeby osądzać? Ja też sama utrudniałam sobie życie.
            Muzyka po raz kolejny rozniosła się po całym pokoju, więc znudzona zerknęłam na wyświetlacz, ale tym razem nie dzwonił ukochany Roden. Uśmiechnęłam się szeroko na widok zdjęcia, z którego byłam niesamowicie dumna: ja i moja idolka Olivia Cash, robiące głupie pozy w lustrze studyjnej toalety.
- Cześć Olivia! – zawołałam, nadal nie mogąc poradzić sobie z tym, że miałam jej numer i okazjonalnie do siebie dzwoniłyśmy. – No co tam?
- Cześć mała! Słuchaj, mam do ciebie ogromną prośbę!
            Olivia Cash prosząca o pomoc mnie. Jade Gardner. Och, no wiecie...Normalka.
- Jasne, o co chodzi?
- Mój support padł i potrzebuję kogoś na koncert w tym tygodniu. Gadałam z Hoechlinem i oboje uważamy, że ty byłabyś idealna.
            Sparaliżowało mnie. Holland posłała mi zaniepokojone spojrzenie, widać obawiając się, że zaraz zemdleję, co było zresztą bardzo prawdopodobne.
- Mówisz...Mówisz serio?
- No jasne, że tak. Będzie super, zobaczysz! Tyler przekaże wam całe info jutro w studiu, ale chciałam być pierwszą osobą, od której się o tym dowiesz!
            Mieliśmy już koncerty. Ale były one w większych lub mniejszych klubach, dla mało wymagającej widowni. Zespół ButterflyEffects grywał jednak na stadionach dla tysięcy ludzi, a to zupełnie nowy rodzaj wyzwania. Nadal całkowicie zaskoczona podziękowałam Cash i rozłączyłam się, wbijając spojrzenie w Holland.
- Zagramy jako support ButterflyEffects! – zawołałam i natychmiast zaczęłyśmy skakać i piszczeć ze szczęścia. Spełnienie marzeń! Ruda przytuliła mnie mocno.
- Musisz powiedzieć chłopakom!
- Muszę powiedzieć wszystkim!
            Trzymając się za ręce, wybiegłyśmy z mojego pokoju i skierowałyśmy się w stronę salonu. Wszyscy oprócz Dylana, mieli być w domu. Na stoliku leżała jednak kartka informująca, że chłopcy poszli rozegrać mecz, a Crystal źle się czuje i jest u siebie w pokoju. Ruszyłyśmy w stronę sypialni Reed i nie pukając wtargnęłyśmy do środka.
            Notatka mówiła o złym samopoczuciu, ale ani ja ani Roden nie spodziewałyśmy się zastać brunetki siedzącej na podłodze i wypłakującej sobie oczy. Nigdy nie widziałam jej w tym stanie. Po żadnej kłótni z Alexem, nawet po sylwestrze...Wyglądała strasznie, a moje serce pękło na dwie części. Padłyśmy na kolana, siadając obok niej i przytulając ją mocno z dwóch stron.
- Crystal...Co...Co się stało? – mruknęła przerażona Hol, głaszcząc przyjaciółkę po ciemnych włosach, próbując ją uspokoić. Na nic. Jej ciałem nieustannie wstrząsał szloch, a z potoku słów nie dało się zrozumieć ani jednego.
- Cii...Spokojnie. Oddychaj. Wszystko będzie dobrze.
            Miałam ochotę zamordować każdego, kto był odpowiedzialny za stan dziewczyny. Jeśli to wina Sharmana – miał przechlapane. Po piętnastu minutach Reed w końcu wzięła głęboki oddech i choć łzy nadal płynęły po jej jasnych policzkach, uspokoiła się na tyle, by coś powiedzieć.
- Jestem w ciąży.
            Jedno zdanie zmroziło mi krew w żyłach i szczerze mówiąc nie wiedziałam jak zareagować. Wymieniłam spojrzenie z Holland, ale ona też wyglądała na całkowicie bezradną.
- Daniel wie?
- Oczywiście, że nie! Zostawił by mnie, chociaż to przecież jego wina! Ja nie mogę być matką! Ja się nie nadaję! Nawet za siebie nie potrafię być odpowiedzialna, a co dopiero za nie... – dotknęła palcem brzucha, kręcąc głową z rezygnacją.
- Daniel cię nie zostawi – tego jednego byłam pewna. Szalał za nią przez pół swojego życia. – Wszystko się ułoży. Tylko musisz mu powiedzieć.
- A możecie na razie po prostu mnie przytulić – jęknęła, patrząc po kolei na mnie i na Rudą, tak załamana i bezbronna jak jeszcze nigdy.
- Jasne, Crystal...- Roden położyła głowę na jej ramieniu. – Jesteśmy z tobą.
           
            Mecz zakończył się sukcesem Metsów, przez co Dylan po raz pierwszy od pojawienia się Ryana w Nowym Jorku wydawał się mieć dobry humor. Omawiając co fajniejsze akcje, ruszyli w stronę baru, nie mając ochoty, by wracać do domu. Nie to, że nie uwielbiali swoich lokatorek, po prostu dawno nie mieli męskiego wyjścia, a atmosfera w mieszkaniu ostatnimi czasy nie należała do przyjemnych. Zasłużyli na trochę oddechu.
            Udało im się znaleźć wolny stolik, który szybko zajęli, pamiętając oczywiście o tym, by odseparować Ryana od O’Briena. Tak na wszelki wypadek.
- To co? Wszyscy piwo? – zapytał Tyler, zbierając zamówienia i kierując się w stronę baru. Chłopcy pokiwali głowami, zajęci rozmową, a Posey zaczął przeciskać się w stronę baru, ciągnąc Ryana za koszulkę. Potrzebował pomocy, a poza tym lubił kontrolować sytuację. Nie wątpił, że Daniel czy Adam powstrzymali by ewentualny spór, ale mimo wszystko wolał zapobiegać niż leczyć.
            Kelley oparł się o bar i spokojnie czekał, aż barman naleje siedem kufli piwa.
- Nie opowiadałeś jak tam wasza randka z Młodą – uśmiechnął się Tyler, próbując jakoś subtelnie nawiązać do interesującego go tematu. Brytyjczyk uniósł do góry jedną brew, ale uśmiechnął się, jakby spodziewając się, że w końcu ta rozmowa nastąpi.
- Szczerze mówiąc sam nie wiem jak poszło...- westchnął, biorąc jedną z napełnionych już szklanek i upijając łyk alkoholu. – Wyznałem jej wszystko, obiecała, że pomyśli, ale... – przerwał na chwilę, jakby zastanawiając się nad odpowiednim doborem słów. – Mam takie wrażenie, że już przegrałem, wiesz? Ale ty przecież stoisz po stronie Dylana...
            Tyler podał zapłatę barmanowi, jednak mimo, że zamówienie było gotowe, nie ruszył się z miejsca. Wiedział, że przy stoliku nie będą w stanie kontynuować tej rozmowy.
- Ja stoję po stronie Jade – posłał Ryanowi poważne spojrzenie. – Skąd wiesz, że przegrałeś?
- Jak kogoś kochasz, to po prostu to czujesz – chłopak wzruszył ramionami, ale w jego oczach widoczny był prawdziwy, czysty żal. – Oddala się. Widzisz, że za kimś tęskni i masz świadomość, że nie za tobą. Że należy do kogoś innego – zerknął w stronę stolika, który zajmowali, wpatrując się w sylwetkę O’Briena. – Najgorsze jest to, że ja wiem, że on ją zrani, no wiesz? – Tyler chcąc nie chcąc, skinął głową. – To twój przyjaciel, ale on na nią nie zasługuje. Nawet nie dostrzega, że zrobiłaby dla niego dosłownie wszystko.
            Powoli stawał się zły. Zacisnął dłonie w pięści i choć Tyler uważał go za spokojnego i rozważnego faceta, to teraz zobaczył, że ma też drugą twarz. Zakochaną, zazdrosną i skrzywdzoną.
- Ale nadal o nią walczysz. Mimo, że wiesz, że cię już nie kocha – burknął, czując się odrobinę głupio, tak po prostu rozmawiając o uczuciach. W końcu byli facetami, jednak cała sytuacja zrobiła się tak pokręcona, że musiał się wtrącić.
- To jest Jade. Nie wybaczyłbym sobie, gdybym wyjechał, nie walcząc do samego końca.
            Uznając widać, że spowiedź dobiegła końca, Kelley chwycił tacę z czterema kuflami i ruszył w stronę stolika, a Posey chcąc nie chcąc musiał zrobić to samo. Na telewizorze wiszącym na ścianie rozgrywał się mecz koszykówki, więc stracili poczucie czasu, po raz kolejny tego dnia kibicując ulubionej drużynie. Piwa znikały jedno za drugim, minuty szybko upływały i zanim się obejrzeli, zegar wskazywał pierwszą w nocy, a ich krew zamieniła się w chmiel. Podśpiewując dopingujące, sportowe piosenki, ruszyli ulicą w stronę metra, po drodze żegnając Coltona, Josha i Adama, którzy mieszkali w tej samej dzielnicy.
            Ryan i Daniel szli przodem rozmawiając na temat nowej sztuki, którą napisał Sharman, pozostawiając Tylera z Dylanem, co nie było przemyślanym ruchem. Posey zerknął kątem oka na przyjaciela, czując ucisk w żołądku. Nie wiedział co ma zrobić. Przełknął ślinę, próbując pozbierać myśli, aż w końcu słowa mimowolnie uciekły z jego gardła.
- Czego ty tak naprawdę chcesz od Jade?
            To zaskoczyło O’Briena, który zatrzymał się nagle, wbijając zaskoczone spojrzenie w chłopaka. Przez chwilę zastanawiał się nad odpowiedzią, niepewny czego tak właściwie Tyler oczekuje, aż w końcu westchnął przeciągle, postanawiając być szczerym.
- Szczerze mówiąc nie wiem.
            Ich lokatorzy zniknęli w wejściu do metra, nawet się nie oglądając, a oni stali na środku ulicy i mierzyli się wzrokiem. W końcu to Dylan przerwał walkę na spojrzenia.
- Zależy mi na niej. I to cholernie. Wszystkie dziewczyny porównuję do niej. Ale stary, znasz mnie. Ja to spieprzę i oboje o tym wiemy.
            Tyler musiał się z tym zgodzić. Kochał bruneta jak brata, ale doskonale zdawał sobie sprawę, że nie nadaje się on do długich związków. Każda z prób kończyła się tragicznie, a Jade była zbyt miła, zbyt dobra, zbyt ważna dla każdego z nich...
- Więc dlaczego po prostu nie dasz jej spokoju? Wiesz, że jej na tobie zależy. Nie ruszy dalej, jak będziesz jej dawał nadzieję...
- ALE JA NIE POTRAFIĘ, NIE ROZUMIESZ?! – warknął głośno Dylan i prawdopodobnie usłyszeli go nawet w sąsiedniej dzielnicy. – Próbowałem! Wielokrotnie! A potem zawsze wracałem jak jakiś zbłąkany szczeniak, bo po prostu NIE POTRAFIĘ TRZYMAĆ SIĘ OD NIEJ Z DALEKA.
            Nigdy nie widział O’Briena w takim stanie. Chłopak podszedł do kosza na śmieci stojącego w pobliżu i kopnął w niego z całej siły, sprawiając, że się przewrócił, a cała zawartość wysypała na ulicę. Chwycił się za ciemne włosy i szarpnął, próbując wyładować całą frustrację. Nic z tego.
- Egoista z ciebie – westchnął Tyler, spoglądając z niepokojem na przyjaciela. – Nie chcesz z nią być, ale też nie chcesz jej zostawić...Jesteś moim najlepszym przyjacielem, jednak...- poczuł jak jego gardło zaciska się w ciasny supeł, a słowa dosłownie palą go w przełyk, jednak nie mógł ich powstrzymać. – Jade także. I wydaje mi się, że... Sądzę, że Ryan jest dla niej lepszy.
            Na ulicy zapadła cisza i nawet odgłosy miasta jakoś straciły na intensywności. Mężczyźni wpatrywali się w siebie, jakby widząc się po raz pierwszy. W powietrzu unosiło się rozgoryczenie i wyrzuty sumienia, ale stało się. Słowa zostały wypowiedziane i nie mogły zostać cofnięte. Dylan przeklął głośno, po raz kolejny kopiąc w już i tak zepsuty śmietnik.
- KURWA! – w jednym słowie zamknął całą wściekłość jaką odczuwał, a następnie gwałtownie odwrócił się w stronę przyjaciela. – Wiesz, co jest zabawne? Ja o tym doskonale wiem. Ale nigdy nie miałem odwagi powiedzieć tego głośno.
            Tyler wypuścił wstrzymywane powietrze i podszedł do przyjaciela, przyciągając go do męskiego uścisku. Po kilku sekundach poczuł, że O’Brien powoli się uspokaja, więc odsunął się i poklepał go po ramieniu.
- Ona...Ona jest. I cholernie mnie wkurwia to, że nie jestem dla niej wystarczająco dobry. A już tym bardziej to, że ta pizda jest – brunet machnął ręką w nieokreślonym kierunku, widać mając  na myśli Ryana, który zniknął gdzieś w metrze.
- Przykro mi, stary – westchnął Tyler, na co jego przyjaciel tylko pokiwał głową.

- Ta... Mnie też.

***

Hejka! :)
Co prawda nie jestem już po maturach, bo została mi jeszcze historia, ale pomyślałam "co tam!"
No i jestem :p
Rozdział taki sobie, ale muszę się od nowa w to wkręcić i rozkręcić.

A! I została rozwiązana zagadka!
Pamiętacie, że w rozdziale "Noc Wielkiego Ups" zawarłam podpowiedź dotyczącą tego, co się wydarzy w przyszłości? 
Wszyscy zachwycali się małymi Sharmankami, a chyba nikt nie wpadł na to, że one były wskazówką! 

Dziękuję wszystkim, którzy trzymali za mnie kciuki w czasie matur!
To naprawdę bardzo, bardzo, bardzo wiele dla mnie znaczy.
Nawet nie zdajecie sobie z sprawy jak wiele.
Dla wszystkich, którzy są ciekawi: poszło mi chyba całkiem nieźle, ale dowiem się wszystkiego dopiero 5 lipca. 
Natychmiast wam o tym napiszę, bo to również wasza zasługa ;)

Także enjoy!
I do zobaczenia, mam nadzieję, już niedługo!

43 komentarze:

  1. OMG!!!! Tyle emocji tyle emocji aż...aż nie wiem co powiedzieć!Dobra to od początku...mały Sharmanek?! To będzie ciekawe jak potoczy się to dalej aczkolwiek nie spodziewałam się tego w najmniejszym stopniu! Dalej Jade i Dylan no i Ryan od razu widać, że to skomplikowane. Dylan ogarnij się!
    Bardzo cieszę się, że wróciłaś nawet nie wiesz jak bardzo!

    OdpowiedzUsuń
  2. Nawet nie wiesz jaką niespodziankę zrobiłaś mi tym rozdziałem i jak bardzo poprawiłaś humor :) Jestem ciekawa reakcji Daniela ale mam wrażenie, że zachowa się jak na faceta przystało :D
    Czekam z niecierpliwością na następny!

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham cię! Cieszę się, że wróciłaś i kurde... Ryan ma dać spokój Jade! Ona ma być z Dylanem! Mam nadzieję, że Crystal urodzi dzieciaczki i będą szczęśliwi z Danielem <3 Mam nadzieję, że następny dodasz szybciej, oczywiście nauka ważniejsza, ale pamiętaj o nas <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Ajajahajahajhjahajahjahjahajhjshjakajdkslajla <- moje uczucia, gdy zobaczyłam nowy post :D
    Jak zwykle genialny, opłacało się czekać i na 100% opłaca się czekać na kolejny <3 ♥
    Powodzenia na historii!

    OdpowiedzUsuń
  5. O mój Boże! Jak bardzo poprawiłaś mi humor dodając nowy rozdział! <3 <3 <3 Rób tak częściej!

    OdpowiedzUsuń
  6. Awwwwwwwww Crystal&Daniel jak słodko ♡ I niech ten Dylan się w końcu ogarnie. Co do Tylera: jakie to smutne że "zwątpił" w przyjaciela :( Mam nadzieje ze w końcu wszystko się ułoży, a końcu mały Sharmanek musi mieć szczęśliwe dzieciństwo xD powodzenia na maturze z historii! Na pewno zdasz na stówkę ;) do następnego :*******

    OdpowiedzUsuń
  7. zacytuje moją ulubioną piosenkę "jaram się jak pochodnia"
    Normalnie serce się raduje widzac, że wreszcie doczekałam nowego rozdziału!
    <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Cudowny rozdzial po takiej przerwie! Wiem ze lepiej jest jak jest napiecie i Dylab sie tak zachowuje, bo jest ciekawie, ale nie moge sie doczekac kiedy Dylan i Jadr beda razem <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Jejuu nareszcie nowy post������ Akurat jestem chora i poprawiłaś mi humor�� #Jylan team�� a ten Kelley niech spada do Londynu���� Czekam na następny i mam nadzieję, że zrobisz z nim porządek��

    OdpowiedzUsuń
  10. Aaaaaa <3 cudowny rozdzial i w pieknym stylu sie rozgrzewasz:) czekam na nowy <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Huehuehue jutro piątek, ciekawe czy znowu czeka nas taka niespodzianka, jak tydzień temu xDDD

    OdpowiedzUsuń
  12. jak sie ciesze, że jest kolejny rozdział! dobrze, że wróciłaś :)

    OdpowiedzUsuń
  13. aaa nie mogę uwierzyć że wróciłas!
    tam się ciesze!

    OdpowiedzUsuń
  14. awwwwwww wróciłaś <3333 warto było czekać x
    rozdział jak zwykle genialny, co tu dużo mówić, no i czekam na następny x

    OdpowiedzUsuń
  15. Kochamy cię!

    OdpowiedzUsuń
  16. Cześć! Twoje opowiadanie przeczytałam jednym tchem. Jestem pod ogromnym wrażeniem! Czytało mi się wprost wspaniale. Nie jestem jakąś fanką Dylana O'Brien'a,ale po tym opowiadaniu bardzo go polubiłam. Każda Twoja postać podoba mi się niewiarygodnie, noo prawie każda;) Jeszcze żadne opowiadanie nie dotyczące HP(jestem potterhead;)) nie spodobało mi się tak bardzo. :D Najchętniej napisałabym wyszystkie moje uwagi i opisała wszystkie uczucia towarzyszące mi podczas czytania każdego rozdziału, ale było by tego zbyt wiele.;) Czasami wciągałam się tak, że czułam się jak któreś z bohaterów. Nie mogę się doczekać aż Dylan i Jade będą razem, a ten cały Rayan niech wraca skąd przyszedł hyhy. Jestem stu procentowo za Jylan:D

    Pozdawiam, Magdalena

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli jesteś Potterhead to zapraszam na www.slizgonska-krew.blogspot.com ;) Mam nadzieję, że również Ci się spodoba. Dziękuję za wszystkie miłe słowa <3
      @Susanne597

      Usuń
  17. Nareszcie wróciłaś <3
    Świetny rozdział, a ciąża Crystal to chyba ostatnie czego się spodziewałam. Czekam na następny :*

    OdpowiedzUsuń
  18. Jak tam? Co u ciebie? Jak żyjesz? Jak wyniki matur? Mam nadzieje że wszystko u ciebie w porządku. Czekam aż się odezwiesz, nie koniecznie musisz od razu dodawać nowy rozdział (chociaż byłoby miło xD), wystarczy że napiszesz jakąś krótką notkę informacyjną. Pozdrawiam i życzę miłych wakacji - fanka

    OdpowiedzUsuń
  19. Halo haloo, pamietasz jeszcze o nas? Jak Ci poszly maturki? Bedziesz dodawac kolejne rozdzialy? Bo szczerze mowiac z kazdym dniem trace nadzieje :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Boże przez moment myślałam że zostałam tu sama. Dołączam się do twoich pytań. Ja też po mału tracę nadzieje. Liczę że jednak tu wrócisz i skończysz tą historię ♥

      Usuń
  20. CZYLI JAK ZAWSZE ZOSTAWIONY FANFICTION...:)

    OdpowiedzUsuń
  21. powoli tracę nadzieje, że jeszcze kiedyś przeczytam kolejny rozdział(a wchodzę tutaj systematycznie żeby sprawdzać).. a wielka szkoda bo jest to najlepszy ff jaki miałam okazje czytać w swoim życiu :/

    OdpowiedzUsuń
  22. Zostałaś nominowana do Liebester Blog Award. Więcej znajdziesz na moim blogu: http://anotherworld-tfc-ff.blogspot.com/p/lba.html

    OdpowiedzUsuń
  23. czekamy na dalszą część!! <333

    OdpowiedzUsuń
  24. Do dzisiaj nie dowiedzieliśmy co z twoją maturą ani jak zakończy się to opowiadanie. Czekamy na ciebie już tyle czasu. Wystarczyłoby tylko napisać co u ciebie słychać. No ale trudno, mogę jeszcze poczekać. Dalej wierzę, że kiedyś tu wrócisz.

    OdpowiedzUsuń
  25. Dlaczego?! Dlaczego wszyscy to robią?! Why?!! Wróć! Nie zostawia się w takim momencie!! ;(((

    OdpowiedzUsuń
  26. Cześć wszystkim.
    Łączę się w bólu. Znalazłam tego bloga z tydzień temu, przeczytałam i troszkę żałuję. Bo właściwie porzuciłaś bloga w najważniejszym momencie. :(
    Mam nadzieję (mało możliwe, nie okłamujmy się) że jeszcze tu wrócisz.
    Natomiast jeżeli ktoś tu jeszcze zagląda, akurat się nudzi, lubi fantasy i Dylana to zapraszam: https://casurus.blogspot.pl/
    Chamska reklama :P :D

    OdpowiedzUsuń
  27. Mimo wszystko, myślę, że jeszcze dużo osób czeka na kontynuację. Wierzymy w Ciebie i czekamy na znak życia

    OdpowiedzUsuń
  28. Minął rok, dalej cisza aha
    Żyjesz w ogóle?

    OdpowiedzUsuń
  29. Mam nadzieje że nie zapomniałaś o nas :)

    OdpowiedzUsuń
  30. Kocham twoje opowiadania i twoją osobę całym sercem więc proszę odezwij się😘😘😘😘

    OdpowiedzUsuń
  31. dwa lata zaraz będą XD

    OdpowiedzUsuń
  32. Nadal tu jestem i nadal mam nadzieję :))

    OdpowiedzUsuń
  33. Nie mam pojęcia czy czasami zdarza Ci się tu jeszcze zaglądać, ale chciałabym Ci w tym momencie podziękować z całego serca.
    Zacznijmy od tego, że wiem jak to jest być zabieganym, szczególnie w klasie maturalnej, a mimo wszystko Ty potrafiłaś znaleźć czas na tego bloga. Masz u mnie wielki szacunek, bo większość osób po prostu porzuciłaby swojego bloga bez żadnego słowa pożegnania (nie oszukujmy się, u mnie stało się tak samo, i to nawet 2 razy...), a jednak Ty mimo wszystkich negatywnych komentarzy, o czasie oczekiwania działałaś dalej! A propos komentatzy:zaczęłam czytać Twojego bloga jakoś w okresie publikacji 3 rozdziału (czyli baaaardzo dawno temu) i byłam z nim - prawie - zawsze na bieżąco. Widząc dziś moje stare komentarze (Szara Dama, zdjęcie bez zmian) żałuję, że nie rozpisywałam się w nich tak jakbym chciała to zrobić i równocześnie jest mi przykro (chyba można tak to nazwać), że tak bezczelnie reklamowałam tam mojego bloga. Cóż.. Dziś po prawie 4 latach przerwy od skończenia czytania Twojej twórczości na niektóre rzeczy patrzę odrobinę inaczej. Kiedyś w komentarzu wspominałam, że to dzięki Tobie mam ochotę obejrzeć Teen Wolfa - i chwała Ci za to! Dziś po około roku od obejrzenia ostatniego odcinka (przeciągałam ten moment najbardziej jak się da) , siedząc w bluzie Stilinsky'ego przeczytałam wszystko jeszcze raz. To Twoją zasługą jest to ile cudownych osób z fandomu poznałam! Czułam się dziś jak Bridget Jones po zerwaniu - chociaż bezpodstawnie. I właśnie wtedy przypomniałam sobie o Against The World ff!
    Jeszcze raz dziękuję Ci za to jak Twój blog poprawił mi humor dzisiaj (były też momenty prawie płaczu, ale dziś nie o tym XD), jak poprawiał go te 3-4 lata temu i jak będzie poprawiał go nadal.
    Oczywiście nadal nie straciłam nadziei, że kiedyś tu do nas wrócisz, choć wiem, że dorosłe życie to nie zawsze bajka. Pozdrawiam serdecznie, Emilia, kiedyś Szara Dama. :)
    PS. Jestem bardzo ciekawa co się okazało z Twoją wędrówką po wydawnictwach. Czy Twoja książka ukazała się w sprzedaży? Bo jeśli tak to ja się już kiedyś deklarowałam do przeczytania jej!

    OdpowiedzUsuń
  34. Dziś na tym samym miejscu, co Ty 4 lata temu. Dzięki ;)

    OdpowiedzUsuń
  35. Czekam od 7 lat :d

    OdpowiedzUsuń